Rozdział I

9K 229 328
                                    

-Lilka! - krzyknąłem na całe gardło by jakoś przywrócić ją do świadomości i zwrócić jej uwagę - Uważaj!

Biegłem najszybciej jak potrafię - wykorzystując całą siłę - w jej stronę. Nie mogłem pozwolić, żeby coś się jej stało. Coś więcej niż do tej pory. Widziałem, że nie mają z nią łatwo. Graj na czas Lilka... proszę. Byłem już naprawdę blisko, gdy jej ciało stało się bezwładne i wciągnęli ją do SUV-a. Kurwa nie. Nie. Nie.

-Nie!

Krzyknąłem na całe gardło, gdy wiedziałem, że ich nie dogonię. Mimo wszystko biegłem ile miałem sił. W końcu się zatrzymałem. To nie ma sensu. Nie dogonię ich w taki sposób.

-Kurwa. - kopnąłem z całej siły w śmietnik obok - Myśl. - sam sobie rozkazałem.

Zrobiłem głęboki wdech i ruszyłem w stronę rezydencji. Po dziesięciu minutach wbiegłem do środka. Udałem się do pokoju, gdzie ostatnio widziałem wszystkich. Z hukiem otworzyłem drzwi. Byli tam. Stali i uważnie mi się przyglądali.

-Josh, gdzie nasz córka. - zapytał Pan Evans.

-Zjebałem... - wymamrotałem pod nosem, na tyle cicho żebym tylko ja słyszał.

-Josh gdzie jest Lily? - zapytał spokojnie Dylan.

-Porwali ją. Ja... - przerywam na chwilę, po czym podnoszę na nich wzrok - Ja nie mogłem nic zrobić. Starałem się. Chciałem żeby ich zauważyła, ale ona...

-Josh spokojnie... - zaczął Dylan

-Jak mam być kurwa spokojny, jak porwali osobę, którą kocham?!

Zacząłem krzyczeć. Jeszcze nigdy nie czułem tyle emocji w jednej chwili. Byłem zły, samotny, zszokowany i przerażony jednocześnie. Najgorszą rzeczą jaką mogli teraz zrobić - było uspakajanie mnie.

-Uwierz jestem przerażony tak samo jak ty, ale oboje wiemy, że ją znajdziemy. Lilka jest silna. Da radę. Musi.

No właśnie musi, ale jak długo da radę? Muszę ją znaleźć. Wybiegłem z pokoju i znowu udałem się przed dom. Zauważyłem, że chłopacy pobiegli za mną.

-Jechali główną ulicą, w lewo z naszego wyjazdu.

Szybko wsiadłem do auta i ruszyłem w kierunku, gdzie ostatnio widziałem tamten samochód. Nie mogli aż tak daleko pojechać. Nie mogłem tak stracić Lily, ona nie może zgasnąć. Nie mój promyk w tym jebanym mrocznym świecie, który właśnie się jej udzielił.

Ruszyłem z piskiem opon, nie interesowało mnie już nic. Jeszcze nigdy w życiu nie jechałem tak szybko. Drogi były puste, więc to wykorzystałem. Patrzyłem wszędzie, miałem tylko jeden cel - odzyskać Lily. Moją Lily.

Za mną nie było nawet widać chłopaków. Nikogo nie było, aż do czasu. W oddali zobaczyłem SUV-a, takiego jak wtedy. Ku mojemu zdziwieniu nie jechał szybko, może mnie nie widzi. Innej opcji raczej nie ma. Dodałem jeszcze więcej gazu, tym samym doganiając tamten samochód. Wyprzedziłem go i stanąłem w poprzek blokując całą drogę. Kierowca gwałtownie się zatrzymał. W amoku wysiadłem z samochodu. Kilka kroków i byłem przy drzwiach SUV-a. Gwałtownie je otworzyłem.

-Gdzie... - zamilkłem, gdy tylko zauważyłem w samochodzie starszego mężczyznę razem z żoną - Kurwa... - zrobiłem głęboki wdech - Przepraszam.

Jakim cudem oni uciekli? Wróciłem do swojego samochodu i zjechałem na bok. Małżeństwo naprawdę szybko odjechało. W sumie nie dziwię się im - jakiś gangus wpakował się prawie im w samochód. Dobrze, że nie wyjąłem broni. Nie chciałbym być powodem czyjegoś zawału. Znaczy się tylko niewinnych ludzi, reszta może zdychać. Spojrzałem przez okno i zauważyłem samochody przyjaciół. Dylan od razu wysiadł i podbiegł do mnie.

Queen Of Destiny || ZOSTANIE WYDANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz