One-Shot

1.5K 88 28
                                    

Betowała Kppsmb

Siedziałem związany w kwaterze głównej Zakonu Feniksa, a wokół mnie stali wszyscy jego członkowie. No prawie wszyscy, ponieważ brakowało tylko Syriusza i Remusa. Po chwili Dumbledore wystąpił z kręgu i zaczął zmierzać w moją stronę. Poczułem strach.

- Profesorze...

- Przykro mi Harry. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz, że robię to dla większego dobra.

- Proszę cię... Błagam...

- Przepraszam, mój chłopcze, ale to jedyny sposób na zakończenie tej wojny.

W moich oczach pojawiły się łzy. Dobrze wiedziałem jaki plan ma Dumbledore. Inni też wiedzieli, i się na to zgadzali. Wyszukałem wzrokiem w kręgu burzę kręconych włosów.

- Hermiono... Proszę... Nie pozwól im...

Nagle uderzyło we mnie zaklęcie wyciszające. Usłyszałem głos Szalonookiego.

-Zamknij się Potter. Zrozum, że nikt z nas zdania nie zmieni. Albusie już czas.

Dyrektor westchnął i zaczął wydawać innym polecenia. Zamknąłem oczy i nagle poczułem pustkę. Nic, żadnego smutku, złości, nic. Czy właśnie tak czuje się człowiek w obliczu śmierci? Poczułem nagłe ściśnięcie w żołądku, które rozpoznałem jako teleportację. Otworzyłem oczy w tym samym momencie co Dumbledore. Spojrzałem za siebie. Członkowie zakonu Feniksa stali z wyciągniętymi przed siebie różdżkami, tak jakby spodziewali się ataku. Po chwili usłyszałem dźwięk teleportacji i z powrotem spojrzałem przed siebie i dobrze zrobiłem ponieważ malował się tam bardzo ciekawy obraz. Przed Dumbledorem stało przynajmniej trzydzieści zamaskowanych postaci w czarnych szatach, a na ich przodzie, jako jedyna bez maski stała Bellatrix Lestrange. Albus kiwnął głową w geście powitania.

- Witaj, Bello…

- Nie bawmy się w miłe przywitania, Dumbledore. Dawaj chłopaka.

- Ależ, moja droga...

- Dumbledore! – W głosie kobiety było wyczuwalne ostrzeżenie.

Dyrektor westchnął głęboko i odezwał się.

- Alastorze...

Usłyszałem za sobą kroki, a po chwili zastałem złapany za włosy i po ziemi zostałem zaciągnięty do Dropsa. Starzec położył rękę na mojej głowie.

- Najpierw list.

Bellatrix skinęła palcem na jednego z śmierciożerców, a ten podał brodaczowi czarną kopertę; otworzył ją, przeczytał i wyraźnie usatysfakcjonowany skinął na Bellę, która zaczęła mówić coś do śmierciożerców. Po chwilowej naradzie jedna z zamaskowanych osób podeszła do mnie rozwiązała mi nogi i pomogła wstać. Chwilę później stałem już koło Bellatrix. Dumbledore klasnął w dłonie, co przerwało nieprzyjemną ciszę.

- Powiedz Voldemortowi, że miło robi się z nim interesy – powiedział po czym zniknął, a zaraz po nim reszta zakonu.

Patrzyłem pustym wzrokiem w miejsce gdzie przed chwilą stały osoby które uważałem za rodzinę. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Belli.

- Jako, że nie mogę podać ci lokalizacji dworu mojego Pana, więc... Drętwota!

W moją stronę poleciał czerwony promień i po chwili padłem nieprzytomny.

***

Obudziłem się, o dziwo - wyspany. Było mi ciepło, a łóżko na którym leżałem było bardzo wygodne. Przeciągnąłem się mrucząc z zadowolenia, miałem właśnie otworzyć oczy i zawołać Syriusza, kiedy usłyszałem cichy śmiech dobiegający z rogu pokoju. Nagle wróciły do mnie wszystkie wspomnienia z wczoraj. Gwałtownie odwróciłem się, czego później pożałowałem, bo okazało się, że łóżko jest stosunkowo małe i z hukiem spadłem na podłogę. Osoba która była ze mną w pokoju ponownie się zaśmiała i pomogła mi wstać. Podziękowałem i wreszcie na nią spojrzałem. Chłopak wyglądał na maksymalnie dwadzieścia lat, miał krótkie, czarne delikatnie kręcone włosy i malinowo różowe usta. Był bardzo blady. Ach i zapomniałem jeszcze o jednym małym szczególe... Miał czerwone oczy. Stał przede mną Tom Marvolo Riddle. Odezwałem się i z satysfakcją zobaczyłem, że mój głos nie zadrżał.

~~Zawsze Będę Cię Kochać~~ -Tomarry-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz