~'Prolog'~

25 3 0
                                    

~'Pov. Karl'~

Wieczorem siedziałem na łóżku. Płakałem, myślałem, lecz cały czas nie mogłem zasnąć choćby nie wiem co.
Bardzo chciało mi się spać a kłótnie rodziców w salonie mi w tym nie pomagały.. Czemu nigdy się nie pogodzą? Czemu musiałem urodzić się w takiej rodzinie? Zacząłem planować samobójstwo, bo cóż innego mi zostało? Mam niby przetrwać jeszcze 5 lat płacząc co noc i ciąć się?

Nie wytrzymałbym tego.. Po prostu bym nie wytrzymał. Dlatego zacząłem planować samobójstwo. Zapisałem w kalendarzu że skoczę z pobliskiego mostu 25 sierpnia.
Czemu 25? Ponieważ to wspaniała data! Urodziny mojej matki! Ale będzie miała prezent co? Śmiejąc się w końcu zasnąłem. Wykończony i zadowolony!

~' 25 sierpnia '~

Obudziłem się patrząc w sufit. Wziąłem do ręki telefon by sprawdzić godzinę oraz datę. Nadszedł dzień urodzin matki, czyli dzień zaplanowanego samobójstwa. Wstałem uśmiechając się.

Podeszłem do szafy, ubrałem czarne ubrania i wyszedłem z domu przez okno, tak jak zawsze. Szłem i szłem podziwiając świat. Ach ta przyroda... W dzień mojej śmierci jest taka piękna, a wcześniej była okropna..

No cóż, i tak do czasu mojego zaplanowanego samobójstwa zostało mi kilka godzin, ponieważ wejście na most, gdzie jest głęboko będzie otwarte dopiero o 9,  pójdę do sklepu i kupię energetyka.

Gdy już byłem w sklepie praktycznie wszyscy patrzyli się na mnie jak na ducha. No cóż! za 30 minut nim będę!
Pokierowałem się w alejkę z napojami, i zabrałem jeden napój energetyczny, który był mój ulubiony. Czyli Monster ultra inaczej mówiąc "biały". Poszłem do kasy i zapłaciłem, po czym wróciłem do mostu.

O dziwo był otwarty wcześniej. weszłam na barierkę i usiadłem na niej, po czym otworzyłem energetyka i wypiłem go.

Kończąc energetyka widziałem jak kilka osób przechodzi obok mnie ale mnie zignorowały. Typowe...
W końcu zgniotem puszkę, i rzuciłem ją w krzaki. Patrzyłem na wodę z nieskrytym zaciekawieniem. Czy na pewno umrę gdy w nią skoczę? Przecież umiem pływać, a moje ciało będzie się wypychać na powierzchnię! Może lepiej zanim skoczę podetnę jeszcze żyły? Zawsze noszę przy sobie żyletkę na wszelki wypadek.

Wyjąłem więc żyletkę z kieszeni i zacząłem ciąć się po bliznach na nadgarstkach. Nie żałowałem siły, chciałem by jak najwięcej krwi ze mnie "uszło". Krew lała się i lała z ran, a mi z oczu leciały łzy bólu, ale i też szczęścia że to wszystko się w końcu skończy.

Siedziałem na krańcu mostu, a nogi wisiały nad wodą. Gdy już miałem zamiar skakać, zatrzymał mnie chłopak. Około 17 letni chłopak o słodkim głosie, i ładnych włosach.
"Nie skacz! Nie masz sensu kończyć tego co możesz jeszcze mieć!"
Krzyczał gdy już chciałem skoczyć. Popatrzyłem na niego i myślałem po co mnie zatrzymuje. Nawet mnie nie zna.. Po co to robi? Da mu to jakąś satysfakcje czy coś w tym stylu? Nie ważne. Nie posłuchałem go. Skoczyłem.

Nie posłuchałem, ale się zakochałem~'KarlNap'~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz