Rozdział 11

5K 485 69
                                    

-Mamo, ja wychodzę. Będę wieczorem.- odparł Andy, gdy wychodził z domu. Czekałam na niego na podjeździe wraz z jego ojcem.

-Mam już wejść?- zapytał mężczyzna lekko podenerwowany.

-Tak. Dzięki tato, że się na wszystko zgodziłeś. Mama potrzebuje teraz towarzystwa, a za mną już chyba nie chce gadać.- zażartował chłopak.

-Wiesz, że nigdy nie pogodziłem się z jej decyzją o rozwodzie. Bawcie się dobrze i życzcie mi powodzenia.-

-Nie będzie panu potrzebne.- powiedziałam. Tata Andy'ego zapukał do drzwi, a my ruszyliśmy w drogę.- Nie wygoni go?- zapytałam.

-Nie zrobi tego. Jeszcze się okaże, żze do siebie wrócą.-

-Byłoby super.- szliśmy powoli za rękę.

-Oby rodziców nie było. Zjedzą cię wzrokiem.-

-Są aż tacy źle? Słuchaj, razem jesteśmy nie do pokonania.-

-Zobaczymy.- wyciągnęłam klucze i weszłam do środka. Było cicho, więc mieliśmy szczęście. Pociągnęłam chłopaka od razu do mojego pokoju.

-Ładnie tu masz. Tak dziewczęco.- stwierdził.

-Nie marudź.- rzuciłam bluzę na krzesło.

-Nic nie zrobiłem. Chodź do mnie.- siedział na łóżku i podał mi dłoń. Usiadłam ma na kolanach.

-Moja mam kończy pracę o 16.- rzekłam.

-Mamy sporo czasu. Co chcesz robić?- poprawił mi włosy.

-A ty co byś chciał? Dzisiaj ty wybierasz.-

-Chcę ciebie.- pocałował mnie.

-Masz słabe upodobania.- pchnęłam go na łóżko. Ten delikatnie podciągnął mi koszulkę, a następnie pozbył sie jej. Zgrabnym ruchem zamieniliśmy się miejscami. Wplotłam palce w jego farbowane włosy. Poczułam, że robi się zbyt zachłannie.- Chcesz się kochać?- zapytałam nagle.

-W sensie uprawiać seks?- pzerwał.

-Tak.-

-Tak.- wrócił do całowania mnie.

-A masz gumki?-

-Tylko Orbit.- zaśmiał się.

Wyszłam z łazienki po prysznicu. Nadal miałam mokre włosy, ale nie chciałam ich suszyć. Ponoś wygląda to seksownie. 

-I jak, nie było źle? Bolało?- zapytał chodząc po pokoju.

-Nie. Nie martw się tak. To tylko seks.- odparłam.

-No ale bez zabezpieczenia. Zrobimy test za kilka dni i połkniesz ta tabletkę "dzień po". Jaki za mnie kretyn. Mołem siepowstrzymać.- walnął się w czoło.

-Daj spokój. Przecież nie zajdę w ciążę za pierwszym razem.-

-Jesteś pewna?- 

-Tak głupku.- ucałowałam go.- Chodź na lody.- poszliśmy do kuchni. Wzięłam pudełko ciasteczkowych lodów i nałożyłam je do szklanek. Usiedliśmy przy stole.

-A co, jeśli cię zapłodniłem?- zaśmiał się, ale mówił poważnie.

-Możesz nie gadać o tym przy jedzeniu?- upomniałam go.

-Mogę.- nie powiedział więcej, tylko szybko opróżnił swój pucharek.

-Dlaczego tak się o to boisz?- zapytałam.

-O twoją ciażę? Bo mi na tobie zależy, a nie jesteśmy gotowi na dziecko.

-Jaki pewniak. A może ja specjalnie zwabiłem cię tutaj, bo chciałam mieć dzidziusia?-

-Nie żaruj. Ciekawe jak tam moi rodzice.- zmienił temat.

-Mam przeczucie, że będzie dobrze.-

-Ufam ci. W końcu to był twój plan.-

-Jak sięnie uda, to zgonisz winę na mnie? Wielkie dzięki.- udałam obrażoną.

-Nie powiedziałem tego.- bronił się.

-Pomyślałeś. Wystarczyło.- wtedy ktoś wszedł do domu.

-Cześć Hope.- odparł mój tata. Andy podskoczył na krześle.

-Witam pana. Mam na imię andy.- szybko się przedstawił i uścisnął mu dłoń.

-Cześć. Nie kojarzę cię.- zmierzył go wzrokiem.

-Bo nie widziałeś moich znajomych.- rzuciłam.

-Możliwe.- był podejrzliwy.- Co wy tu robicie?-

-Kot Andy'ego nasikał na mnie, więc przyszłam się ogarnąć. Andy kupił lody, które miały byc przeprosinami.- wymyśliłam.

-Aha. Będę u siebie.- odszedł.

-Hahaha szkoda, że nie widziałes swojej miny. Bałeś się.- żartowałąm z niego.

-Co? Nie. Byłem tylko zaskoczony. To odpowiednie słowo.-

-Yhym, jasne.- złapałam go za szlówkę i przyciągnęłam do siebie.

-Twój tata jest u siebie. Nie wiem, czemu mówiłaś, że są tacy źli. Wygląda na normalnego gościa.-

-Bo nie ma tu mamy. Wtedy zaczyna się wojna.-

-Chciałbym to zobaczyć.-

-Nie ma mowy.

-Hope, wychodzisz gdzies dzisiaj?- wyjrzał tata z pokoju.

-Mamy plany?- zapytałam Biersack'a.

-Nie.- wzruszył ramionami.

-Zostaję w domu. A co?- przypomniała mi sięjego ostatnia impreza z kolegami, gdy kazał mi wyjść.

-Miałem ci nie mówić. Mama załatwiła prawnika w sprawi rozwodu i przyjdzie dzisiaj obgadać kilka spraw. Wolałbym, żebys tego nie słuchała.- powiedział.

-To nie problem. Pójdziemy posiedziec z moją mamą.- zaproponował Andy.

-Dobrze, tylko uważaj na nią.-

-Obiecuję.- tata wrócił do swojego pokoju.

-Słyszałeś? Rozwodzą się.-

-To dobrze, czy nie?- zapytał.

-Jakiś czas temu skakałabym z radości, ale teraz sama nie wiem.-

-Hej, tez przez to przechodziłem.Nie jest tak strasznie. Wysusz włosy i będziemy się zbierać. Nocujesz dziś u mnie.- dodał.

-A obiecasz, że nie zaciążę?- zakpiłam z niego.

-Zwariuję.- załapał się za głowę, a ja zaczęłąm się śmiać z jego miny.

Teraz tak, przepraszam, że wymagam od Was komentarzy, ale mam tak, że potrzebuję dowodu na to, że opłaca się to ciągnąć :) Spadły wyświetlenia i komentarze, więc mam wrażenie, że coś spierdoliłam za przeproszeniem. Jeśli coś Wam się nie podoba, to śmiało piszcie, a postaram siępoprawić fabułę czy coś :)

+Nie sprawdzałam błędów, więc za nie przepraszam.

Unbroken | Andy Biersack (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz