[3]

20 2 1
                                    

Drogę ze szkoły do domu pokonałam biegiem. Nie mogłam się doczekać chwili, w której będę mogła zobaczyć Teddy’ego! Zdyszana wpadłam z impetem do mieszkania. Korytarz był przepełniony różnej wielkości walizkami. Lawirując zręcznie między nimi przeszłam z holu do salon. Rodzice stali odwróceni w moją stronę rozmawiając o czymś z przejęciem z jakimś wysokim mężczyzną. Gdy zauważyli moje wejście, ów mężczyzna zwrócił się w moją stronę. Nagle z wielką prędkością pobiegłam w jego stronę i skoczyłam mu w ramiona prawie dusząc go uściskiem.

- Teddy! – wydyszałam i przytuliłam go z całej siły. Po tym pokazie miłości mój brat odstawił mnie ostrożnie na ziemię. Totalnie się zmienił przez ten rok. Jego pogodną twarz zdobił kilkudniowy zarost, natomiast jej rysy zmężniały. Ted miał tak naprawdę na imię Theodor, ale ja od zawsze nazywałam go skrótem. Miał 21 lat, czyli był 4 lata starszy ode mnie. Studiował medycynę w Seattle, w Waszyngtonie. Zawsze był mi bliski.

- Hej, hej Danielle! Ale urosłaś. Chyba nie mogę cię już dłużej nazywać skrzatem – uśmiechnął się i potargał mi włosy. Odpowiedziałam mu przyjaznym kuksańcem.

- Dobrze był w domu, he? – zapytałam. Mogłabym przysiąc, że przez twarz przebiegł mu cień smutku, ale zaraz zastąpił go jeszcze szerszym uśmiechem.

Na kolację tata przygotował swoje popisowe danie frittatę ze szpinakiem, pomidorami i serem.

- Ted, opowiedz nam trochę o życiu lekarza. Ile istnień uratowałeś? – spytałam z zaciekawieniem. Jeszcze nie mówiłam o tym rodzicom, ale również chciałabym studiować medycynę. Uważam, że to niesamowite, iż dzięki rozwojowi techniki jesteśmy w stanie wyleczyć coraz więcej wcześniej nieuleczalnych chorób.

- Spokojnie, siostro, póki co miałem tylko kilka godzin zajęć praktycznych. Cała reszta mojej wiedzy opiera się na tonach podręczników. Nie mam czasu na nic innego poza nauką. Nie mam nawet życia towarzyskiego – powiedział jak przestrogę.

- Theodorze, nie bądź taki skromny – zaczęła mama. Nigdy nie używała jego pełnego imienia. No chyba, że w ważnych sytuacjach. Ostatni raz słyszałam je, gdy powiedziała nam o śmierci dziadka. – Nie nazwałabym twojego życia towarzyskiego ubogim – powiedziała i uśmiechnęła się do syna.

Spojrzałam na nich pytającym wzrokiem. O co im chodziło? Czyżby coś złego się stało?

- No, Theo, nie trzymaj siostry w niepewności – zachęciła mama.

Z przejęcia wzięłam spory łyk wody w usta.

- Um… Ten teges… - zaczął niepewnie Ted.

- Theo ma narzeczoną! – wykrzyknęła mama, prawdopodobnie nie mogąc wytrzymać dumy. Cała zawartość mojej jamy ustnej znalazła się w jednej chwili w powietrzu ochlapując wszystko i wszystkich dookoła.

- Słucham? – wykrzyknęłam z niedowierzaniem. Nawet nie wiem co wtedy czułam. Radość, że mój brat wreszcie znalazł szczęście, irytację, że jestem ostatnią osobą, która się o tym dowiedziała czy żal, że mój braciszek nie będzie już nigdy mój?

- The-o ma na-rze-czo-ną – powiedziała mama wyraźnie. – Jest zaręczony!

- Jak długo? – zdołałam jedynie powiedzieć. Do oczu zaczęły mi napływać łzy. Zdecydowanie łzy szczęścia. Co  z tego, że nie będę go mieć na własność? To mój starszy brat i chcę, aby był szczęśliwy.

- W sumie to od kilku dni – odezwał się Ted. – Ale dopiero dziś zdecydowałem się komukolwiek powiedzieć. Póki co, wolimy to trzymać w tajemnicy. Jesteście więc pierwszymi osobami, które się o tym dowiedziały.

- To… wspaniale – powiedziałam i uśmiechnęłam się szczerze. Wiedziałam, że Teddy zrozumie. On zawsze rozumiał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 28, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dream catcherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz