– W imię Boga wielkiego i jedynego, otwieram obrady divanu – głos sułtana rozbrzmiał w komnacie. – A więc... Jak wyglądają sprawy bieżące?
– Weneccy korsarze wciąż napadają na nasze statki– powiedział jeden z paszów.
– Musimy też obsadzić stanowisko gubernatora Kairu. Zbyt długo ta sprawa pozostaje nieruszona – wspomniał drugi.
– Należy też... – zaczął kolejny.
– Dlaczego Kair nie ma swojego gubernatora?
– Pasza odszedł dwa miesiące temu. Sułtan Murad nie zdążył wyznaczyć nikogo na jego miejsce.
– Mhm – mruknął. – Zatem poproszę o listę nominacji i wtedy kogoś wybiorę. Co z tymi statkami? A tak, korsarze. Co należy z tym zrobić?
– Myślę, że musimy zawezwać gubernatora Wenecji – wtrącił jeden z wezyrów.
– Nie wystarczy jeżeli będziemy wypływali na przeciw pirackim okrętom?
Ręka Ibrahima wzniosła się wysoko jak niegdyś Hezarfen, szybując nad Bosforem. Ten, który dokonał niemożliwego, a nazywali go szaleńcem. W obliczu gestu sułtana, wszyscy ulemowie zamilkli.
– To chyba dość skomplikowane. Niech zajmie się tym Wielki Wezyr; tak będzie najlepiej – rzekł z nadzieją, że w ten sposób podejmie najlepszą decyzję. – Zaraz, gdzie jest Kemankes?
***
Złociste promienie słoneczne wpadały przez pałacowe okna, rozświetlając dawno zapomniane kąty. Wiosna zbliżała się nieubłaganie; rozkwitały pierwsze kwiaty, ptaki na nowo budowały gniazda. Bosfor nie był już skuty lodem dzięki czemu w port znów przepełniały łodzie. Sułtanki zaczęły przyodziewać lżejsze suknie, a ciężkie futra lądowały w drewnianych skrzyniach, oczekując kolejnych zimowych mrozów. Wszyscy korzystali dziś ze świeżego powietrza, Valide również, przesiadując w ogrodzie.
– Dzięki Bogu zima przemija. Kto wie jakie nieszczęścia by jeszcze przyniosła – stwierdziła popijając czarną kawę, którą tak bardzo lubiła. – Na szczęście wszystko zaczyna się układać. Ibrahim poprowadził dziś pierwsze obrady – odparła uśmiechnięta. Haci, gdzie posłaniec, który miał przynieść wieści?
– Niebawem powinien tu być. Jeżeli mój stary wzrok mnie nie myli to właśnie go widzę.
Eunuch miał już swoje lata. Służył tu jeszcze za czasów sułtanki Handan i Safiye, lecz czas spędzony w pałacowych murach pozwolił mu zdobyć ogromne doświadczenie. Jego wzrok wciąż równał się z niejednym sokołem, słuch pozwolił wyciągnąć każdą haremową plotkę, choćby z podziemi. I tym razem się nie mylił, sługa był już nieopodal namiotu, pod którym odpoczywała Sułtanka.
CZYTASZ
[ Muhteşem Yüzyıl ] - Księżyc nosi twoje imię
FanfictionByłem jeszcze młody, gdy ujrzałem cię po raz pierwszy. Wyłoniłaś się z mroku, błyszcząc jaśniej niż gwiazdy, patrzące na nas z góry. Wtedy nie wiedziałem, że jesteś sułtanką. Oparte na serialu WS: Kösem