𝐓𝐮𝐭𝐚𝐣 𝐉𝐞𝐬𝐭𝐞𝐦 𝐓𝐚𝐭𝐨

1.4K 145 248
                                    

-Tutaj jestem tato!-Zaszeleścił pobliski krzew.

Capela odwrócił się z uśmiechem na ustach wiedząc, że za liśćmi kryje się Ernest. Jednak nie chcąc psuć mu zabawy udawał, że nie wie gdzie schował się brunet.

-Krakers? Kraakers!-Nawoływał go, śmiejąc się cicho.

Nagle chłopak wybiegł zza krzaków, strasząc przy tym Capelę. Niby wiedział, że zaraz coś się stanie, jednak dalej pozostawał pewny, że Ernest go nie wystraszy.

-Przepraszam tato. To się nie powtórzy.-Brunet poklepał go po ramieniu i wesołym krokiem poszedł na przód.

Ernest od niedawna pracował w policji. Od razu srebrnowłosy przykuł jego uwagę. Widać było na pierwszy rzut oka, że przy Capeli czuje się bezpiecznie. I tak było.

Gdzie nie pojawił się Capela, to Ernest był tam od dobrej minuty. Krok w krok podążał za nim, żeby się uczyć, a może chciał wyglądać na groźnego z kimś wyżej postawionym, bo po prostu bał się reszty komendantów.

To wiedzą tylko oni. Mała, nierozłączna rodzinka. Capela nie miał nic przeciwko temu, że Ernest nazywa go tatą. Przez to wszystko oboje faktycznie zaczęli zachowywać się, jak syn z ojcem. Raz pojechali na jezioro, a teraz chodzą po lesie.

-Tylko nie zbieraj grzybów!-Krzyknął Capela widząc, że brunet podnosi coś z ziemi.

-To tylko szyszka.-Odparł i cisnął nią prosto pod nogi srebrnowłosego.

Nastała chwilowa cisza przerywana co chwila trzaskiem gałęzi na drzewach. Capela podniósł tą samą szyszkę z ziemi i tak samo cisnął nią w Krakersa. Tym razem sukcesywnie trafił go prosto w czoło.

-Tato no!-Krzyknął brązowooki, łapiąc się za głowę.

-Przepraszam Krakers. To się nie powtórzy.-Odparł, poklepując go po plecach.

Brunet został kilka kroków do tyłu, próbując przeanalizować, co się właśnie stało. Kiedy wszystko do niego dotarło otrzepał się z liści i pobiegł do swojego taty.

-Ej no nie możesz używać moich powiedzonek!-

➵➵➵

Spacer po lesie powoli się dobiegał końca. Niebieskooki ledwo wytrzymywał jęki i stękanie ze strony swojego współpracownika. Zabieranie tego człowieka gdziekolwiek zawsze się tak kończy.

-Daleko jeszcze?-Ernest uwiesił się na szyi Capeli, udając zmęczonego.

-Krakers. Od pięciu minut stoimy przy aucie i zamiast wsiąść i pojechać słuchamy twojego stękania.-Warknął i otworzył drzwi, wsiadając do pojazdu.

-Tato nie złość się no!-Krzyknął, siadając na fotelu obok.

Capela zmarszczył lekko brwi, wzdychając cicho. Bez słowa odpalił silnik i ruszył prosto na komendę. Droga powrotna była o wiele gorsza od samego pobytu w lesie.

Ponowne pytania o czas, kiedy dojadą sprawiała, że srebrnowłosy miał ochotę wyrzucić go przez okno. Jednak sukcesywnie udało im się bezpiecznie dotrzeć na miejsce, a do planowanej zbrodni nie doszło.

Gdyby nie mocne nerwy Capeli Ernest już dawno leżałby pod budynkiem szpitala bez zębów i z wybitym nosem. Nieraz brunet dawał mu popalić.

Stojąc kilka minut pod budynkiem LSPD cisza wydawała się za głośna, wiedząc, że całej sytuacji towarzyszył roześmiany wcześniej brunet z ADHD.

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝐓𝐮𝐭𝐚𝐣 𝐉𝐞𝐬𝐭𝐞𝐦 𝐓𝐚𝐭𝐨 [𝐂𝐚𝐩𝐞𝐥𝐚 𝐢 𝐄𝐫𝐧𝐞𝐬𝐭] 𝐎𝐍𝐄𝐒𝐇𝐎𝐓 🎉
𝐓𝐮𝐭𝐚𝐣 𝐉𝐞𝐬𝐭𝐞𝐦 𝐓𝐚𝐭𝐨 [𝐂𝐚𝐩𝐞𝐥𝐚 𝐢 𝐄𝐫𝐧𝐞𝐬𝐭] 𝐎𝐍𝐄𝐒𝐇𝐎𝐓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz