Zakon

72 1 0
                                    

Szłam szybkim krokiem do głównej sali, kula się znów uaktywniła 3 raz warto zaznaczyć, że to dopiero maj a zwykle aktywuje się 4 razy w ciągu całego roku. 

Moja długa niebieska sukienka sięgająca do podłogi ciągnęła się za mną od szybkiego chodu, a moje ciemno brązowe długie włosy lekko podskakiwały przy każdym kroku.

W końcu dotarłam do odpowiedniego pomieszczenia a w nim czekały już reszta rady. Ściany od połowy w dół były w ciemnym drewnie takiego samego odcienia jak meble, górna połowa miała odcień jasnego beżu, który dobrze współgrał z bogato postawionymi zielonymi roślinami które ozdabiały ośmiokątne pomieszczenie. Na samym środku sali znajdował się również ośmiokątna niska kolumna na której ustawiona była jasna biało-błękitna kula. Kiedy zobaczyłam pulsujący światłem przedmiot przystanęłam na chwilę w drzwiach po czym szybkim krokiem podeszłam do moich towarzyszek.

- Co się dzieje? Nowa wiedźma?- zapytałam zdenerwowana

- Jak byś zgadła.- To już 3 przebudzenie w ciągu ostatnich 4 miesięcy-powiedziała czarnoskóra kobieta z czarną peleryną, która okalała jej bardzo ciemną pomarańczową sukienkę- Chyba powinnyśmy jakoś zareagować?

- A co twoim zdaniem mamy zrobić Ericka?-odezwała się Azjatka w zgniło zielonej sukni - Mamy pozbywać się tych dziewczynek? Zostawiać je same sobie tak jak w Sokovi?- zapytała z  oburzeniem.

- To nie był nasz wybór Lidia. -odparła Cynthia podnosząc wzrok z nad kuli tym samym poprawiając swoje rude włosy mocno kontrastujące z jej jasno błękitną praktycznie białą sukienką - Nic nie mogłyśmy zrobić.- powiedziała z żalem.

- Dobrze koniec! - wypaliłam widząc że Lidia otwiera usta - Mamy masowe przebudzenie, a to oznacza całą masę roboty. - Pamiętacie co było w 83. 17 wieku?- Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie w akademii było niezłe zamieszanie z tymi wszystkimi dzieciakami.

- O matko nie przypominaj mi o tym.

- Fakt lekko nie było.-skwitowała Ericka - I coś czuję, że teraz też nie będzie.

- Gdzie się tym razem wybieramy?-zapytałam z chytrym uśmiechem

- Nowy York

- No to ubierać się i idziemy.-powiedziała Lidia idąc do swojego pokoju tak jak reszta z nas aby wziąć peleryny.

Kiedy wszystkie się zebrałyśmy na zewnątrz Ericka już tam na nas czekała. Ustawiłyśmy się w odpowiedniej ułożeniu aby rzucić zaklęcie teleportujące i przenieść się do Nowego Yorku. Po chwili byłyśmy już na miejscu przed odpowiedni budynkiem.

 Blok był zbudowany z czerwonej cegły, wyglądał na stary i pewnie taki był. Powiedziałam reszcie, żeby zostały na dole i w razie komplikacji były gotowe. Podeszłam do drzwi od klatki jednak były one zamknięte więc wyciągnęłam lekko rękę gdzie pojawiła się niebieska mgiełka tak jak na zamku od drzwi które się otworzyły. Weszłam na klatkę schodową i zaczęłam szukać odpowiedniego mieszkania. Schody były obdrapane i w niektórych miejscach znajdowały się ubytki tak jak na ścianach, a wszędzie do okoła było mnustwo kurzu i śmieci.

W końcu znalazłam odpowiednie mieszkanie co prawda nie miałam numeru ale było czuć energię wydobywającą się z za drzwi. Bez chwili namysłu zapukałam do drzwi które nie były jakoś bardzo szczelne ponieważ słyszałam każde słowo dosyć wyraźnie.

- Kto się do bija! - usłyszałam głęboki męski głos.

- Ja mam wiedzieć!- odburknęła kobieta - Pewnie znów coś po pijaku zamówiłeś i nawet nie pamiętasz!

- Nie stój w przejściu jak święta krowa tylko idź babo i otwórz te cholerne drzwi!!!- wydarł się mężczyzna. Czyli tego typu rodzinka no będzie ciekawie albo pójdzie jak po maśle.

Marvel || one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz