Dawano dawno temu w dalekiej krainie za siedmioma górami i rzekami żył mały chłopiec, który miał w sobie wielką moc.
Moc miłości i dobroci, którą oddawał światu i napotkanym ludziom w dobrych uczynkach.
To uczucie było tak silne, że mógł jego siłą leczyć zagubione i wystraszone troskami dnia dzieci. Każdego poranka starał się być odważny i dzielny pokonując małymi krokami własne zmartwienia i obawy. Miał serce czyste jak kryształ.
Gdy był mały jego mama ofiarowała mu talizman. W dniu jego urodzin przytuliła go z całej siły i pocałowała w czoło jakby naznaczyła Marco stygmatem wielkiego uczucia matczynej miłości jakim darzyła chłopca. Następne spojrzała mu w oczy i ujęła ręką jego dłoń.
-Marco, pamiętaj! Chroń ten kamień jak najcenniejszy skarb. A on będzie chronił ciebie. Nigdy nie trać wiary w to co robisz - głos mamy był spokojny i przepełniony zmartwieniem. Marco nie rozumiał do końca słów mamy, ale postanowił zrobić to o co go poprosiła. Wiedział, że musi jej zaufać.
-Dobrze mamo. – odparł cichutko wtulając się w jej ramiona. Jej matczyne ciepło dodawało mu siły i otuchy.
Ten kamień miał chronić Marco przed złem. Gdy się bał kamień zaczynał roztaczać swój blask i świecił tak jasno, aby rozproszyć w cień wszelkie troski chłopca. Dodając mu odwagi i wiary w samego siebie. Nigdy się z nim nie rozstawał nosząc go blisko przy sercu. Wierzył, że gdy będzie nosił go w kieszeni to pokona wszystkie przeciwności losu.
Jednak pewnego dnia zła czarodziejka chciała odebrać mu amulet i zesłała na jego rodziców anioła śmierci. W ten sposób chciała osłabić chłopca. Wiedziała, że Marco opadnie z sił i odda jej dobrowolnie kamień.
Świat małego Marco rozsypał się w drobny mak. Wszystko co miało dla niego znaczenie zostało mu odebrane. Nic nie było dla niego ważniejsze niż matka i ojciec. To oni byli dla niego autorytetem i drogowskazem. Potrzebował ich jak każde małe dziecko. Bez nich już nic nie było takie samo. Płakał tak długo aż zbrakło mu łez. Wtedy poczuł mocny uścisk dłoni na swoim barku. Odwrócił głowę i spojrzał za siebie. Nad jego głową pochylał się czarownik o łagodnych rysach twarzy. Uśmiechnął się do niego i powiedział:
- Jestem Albert. Marco, przychodzę do ciebie na prośbę twoich rodziców. – jego głos był spokojny i dał chłopcu odrobinę ukojenia.
-Ale oni nie żyją. – Marco wyjaśnił.
-Dlatego przybyłem po ciebie. Chodź ze mną.
-Dokąd? – zapytał Marco.
-Na szczyt mojej góry do czarodziejskiego zamku. To dzień drogi stąd. – wyjaśnił staruszek.
-Dobrze, zgadzam się – odpowiedział Marco po chwili namysłu i podał dłoń czarodziejowi.
Chłopczyk udał się do zamku czarnoksiężnika na najwyższej górze i postanowił z nim zamieszkać. Czuł, że jego rodzice czuwają nad nim i zawsze przybędą mu z pomocą. Będą chronić go niewidzialną opieką. Siłą ogromnej miłości płynącą z ich serc.
Bliskość nieba na szczycie góry czarnoksiężnika sprawiała, że Marco czuł nierozerwalną więź jakby był bardzo blisko matki i ojca.
-Chodź młodzieńcu – powiedział Albert, gdy otworzył ogromne drzwi do zamczyska. Marco wykonał kilka kroków rozglądając się po posiadłości.
-Albercie, pięknie tutaj. – oznajmił niepewnie. Nie mógł skupić wzroku, bo widok cudownego ogrodu na dziedzińcu ujął jego serce. Zielona roślinność, kolorowe kwiaty, śpiew kolorowego ptaka i mały błękitny strumyk szumiał wesoło.
-Cieszę się, że ci się podoba. Jeśli tylko zechcesz to mój dom jest również twoim domem. Witaj w moich skromnych progach. – uśmiech rozpromienił jego oczy na jego twarzy pojawiły się miękkie rysy, które wyrażały jego radość.
- Dziękuję – odparł Marco dostrzegając w oddali małego przestraszonego chłopca. Bacznie mu się przyglądał a po chwili uciekł w głąb ogrodu. Marco pobiegł za nim. Gdy go dogonił byli już w odległej części ogrodu. Zobaczył, jak chłopiec wyciąga rękę i dotyka nosa smoka. Obydwoje natychmiast się uspokoili. Oczy zwierzęcia złagodniały roztaczając wokół nich mgiełkę złotych, maleńkich iskierek. Marco już wiedział, że łączy ich nierozerwalna więź. W tej chwili Amulet Marca zaczął wibrować w jego kieszeni i unosić się roztaczając wokół nich jasny blask. Pojawił się obłok złotych maleńkich iskierek który kierował się w stronę nowych przyjaciół. Ta dobra energia jakimś cudem pchała Marco w ich stronę. Nie opierał się temu.
-Witajcie. Jestem Marco – powiedział pochylając delikatnie głowę jakby oddawał im hołd.
-Witaj. Ja jestem Kalan a to mój smok Hassan. Czekaliśmy na ciebie. Chłopiec ujął jego dłoń.
-Skąd wiedzieliście, że przybędę? – zapytał zdziwiony Marco. Smok wpatrywał się w magiczny kamień mrużąc oczy po czym trzepotał małymi uszami. Oczy smoka błyszczały odcieniem szmaragdu.
-Gdy przyszedłeś na świat twoi rodzice bardzo się o ciebie martwili. Zła wróżka chciała odebrać kamień, który ofiarowała tobie twoja matka. Miał zadanie chronić ciebie w przypadku, gdyby coś jej się stało.
Po twoich narodzinach przybyli na zamek do Alberta i poprosili go, aby zawsze cię chronił. Zgodził się bez wahania.
-Wolałbym, żeby moi rodzice żyli. Trzeba było oddać kamień wróżce.
-To nie możliwe. Gdyby dostała go zła wróżka światem rządziłoby jedynie zło. Cała kraina fantazji, która co dziennie dostaje miliony wiadomości z marzeniami od małych dzieci rozsypałaby się w drobny mak na zawsze. Dzieci przestałyby wierzyć we własne siły i możliwości. A co gorsze przestałyby marzyć. Nie można się poddać w dążeniu do realizacji własnych celów. To sekret, który jest fundamentem. Twoi rodzice Marco żyją w tobie. W sercu. Jeśli będziesz chronił wspomnienia nigdy nie umrą. Będą żyli razem z tobą. Jesteś ich synem i dziedzicem rodu ich przodków.
-Na to nie mogę pozwolić. Masz rację Kalan.
-Jesteśmy strażnikami fantazji. – wszyscy trzej stanęli wspólnie w jednym kręgu stykając się czołami. Nad ich głowami pojawiły się świetlne promienie a po chwili odsłoniły widok rodziców Marco, którzy zstąpili z obłoku i objęli ich w szczelnym uścisku. Siła miłości okazała się niepokonanym zwycięzcą.
-Wchodzicie na mój grzbiet zabiorę was na wspólny lot w przestworza. - odparł smok Hassan.
-----------------------------------------------------------------
Czyste intencje i siła prawdziwej miłości potrafią dokonać cudu. Dlatego warto w siebie wierzyć i nigdy się nie poddawać.
Fragment opowiadania został wydany w charytatywnej antologii. Luty 2024r.
"Peron literacki. Antologia dla Amelki."
Wydawnictwo KryWaj.
CZYTASZ
AMULET - WYDANE
Short Story"Amulet". WYDANE. "Peron Literacki. Antologia dla Amelki" Wydawnictwo KryWaj Luty 2024r.