Hana

16 2 0
                                    

   Widoki były niesamowite: zarazem tak bliskie, ale jednak dalekie... Z czymś mi się one kojarzyły. Chmury za oknem bardzo przypominały to, co chciałem osiągnąć. Pragnąłem by mój umysł był tak czysty i przejrzysty jak obłoki. Sunąć prosto a po chwili znikać.
Bez żadnych burz- problemów i złości. Chmury płynęły spokojnie. Ze smutkiem obserwowałem, jak niektóre ich ciekawe kształty po kilku sekundach rozpływały się bezpowrotnie. Dlaczego wszystko musi tak szybko przemijać? Żal mi tego obłoku, przypominał mi ogromnego wieloryba. Lubię je, są pięknymi zwierzętami... Ciągle skrywają się w oceanach, tak jak ja w we wnątrz siebie. I wspólna dla nas nieumiejętność wyjścia poza te strefy. Koniec to koniec. Szkoda, że za niedługi czas o tym zwierzęciu w chmurach zapomnę. A on zniknie już na zawsze, czy to w świecie, czy w umysłach ludzi. Boję się, że kiedyś spotka to wszystkich ludzi, moich wspólników... I mnie.

  Z przemyśleń wyrwały mnie głośne rozmowy towarzyszy. Hwangwook i Xion kłócili się o coś na przednich siedzeniach. Wyglądało to groźnie, jednak każdy z nas wiedział, że za chwilę będzie po wszystkim, a tamci o tym zapomną. Takie sytuacje działy się już często, są rutyną, tak samo jak loty samolotem. Moją głowę chwilę zajęło pytanie: czy ja to lubię? Czy szybowanie ponad chmurami jest dla mnie przyjemnością? A może obowiązkiem, który muszę bezwzględnie wykonywać?

  Znów krzyki młodszych. Jestem ciekawy, czy chowają do siebie wewnątrz urazę. Może tylko z zewnątrz pokazują, że wszystko jest w porządku. Ciekawy temat, muszę kiedyś rozwikłać tą zagadkę. Wiedziałem... Już są pogodzeni. Bądź co bądź, ważne, że przynajmniej chwilowo na ich twarzach gości uśmiech. Niestety, ale nie był on tam zbyt często. Nie dziwię się temu, ale mojemu zachowaniu tak. Nic nie mogę zaradzić na ich problemy- czy bym chciał, czy nie. Pragnę zapewnić im lepsze i piękniejsze życie. Szczególnie ten okres młodzieńczy, który jest podobno, przynajmniej większość tak mówi, najlepszym czasem w ciągu całego życia...nie dla nich. Ale w tej chwili byli szczęśliwi, to najważniejsze.

   Poczułem ukłucie w sercu ; naprawdę, zazdrość z powodu głupiej radości innych, której ja nie mogę doswiadczyć?!? Czuję się z tym źle , jednak nie okłamujmy się- też chcę być szczęśliwy! . Popadam chyba w jakiś obłęd. Keonhee, proszę opanuj się, twoje  problemy, pozostałych również, wkrótce się skończą. Tak jak chmury, przeminą. Schowałem twarz w dłoniach, by reszta nie widziała i słyszała emocji, mieszających się na twarzy; nie mogło to wyglądać dobrze - złość, połączona ze sztuczną radością i łzami w oczach? W mojej głowie toczyła się bitwa- ostatni oddział białych obłoków ponosił klęskę, nie wiem czy ma szansę na wygraną. Nie wiem kto zwyciężył. Nic nie wiem.

   Spierając się ze samym sobą zauważyłem jego wzrok na sobie - oczy zaciekawione, ale zarazem zmartwione tym co widzą. Coraz szybciej poruszająca się klatka piersiowa musiała pokazywać moje zdenerwowanie. Dłonie na zmianę ściskające się w pieści i rozluźniające po chwili. Unikałem wzroku, próbując jednocześnie doprowadzić się do porządku. Czy ktoś jeszcze to widział? Młodsi są na przodzie (na ich twarze znów powróciło przygnębienie) , Leedo i Seoho śpią, co jakiś czas pochrapując lub mówiąc niezrozumiale słowa przez sen. Tylko on- ciągle wpatrujący się we mnie. Miał piękne oczy. Najpiękniejsze jakie w życiu widziałem, a było ich już wiele. W tłumie, tysiące ludzi patrzących się na mnie- ja przechodziłem obojętnie. Ale koło niego tego bym nie zrobił. To jest jak hipnoza, uzależnienie. Czuję, że  potrzebuje go do życia. Tych oczu, przepełnionych wszystkim co najpiękniejsze- jego ciężka pracą, smutkiem, radosnymi momentami. Dlaczego nie mogły popatrzeć się na mnie wcześniej? Mogę chwalić je całe dnie. Kochać i traktować jak największy skarb. 
   
   Zorientowałem się, że patrzyłem się na niego zbyt długo. To było miłe uczucie- widzieć, że ktoś może jednak się nami interesuje, martwi się. Zmieszany zacząłem oglądać wnętrze  w którym przyszło nam spędzić kilka godzin . On również odwrócił wzrok, już tęsknię za jego oczami, by po chwili skupić swoją uwagę na książkę leżącą na fotelu obok. Samolot był ogromny, zdecydowanie za duży na sześć osób aktualnie się w nim znajdujących . Każdy z nas siedział w innej części kabiny pasażerskiej - ja wybrałem miejsce na samym tyle, w kącie po lewej. Zawsze siedziałem tutaj, ze względu na panujący tu w miarę spokój i ciszę. Najbliżej mnie znajdował się on. W środkowym rzędzie, kilka miejsc przede mną. Czy usiadł tu specjalnie? Fotele, szafki i każdy element wnętrza maszyny był bogaty, dobrze wykonany.
 
   Na początku lotu co chwilę podchodziły do nas stewardessy z propozycjamy czasami zaskakujących posiłków  Jednak ze względu na dietę, by na najbliższe występy wyglądać jak najlepiej, zrezygnowaliśmy z tego. Nie było to łatwe. Szczególnie dla młodszych. Choć tego nie okazywali, wiedziałem to. Ich organizm jeszcze nie skończył się rozwijać, a już był torturowany. Teraz nie podchodził już do nas nikt. Cisza i spokój. Zostaliśmy sami, we wnętrzu samolotu, lecącego wysoko, ponad chmurami, które ciągle przypominały mi o moich marzeniach i celach - by być jak one, piękne, czyste... I zniknąć szybko.

Chmury | KeonHee&RavnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz