-Oddychaj. Słyszysz mnie? - docierał do mnie głos z oddali.
Nie rozumiałam, gdzie jestem, ani co tu robię.
Zaczęłam skupiać się na swoim oddechu. Powoli udawało mi się odzyskać świadomość.-Miałaś atak paniki - powiedział chłopak siedzący przede mną. Leo.
Wokół mnie stało kilka osób, a za nimi leżała ona. Z rozmazanym makijażem wokół twarzy, tak jakby wciąż płakała nad swoim losem.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że dziewczyna ma wydłubane oczy, a jej majtki leżały obok. Została zgwałcona.Zachciało mi się wymiotować.
- O Boże, przecież to Ashley...- ledwo wypowiedziałam te słowa- ona... przecież my... o Boże... - nie mogłam się wysłowić
- Chodź, zabiorę cię stąd. Policja już została wezwana.- powiedział Leo.
Nie zważając na to co robię, złapałam chłopaka za rękę i poczłapałam za nim w stronę wyjścia. Już mieliśmy wyjść z domu, gdy nagle ktoś chwycił mój nadgarstek.
-O nie. Nigdzie z nią nie pójdziesz!- wykrzyczała Nina- dopiero co znalazła ciało martwej koleżanki, a ty, jakiś obcy typ, niewiadomo skąd, chcesz ja zabrać do domu? Przecież ty to mogłes zrobić! Nigdzie jej nie zabierzesz, zrozumiano?- zmierzyła wzrokiem chłopaka.
- Ja tylko...- zmieszał się chłopak- a zresztą nieważne. Trzymaj się jakoś, Molly.- powiedział i wyszedł za drzwi.
A ja stałam tam, jak kukła. Czułam się nieprzytomna, bo przecież to wszystko, to tylko sen, prawda? Przecież to nie mogła być Ashley. Ta Ashley, z którą codziennie rozmawiałam w szkole, ta zwariowana i radosna dziewczyna, która każdemu potrafiła poprawić humor. To nie może być prawda.
———
Stałaś w drzwiach od balkonu, zalewając się łzami. Być może pierwszy raz to widziałaś, a może któryś z kolei - jak matka stoi po drugiej stronie barierki. To było szóste piętro, a ojciec tylko chciał, żeby dziś w nocy została z wami. Miałaś 7 lat, dzieci zazwyczaj nie widują rodziców w takim stanie.
Po czasie wróciła na balkon, słyszałaś ojca pytającego matkę, co ona znowu zrobiła. A ty tylko łkałaś, jakby ktoś rozrywał Ci serce. Ona wyszła z domu. Jak zawsze. A on został i płakał, nie patrząc na Ciebie. Widok, którego nie zapomnisz już nigdy.-Molly, obudź się, to tylko zły sen- odtworzyłam oczy, które były sklejone od łez i zobaczyłam zatroskaną Ninę. Znowu ten sam sen, od 10 lat.
-Przepraszam, że cię obudziłam- uśmiechnęłam się do dziewczyny, wycierając policzki.
Rozejrzałam się po białym pokoju, zastanawiając się przez chwilę, dlaczego jestem u Niny, a nie w swoim domu.
I wszystko zaczęło mi się przypominać.
- Co... co z Ashley?- zapytałam prawie niesłyszalnie.
Dziewczyna spojrzała na mnie zasmucona.
- Jeszcze nic nie wiadomo, zabrali jej ciało. Policja zajmuje się sprawą. Nie rozumiem, jak mogło dojść do czegoś takiego...
- Przecież wszyscy w domu Willa się znali... Nie wierzę, że zrobił to ktoś znajomy. W dodatku w tak okropny sposób.
W dalszym ciągu rozmawiałyśmy o wczorajszych wydarzeniach próbując coś przełknąć, co nie do końca nam się udawało.
Ashley nie była nam obca, a to co przydarzyło się jej , mogło przydarzyć się nam. Nie potrafiłam zrozumieć, że to się działo tu i teraz. To nie był żaden sen.
Po całym dniu spędzonym u przyjaciółki, w końcu zebrałam się w sobie i postanowiłam wrócić do domu, chociaż wiedziałam, że będzie mi ciężko poukładać sobie wszystko w głowie.
———
-Dziękuję ci za wszystko, a zwłaszcza, że mnie wczoraj stamtąd zabrałaś. - powiedziałam do dziewczyny otwierając drzwi wyjściowe.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo, trzymaj się jakoś.- popatrzyła na mnie i przytuliła na pożegnanie.
Na szczęście do domu miałam tylko piętnaście minut. Postanowiłam, że pójdę pieszo. Na pewno dobrze mi to zrobi.
Nina mieszkała w podobnej dzielnicy do mojej. Czyli okolica nie była ani bogata, ani biedna. Przy drodze znajdował się drzewa, a za nimi rodzinne domki, dzięki czemu miejsce wydawało się przytulne.
Co chwile było słychać krzyki i śmiechy dzieci.- Szukam twojej matki - usłyszałam męski głos za plecami, w momencie, kiedy zbliżałam sie do furtki w domu.
Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę, w wieku mojego taty.- Chyba coś się panu pomyliło.- odparłam, otwierając bramkę. Mężczyzna złapał mnie gwałtownie za nadgarstek przyciągając w swoją stronę. - Puść mnie - krzyknęłam, gdy poczułam, że jego dłoń coraz mocniej mnie trzyma
- Słuchaj gówniaro. Wiem, że o n a tam jest. Dlatego grzecznie otworzysz mi drzwi i zawołasz tą swoją cholerną matkę.
-Nie będę sie powtarzać. Nigdzie jej nie ma, nie wiem gdzie ona jest- zaczęłam mówić coraz bardziej podniesionym głosem
-Albo mnie wpuścisz, albo zrobie krzywdę i tobie i jej. - warknął.
Szybko wzięłam i wykręciłam swój nadgarstek, powodując, że mężczyzna mnie puścił.
Zaczęłam szarpać klamkę bramki, ale on podszedł do mnie i pchnął na ziemie. Widziałam tylko jak podnosi rękę, żeby mnie uderzyć. Szybko zamknęłam oczy, żeby nie patrzeć na to, co za chwile się wydarzy. Wiedziałam, że nie zdążę uciec, musiałam się z tym pogodzić.Nagle usłyszałam huknięcie, otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka okładającego mężczyznę po twarzy. Odwrócił się w moją stronę, a tamten zdążył go z siebie zepchnąć i uciec.
Chłopak podniósł się i podał mi rękę, żebym mogła wstać.
Kojarzyłam go, ale nie wiedziałam skąd.
- Już drugi raz cię ratuje w przeciągu dwóch dni. Chyba nie lubisz normalnego towarzystwa. - uśmiechnął się blado - nic ci nie jest? - zapytał
-Ja... nie, chyba nie- nagle odjęło mi mowę, gdy uświadomiłam sobie, że to ten sam chłopak, który spłoszył Mike'a.- czy ty mnie śledzisz? - chłopak się zaśmiał
- Jak ktoś ci ratuje tyłek, to odpowiada się „dzięki".- zaśmiał się i odszedł wzdłuż drogi
Co tu sie wydarzyło? Kim był tamten facet i chłopak z imprezy u Willa?
I nagle połączyłam fakty. Przecież ten brunet mógł być zabójcą Ashley. Mike mnie przed nim ostrzegał, co znaczyło, że musiał być niebezpieczny.
CZYTASZ
I forgot
Short StoryCześć, jestem Molly. Kim właściwie jestem? Obecnie nikim. A kim byłam? Kimś, kto przez całe życie myślał, że życie to fanfiction, przyjaźnie są na zawsze, a miłość jest piękna. Śmieszne. Myślisz tak, dopóki nie przejdziesz przez najgorsze piekło...