𝓔𝓷𝓭 ~ 𝓟𝓻𝓸𝓵𝓸𝓰𝓾𝓮
Wyszliśmy ze szpitala szybkim krokiem. Zdenerwowany ojciec z rozmachem otworzył drzwi i pozwalił mi wejść pierwszej do samochodu, po czym sam usiadł na skórzanym fotelu. W pojeździe jedynie słychać było głośny trzask zamknięcia drzwi i przełknięcie śliny, przez kierowcę. Przekrzywiłam głowę w stronę ojca. Jego brązowe, lekko siwiejące włosy, były trochę przetłuszczone i zmierzwione przez brak pielęgnacji. Jego zdenerwowany wzrok skupiony był na zagłówku fotela przed nim. Milczałam jak zaklęta i wpatrywałam się w ojca zmartwiona. Przez ostatnie kilka dni nie myślał o niczym innym, jak o mamie uwięzionej w szpitalu. Nie dziwiłam się mu, też się martwiłam. Ostatnio jak ją odwiedzaliśmy była w złym stanie, ale podobno już się poprawiło.
Niestety nie pozwolono mi wejść do sali, więc czekałam na ojca na korytarzu. Kiedy wyszedł z pokoju, był zdenerwowany i nic nie powiedział mi o stanie zdrowia mamy.
W końcu w przypływie odwagi odezwałam się cicho, ale pewnie.
- Tato? Co teraz? - spojrzałam uważnie, na odwracającego głowę ojca.
Martwym wzrokiem wodził po mojej twarzy.
- Teraz skarbie, musimy być silni i trzymać się razem, dla mamy. - powaga w jego głosie przerażała mnie trochę, ale nie okazałam tego.
Podniosłam wysoko głowę i uśmiechnęłam się lekko, by dodać mu otuchy. Wiedziałam, że było mu ciężko bez niej, wszystkim, bez wyjątku brakowało mamy. Pojechaliśmy do domu. Już w wejściu tata zaczął wydawać polecenia swoim pracownikom. Polecił mi pójść pobawić się z siostrą, więc tak zrobiłam. A on sam poszedł zapewne do gabinetu. Małą kopię mamy znalazłam w pokoju zabaw. Siedziała wśród pluszaków i klocków, które układała z pełnym zaangażowaniem patrząc na instrukcję. Spojrzałam przelotnie na kolorową, kilkustronnicową książeczkę. Też kiedyś układałam takie klocki, ale teraz tata kupował mi bardziej zaawansowane zestawy, a same klocki były kilka razy mniejsze niż te, którymi bawiła się moją siostra. Wyciągnełam ją do ogrodu, który świecił pustkami odkąd babcia wyjechała. A zrobiła to miesiąc po wypadku mamy.
Pobawiłyśmy się w chowanego. Ukrywałyśmy się w krzakach i między drzewami w małym, gęstym lasku za domem. Tata nigdy nie pozwalał nam zaszywać się gdzieś w jego głębi. Podobno łączył się z wielkim lasem, ciągnącym się przez dziesiątki kilometrów, więc bał się, że się zgubimy. Skrupulatnie pilnowałyśmy się wzajemnie by nie zajść za daleko.
Jednak dziś w lasku zobaczyłam małą, drewnianą chatkę. Byłam ciekawa, czy tata wie co się w niej znajdowało. Przecież była na naszej posesji! Pobiegłam do domu, wraz z młodszą siostrą i wślizgnęłyśmy się go gabinetu taty.
Jeszcze przed wypadkiem, długie godziny przesiadywała tam mama. Dlatego tata miał pewnie pewien sentyment do tego miejsca i teraz on siedział tam dniami i nocami.
- Jesteś naszym prawnikiem i masz ją wyciągnąć! - tata uderzył dłonią zaciśniętą w pięść w biurko. - Masz zrobić wszystko by za tydzień stała tu przy mnie. Jestem pewien, że sobie poradzisz.- warknął i wtedy nas zobaczył. - To wszystko. - machnął dłonią odganiając mężczyznę z którym jeszcze przed sekundą rozmawiał.
Wyprostował się i wbił w nas swój stalowy, zimny wzrok. Nie straszył mnie już. Nie bałam się ani jego tonu głosu, ani poważnego spojrzenia. Pamiętałam czasy, kiedy nigdy nie traktował nas w tak oziębły sposób.
Dziewczynka koło mnie cofnęła się o pół kroku i zawiesiła głowę, jakby zrobiła coś złego. Nie spodobało mi się to. Wyprostowałam się i wytrzymałam spojrzenie ojca, mają nadzieję, że to moje posłane w jego stronę jest choć odrobinę podobne do jego.
Gdyby tylko mama tu była...
𝓘𝓪𝓶𝓐𝓘𝓦𝓘𝓛𝓐
CZYTASZ
My Bloody Legacy
Romance"Anielska twarz i diabelski charakter. Tak mogę go opisać. Przez niezliczone drogi, którymi przyszło mi kroczyć, dotarłam do celu. Do serca samego Włoskiego Diabła. Weszłam do jego życia, niczego nie świadoma, a potem po prostu oddałam duszę diabłu...