Siedzę w czarnym volkswagenie w bocznej uliczce w Moskwie, jest 23:15 i czekam na moją przesyłkę. Wcześniej zamontowałam małą kamerkę na rogu uliczki aby mieć idealny podgląd na to co dzieje się dookoła.
Mam na imię Connor Dawney mam 20 lat i wykonuję misję na zlecenia Nicka Fury'ego tym razem jest to odebranie paczki od innego przemytnika, który nie ma za dobrej relacji z Tarczą. Nie jestem agentką, ale mam układ z Fury'm ja mu załatwiam towar a on mi daje ochronę no i zarobek.
W końcu po koło godzinie czekania przyszedł mój cel. Biorę pistolet i chowam za pasem, a elegancki ozdobny nożyk który imituje spinkę zapięłam z boku moich brązowych włosów. Wysiadam z auta biorąc przy tym walizkę do podmianki i idę lekko na około aby wyjść z drugiej strony następnie "przypadkiem" wpadam na mężczyznę i udaję uroczą, i zawstydzoną.
-Przepraszam - mówię przesadnie uroczym głosem - Nic się panu nie stało, straszna ze mnie niezdara. - kontynuuje pomagając wstać facetowi na moje szczęście walizka wylądowała pół metra za nim więc wykorzystując okazję podmieniam przedmioty - Proszę i jeszcze raz przepraszam- podaję mu podłożoną walizkę.
- Na drugi raz uważaj jak chodzisz - wysyczał i z impetem wyrwał mi obiekt z ręki. Sama biorę odpowiednią walizkę i kieruje się do auta. Obeszło się bez awantury coś nowego. Uśmiecham się pod nosem na myśl, że już jutro po południu będę w NY i wrócę do jaskini którą nazywam domem.
* 8 godzin później
Lecę już samolotem jest 8:24 i jem zapiekankę kupioną na lotnisku przed wylotem. Nie było większych problemów z wejściem na pokład głównie dlatego, że na lotnisku było kilku agentów tarczy. Kiedy kończyłam jeść zapiekankę pojawił się komunikat od pilota o jeszcze godzinie lotu. Po skończeniu posiłku zabrałam się za książkę, ale oczywiście coś albo raczej ktoś musi przerwać mi spokój a tym ktosiem był nikt inny niż sam Nick. Napisał, że dzisiaj chce się spotkać w Avengers Tower. Mój szósty zmysł podpowiada mi, że może to być podstęp do czegoś, ale nie jestem pewna do czego.
Po 3 godz. jestem już przed budynkiem. Wychodzę z auta i pewnym krokiem wchodzę do środka. Jest tu więcej agentów niż się spodziewałam. Szybko pokonuje dystans do windy, naciskam przycisk i jadę na 25 piętro gdzie według wiadomości miał już czekać na mnie Fury.
Odwracam się i poprawiam wysokiego kitka patrząc w lustro znajdującego się naprzeciw wejścia do windy, wcześniej odkładam plecak wraz z walizką na podłogę patrzę na swoje odbicie w lustrze skanując swoją twarz spotykam spojrzenie niebiesko-fioletowych oczu mojego odbicia. Jestem ubrana w zgniłozieloną wiatrówkę, za dużą czarną koszulkę z przejaśnieniami i nadrukiem czarnego motyla do tego jeansy rurki oraz jasno brązowe kozaki za kolano na lekkim podwyższeniu. Odwracam się przodem do wyjścia kiedy drzwi windy zaczynają się otwierać.
Wchodzę do pomieszczenia i jako pierwszy rzuca mi się w oczy Nick ze swoim lodowatym wyrazem twarzy i nieśmiertelnym płaszczu, w swoim stroju bojowym mam podobny, tylko ciemno bordowy oraz krótszy. Jednak nie był sam, w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze 9 innych osób a po ich wyglądzie szybko stwierdziłam, że są to słynni Avengers. Jednak zastanawiało mnie jedno po co chciał się widzieć akurat tu przy nich?
-Poczta do Nicka Fury'ego!- mówię głośno podchodząc do mojego zleceniodawcy pokazując mu walizkę którą unoszę nad głowę- Dlaczego chciałeś się widzieć tu a nie w bazie jak zawsze?-pytam podając mu walizkę i dobierając zapłatę. Otwieram kopertę i zaczynam przeliczać banknoty.
- Przedstawiam wam jedną z najlepszych przemytników Connor Dawney bardziej znaną jako Banshee.-Od razu po wypowiedzeniu tych słów przez Fury'ego przestaje liczyć pieniądze i zaczynam patrzeć na niego podejrzliwie.
CZYTASZ
Marvel || one-shots
FanfictionNazwa mówi wszystko zapraszam do czytania ;3 Z góry przepraszam za błędy wszelkiej maści. Będą się też pojawiać historie 18+ i będą one oznaczone dlatego młodszych czytelników proszę o nie czytanie ich.