1. Wycie syren.

33 4 0
                                    

 Wyćwiczony refleks pozwolił mu na szybkie uchylenie się przed nadlatującym kieliszkiem do wina z którego Clara właśnie wysączyła resztkę czerwonego alkoholu. Brandon nie odwrócił się, żeby spojrzeć na to gdzie wylądował. Usłyszał jak rozbija się o ścianę salonu ich własnego mieszkania

– Jesteś pieprzoną gnidą. I do tego beznadziejną! - wykrzyczała do niego wstawiona żona.

Mężczyzna otarł z czoła kropelki wina które musiały prysnąć podczas feralnego lotu naczynia. Czasami tak wyglądały ich wieczory, przyzwyczaił się, jednak od pewnego momentu były to nie tylko weekendowe wypady, które wydarzały się sporadycznie. Clara była agresywna po alkoholu, ale na początku ich pięcioletniego małżeństwa ta złość nigdy nie była skierowana w jego kierunku. Zazwyczaj bywały to osoby, których aktualnie nie było w jednym pomieszczeniu z kobietą, a zmiana celu wyładowywania złych emocji nastąpiła u niej jakieś dwa lata temu. Brandon nie chciał się użalać nad sobą, w żadnym wypadku, lecz od dłuższego czasu wszystkie obelgi i cała furia jaką potrafiła w sobie skupiać ta drobna brunetka skupiała się tylko i wyłącznie na jego osobie.

Sam Brandon nigdy nie był agresywny. Może kiedyś w czasach młodości bił się z kumplami raz czy dwa, ale odkąd zaczął studiować medycynę, z czasem wyzbył się z siebie wszelakich złych emocji. Zwłaszcza, że specjalizacja którą sobie wybrał wręcz tego wymagała. Przyszły chirurg nie mógł się nigdy dać im ponieść. Dlatego również i dziś przyjął tę samą taktykę uspokojenia swojej żony. Podniósł dłonie w geście poddania i spróbował do niej podejść.

– Kochanie, uspokój się. Wiesz, że ta awantura do niczego nas nie zaprowadzi. Jesteś pijana. Położysz się spać i zobaczysz że jutro nie będziesz niczego pamiętać.
– Pierdol się! Ty i te twoje głupie gadki. Możesz je sobie wziąć i nabierać na nie pacjentów, nie mnie!

Brandon zignorował jej obelgi i podchodził bliżej. Wierzył, że czułe podejście odniesie skutek i uda mu się doprowadzić Clarę do porządku.

– Nie musimy tego eskalować bardziej. Za chwilę jadę na dyżur, a Ty prześpisz się spokojnie do rana i między nami będzie wszystko okej.

Zobaczył, że żona robi tą samą minę, która oznaczała sekundy do jej wybuchu płaczu i za chwilę dał się słyszeć jej głośny szloch.

– Nigdy nie będzie okej, rozumiesz?! Nigdy! Dobrze wiesz, że moim marzeniem było mieć dzieci, a odkąd... – nie dokończyła u rozpłakała się na dobre.
Wyciągnął do żony ręce, ale ta odepchnęła go i rzuciła się do drzwi wyjściowych. Brandon nie pobiegł za nią. Był wykończony psychicznie, a czekała go jeszcze praca. Wiedział zresztą jak to się skończy. Clara wsiądzie w samochód, pojedzie do Eleanor, swojej najlepszej przyjaciółki i za jakiś czas wróci do domu.

Fakt, tu miała rację. Ich relacje posypały się w drobny mak kiedy bezskutecznie starając się o dziecko, w końcu wylądowali w klinice leczenia bezpłodności. Diagnoza lekarza była jednoznaczna - mają nikłe szanse na posiadanie biologicznego dziecka. Oczywiście, że jeśli chodzi o posiadanie dziecka, to nie był jeszcze koniec możliwości, przecież mogli adoptować. Jednak Clara się uparła, a zwłaszcza jej rodzice, którzy czasami zachowywali się jakby ich córka wręcz po to się urodziła, żeby dać im wnuki. Brandon czasami myślał że to właśnie ich punkt widzenia wyprał mózg jego żonie i to dlatego między nimi się wszystko popsuło.

Osunął się zmęczony na krzesło przy wyspie kuchennej i schował w twarz w dłoniach. Nie była to łatwa sytuacja, a zdarzały się takie chwile, że w akcie próby desperackiego uratowania ich relacji zgodziłby się na zdradę, bądź nawet wykorzystanie surogatki, jednak wtedy to Brandon bał się, że nie zaakceptuje takiego dziecka. Co innego adopcja.

Usłyszał jak Clara uruchamia silnik i gwałtownie rusza z podjazdu. Kierunek, Eleanor, pomyślał i na chwilę ucieszył się że ma święty spokój i może przygotować się do pracy. Wstał z miejsca i ruszył w kierunku swojego gabinetu, by zabrać swoją aktówkę.

Ktoś patrzący na ich sytuację z boku mógłby pomyśleć, że to zwyczajne niedopasowanie, zarówno pod względem charakterów, jak i biologicznym, ale to również nie było takie proste. Kiedy Clara w ogóle poruszyła z rodzicami temat rozwodu, Ci znów nie zawahali się pokazać jak wspaniałymi ludźmi są i stanowczo jej tego zakazali. Stwierdzili, że ich córka w życiu nie znajdzie sobie lepszej partii niż chirurg z przyszłością.

Spakował wszystkie potrzebne dokumenty i uśmiechnął się gorzko na wspomnienie swojej propozycji rozwiązania sytuacji.

Gdy Clara mu o tym opowiedziała, uznał że to on wyjdzie z inicjatywą rozwodu i to było najgorsze co mógł zrobić. Nigdy w życiu nie widział jej tak rozhisteryzowanej. Powiedziała, że rodzice nigdy w to nie uwierzą, zawsze będą ją obwiniać o to, że wszystko spieprzyła i że jak Brandon od niej odejdzie, to się zabije.

W takim układzie pozostawała im nadzieja na to że nikłe szanse o których mówił lekarz w klinice jednak się znajdą, bo z dnia na dzień Clara stawała się coraz gorsza. Brandon kochał ją ponad życie, ale coraz częściej starał się myśleć, że gdyby zaryzykował odejście, to może groźby żony okazałyby się tylko pustymi słowami?
Otrząsnął się i nabrał kilka spokojnych wdechów. Teraz musiał odstawić rodzinne problemy na bok, oczyścić umysł podczas drogi do szpitala i skupić się na ratowaniu ludzkiego życia. Nie nazywał tego pracą, bo wtedy brzmiało to jakoś mniej motywująco. Zerknął na zegarek. Miał jeszcze godzinę, a do szpitala o tej porze jedzie się jakieś kilkanaście minut. To dobrze, zawsze to lepiej mieć więcej czasu na uspokojenie emocji.

Kiedy wsiadał do auta, z daleka usłyszał wycie syren karetki i pomyślał, że właśnie rozpoczyna się kolejna noc ratowania świata...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Primum Non NocereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz