-Mamo, ja wychodzę. Będę wieczorem.- odparł Andy, gdy wychodził z domu. Czekałam na niego na podjeździe wraz z jego ojcem.
-Mam już wejść?- zapytał mężczyzna lekko podenerwowany.
-Tak. Dzięki tato, że się na wszystko zgodziłeś. Mama potrzebuje teraz towarzystwa, a za mną już chyba nie chce gadać.- zażartował chłopak.
-Wiesz, że nigdy nie pogodziłem się z jej decyzją o rozwodzie. Bawcie się dobrze i życzcie mi powodzenia.-
-Nie będzie panu potrzebne.- powiedziałam. Tata Andy'ego zapukał do drzwi, a my ruszyliśmy w drogę.- Nie wygoni go?- zapytałam.
-Nie zrobi tego. Jeszcze się okaże, żze do siebie wrócą.-
-Byłoby super.- szliśmy powoli za rękę.
-Oby rodziców nie było. Zjedzą cię wzrokiem.-
-Są aż tacy źle? Słuchaj, razem jesteśmy nie do pokonania.-
-Zobaczymy.- wyciągnęłam klucze i weszłam do środka. Było cicho, więc mieliśmy szczęście. Pociągnęłam chłopaka od razu do mojego pokoju.
-Ładnie tu masz. Tak dziewczęco.- stwierdził.
-Nie marudź.- rzuciłam bluzę na krzesło.
-Nic nie zrobiłem. Chodź do mnie.- siedział na łóżku i podał mi dłoń. Usiadłam ma na kolanach.
-Moja mam kończy pracę o 16.- rzekłam.
-Mamy sporo czasu. Co chcesz robić?- poprawił mi włosy.
-A ty co byś chciał? Dzisiaj ty wybierasz.-
-Chcę ciebie.- pocałował mnie.
-Masz słabe upodobania.- pchnęłam go na łóżko. Ten delikatnie podciągnął mi koszulkę, a następnie pozbył sie jej. Zgrabnym ruchem zamieniliśmy się miejscami. Wplotłam palce w jego farbowane włosy. Poczułam, że robi się zbyt zachłannie.- Chcesz się kochać?- zapytałam nagle.
-W sensie uprawiać seks?- pzerwał.
-Tak.-
-Tak.- wrócił do całowania mnie.
-A masz gumki?-
-Tylko Orbit.- zaśmiał się.
Wyszłam z łazienki po prysznicu. Nadal miałam mokre włosy, ale nie chciałam ich suszyć. Ponoś wygląda to seksownie.
-I jak, nie było źle? Bolało?- zapytał chodząc po pokoju.
-Nie. Nie martw się tak. To tylko seks.- odparłam.
-No ale bez zabezpieczenia. Zrobimy test za kilka dni i połkniesz ta tabletkę "dzień po". Jaki za mnie kretyn. Mołem siepowstrzymać.- walnął się w czoło.
-Daj spokój. Przecież nie zajdę w ciążę za pierwszym razem.-
-Jesteś pewna?-
-Tak głupku.- ucałowałam go.- Chodź na lody.- poszliśmy do kuchni. Wzięłam pudełko ciasteczkowych lodów i nałożyłam je do szklanek. Usiedliśmy przy stole.
-A co, jeśli cię zapłodniłem?- zaśmiał się, ale mówił poważnie.
-Możesz nie gadać o tym przy jedzeniu?- upomniałam go.
-Mogę.- nie powiedział więcej, tylko szybko opróżnił swój pucharek.
-Dlaczego tak się o to boisz?- zapytałam.
-O twoją ciażę? Bo mi na tobie zależy, a nie jesteśmy gotowi na dziecko.
-Jaki pewniak. A może ja specjalnie zwabiłem cię tutaj, bo chciałam mieć dzidziusia?-
-Nie żaruj. Ciekawe jak tam moi rodzice.- zmienił temat.
-Mam przeczucie, że będzie dobrze.-
-Ufam ci. W końcu to był twój plan.-
-Jak sięnie uda, to zgonisz winę na mnie? Wielkie dzięki.- udałam obrażoną.
-Nie powiedziałem tego.- bronił się.
-Pomyślałeś. Wystarczyło.- wtedy ktoś wszedł do domu.
-Cześć Hope.- odparł mój tata. Andy podskoczył na krześle.
-Witam pana. Mam na imię andy.- szybko się przedstawił i uścisnął mu dłoń.
-Cześć. Nie kojarzę cię.- zmierzył go wzrokiem.
-Bo nie widziałeś moich znajomych.- rzuciłam.
-Możliwe.- był podejrzliwy.- Co wy tu robicie?-
-Kot Andy'ego nasikał na mnie, więc przyszłam się ogarnąć. Andy kupił lody, które miały byc przeprosinami.- wymyśliłam.
-Aha. Będę u siebie.- odszedł.
-Hahaha szkoda, że nie widziałes swojej miny. Bałeś się.- żartowałąm z niego.
-Co? Nie. Byłem tylko zaskoczony. To odpowiednie słowo.-
-Yhym, jasne.- złapałam go za szlówkę i przyciągnęłam do siebie.
-Twój tata jest u siebie. Nie wiem, czemu mówiłaś, że są tacy źli. Wygląda na normalnego gościa.-
-Bo nie ma tu mamy. Wtedy zaczyna się wojna.-
-Chciałbym to zobaczyć.-
-Nie ma mowy.
-Hope, wychodzisz gdzies dzisiaj?- wyjrzał tata z pokoju.
-Mamy plany?- zapytałam Biersack'a.
-Nie.- wzruszył ramionami.
-Zostaję w domu. A co?- przypomniała mi sięjego ostatnia impreza z kolegami, gdy kazał mi wyjść.
-Miałem ci nie mówić. Mama załatwiła prawnika w sprawi rozwodu i przyjdzie dzisiaj obgadać kilka spraw. Wolałbym, żebys tego nie słuchała.- powiedział.
-To nie problem. Pójdziemy posiedziec z moją mamą.- zaproponował Andy.
-Dobrze, tylko uważaj na nią.-
-Obiecuję.- tata wrócił do swojego pokoju.
-Słyszałeś? Rozwodzą się.-
-To dobrze, czy nie?- zapytał.
-Jakiś czas temu skakałabym z radości, ale teraz sama nie wiem.-
-Hej, tez przez to przechodziłem.Nie jest tak strasznie. Wysusz włosy i będziemy się zbierać. Nocujesz dziś u mnie.- dodał.
-A obiecasz, że nie zaciążę?- zakpiłam z niego.
-Zwariuję.- załapał się za głowę, a ja zaczęłąm się śmiać z jego miny.
Teraz tak, przepraszam, że wymagam od Was komentarzy, ale mam tak, że potrzebuję dowodu na to, że opłaca się to ciągnąć :) Spadły wyświetlenia i komentarze, więc mam wrażenie, że coś spierdoliłam za przeproszeniem. Jeśli coś Wam się nie podoba, to śmiało piszcie, a postaram siępoprawić fabułę czy coś :)
+Nie sprawdzałam błędów, więc za nie przepraszam.