•Prolog•
_____________________
Na dworze od nocy pada grudniowy, wczesny śnieg, obielając całą okolicę w której mieszkam. Na twarzy połowy dzieci pojawiał się szeroki uśmiech. Co się dziwić? Zima. Każde dziecko chce ulepić bałwana, rzucić snieżką i zjechać z górki na sankach. Każdy z nas miał takie pociągnięcia, a teraz. Teraz to żaden dorosły i nastolatek nie czuje klimatu świąt. Żaden rodzic nie próbuje dostarczyć tego klimatu swojemu dziecku. Dla mnie..Zima jest utorgą i wiecznym problemem. Zacznie się od śniegu w ulubionych, eleganckich szpilkach, śnieżce w ułożone włosy, a skończy na poślizgnięciu na zmarźniętej kałuży.
Aktualnie siedzę w oknie w kuchni w moim rodzinnym domu i piszę wyprawkę na tegoroczne rozpoczęcie roku. Tak. W moim mieście rozpoczęcie roku odbywamy zimą, przed świętami. W takim przypadku do mojej wioski nie dojeżdżają autobusy, a tata ani mama nie mają głowy do jeżdżenia do miasta. Co mi zostaje? Długo wyczekiwana wyprowadzka. Wiedziałam oczywiście już miesiąc temu jaka będzie reakcja mamy jak jej powiem o mojej decyzji.—Jesteś pewna Melody, że chcesz wyjechać?—Znów spytała mama, niosąc na rękach moją 7-letnią siostrę - Ashlyn.
Przewróciłam tylko oczami i olałam pytanie mamy.
—Mówiłam już Ci tyle razy. Ja mam szkołę w mieście. I nie. Nie będe się uczyć na tym zadupiu.—Mruknęłam, kończąc podpisem na dole kartki - 𝓂ℯ𝓁ℴ𝒹𝓎'𝓈𝓅ℰ𝒶𝓇𝓈𝒮 . Włożyłam kartę do mojej nowo kupionej teczki specjalnie na ten rok studiów. Zamknęłam czerwoną teczkę, zaciągając ją gumką. Zebrałam resztę zeszytów i wstałam, wymijając mamę i Ashlyn.Spakowałam pare teczek, różnych jednolitych kolorów do plecaka, gdzie były już segregatory i reszta nowych książek.
—Melody!—Ashlyn wbiegła do mojego pokoju, który miał być jej. Tak jej obiecałam. Mała brunetka usiadła na dywanie przy mojej walizce i poczęła bardziej składać moje, niedbale upchane w nią rzeczy.—Gdzie będziesz mieszkać?—Spytała po chwili ciszy pomiędzy nami.
—Wynajmę coś z Antonym i Caliss, kochanie. Może jeszcze Kim i kilka znajomych się dołożą.—Drugie zdanie mruknęłam bardziej do siebie.
—A jak pojedziesz? Tata Cię nie zawiezie..—Spytała z uśmiechem, który przy drugiej frazie zgasł z jej ust.
—Kochanie..Pojadę z Antonym.—Westchnęłam, uporządkując ostatnie rzeczy na biurku.
—A..Anotny to twój chłopak, Melody?
—Dobry przyjaciel. A teraz biegnij umyć buźkę i przyniesz szczotkę uczeszę Cię.—Uśmiechnęłam się słabo, a kiedy Ashlyn pobiegła, poczułam chwilę w której mogę odetchnąć.
—Melody!—Krzyknęła mama z kuchni. Ja żeby uniknąć krzyczenia przez cały dom, wstałam i poszłam do kuchni.
—Co.
—Gdzie zabierasz małą? Zimno jest.—Odchrząknęła mama, kończąc kroić pomidora na chleb.
—Jest zima, a nie zimno.—Przewróciłam oczami, zabierając z lodówki moją sałatkę.—Idę z Ashlyn na dwór. Mówiłam Ci. Uczeszesz ją?—Oparłam się o blat w kuchni i zaczęłam jeść, a kobieta zabrała się za czesanie młodszej córki.
—Z kim?—Spytała młoda kobieta.
—Z Voltym mamo.—Zaśmiała się Ashlyn, którą mama pociągnęła, aby miała prosto głowę.
—M, pójdę przygotować rzeczy Ashlyn.—Ocknęłam się, odkładając pudełko i widelec na blat.
—Ja pójdę. Pokażę Ci nową kurtkę. Byłam z tatą w galerii.—Już uczesana Ashlyn pobiegła po kurtkę, czapkę i buty.
—Jak ty sobie wyobrażasz tą wyprowadzkę?—Westchnęł kobieta, opadając na krzesło i pocierając skronie.
—Twoja decyzja, że tu zostajecie. Mówiłam Ci już też. Sprzedajcie dom i zamieszkajcie gdzieś w mieście. Ale ty nie chcesz.—Wzruszyłam ramionami, przemywając plastikowy pojemnik.
—Jak się będziesz utrzymywać?
Spojrzałam na kobietę już zmęczonym wzrokiem od jej pytań.—Powtarzałam Ci to po tysiąc razy.—Popiłam kawę i wyszłam na korytarz, ubierając kurtkę.
Gdy zadzownił dzwonek do drzwi, otworzyłam z myślą, że to Antony i jego brat.
—Hej tato.—Westchnęłam, wpuszczając go do środka.—Nie mów do mnie. Zwyrodna córka. —Zagroził, machając na mnie ręką. Wszedł do kuchni, a we mnie bardziej się gotowało. Wyszłam z Ashlyn na dwór. Na ten upiorny mróz.
—Pójdziemy po Antony'ego.—Szepnęłam do Ashlyn, pchając ją w stronę domu mojego przyjaciela. Akurat zza rogu wyszedł Antony i jego brat o rok starszy od Ashlyn. Antony, z okazji, że w naszą stronę była górka, wskoczył na sanki i zjechał do nas.
—Hej, Melody.—Podszedł do mnie i przytulił, przy okazji dając sanki z mojej ręki Ashlyn. Odmruknęłam coś na powitanie i wlepiłam wzrok w śnieg pod moimi butami.—Jesteś spakowana?—Spytał cicho, trącąc mnie ramieniem.
—Ta. Szczerze wyjechałabym już teraz, ale obiecałam Ashlyn, że ile mogę, tyle zostanę.—Westchnęłam, przecierając twarz dłońmi.
—Ja też, ale widzisz. Voltaire nie che, żebym jechał, ale rozumie. Przynajmniej mam wsparcie taty, bo matka to zaczęła mnie olewać.—Też przetarł dłońmi twarz.
Tak w skrócie gadaliśmy o wszystkim, a głównie o tej wyprowadzce. Od dawna, bo kiedy mamy po 19 lat, już od przeszło 4 lat nie korzystaliśmy z zimy, bo grała nam jedynie na złe.****
CZYTASZ
𝙱𝚎 𝙰𝚕𝚘𝚗𝚎.. |𝚈𝚘𝚞𝚗𝚐 𝚂𝚝𝚞𝚍𝚎𝚗𝚝𝚜|
Teen FictionW sumie nie wiem o czym to opowiada, ale.. Opowiadanie o młodych studentach; problemy z zamieszkaniem, kłótnie, komplikacje, łzy, szczęście... Kiedyś to zaaktualizuje