4. A buziak na pożegnanie?!

8 0 0
                                    

Trochę mnie tu nie było, ale już jestem!

Łapcie rozdział ❤

- Pan Peter, na pewno chętnie powiem nam o przejściach monochromatycznej fali światła prawda? – zapytał się siwy mężczyzna, który torturuje jak trzecie pokolenie mojej rodziny. Jakim prawem on jeszcze żyje?

Niestety nie jestem w sorze, nie było mnie w szkole przez dwa tygodnie. – w spokoju czekałem na tekst, że jego to nie obchodzi i zaraz zostanę, szmatę jednak jego mina wyrażała skołowanie.

Och faktycznie zapomniałem to może pan Dylan nazwisko -zwrócił się do mojego kumpla, kiedy ja ledwo co dowierzałem, obecnej sytuacji. On naprawdę zostawił mnie w spokoju.

- Kolejna pała do kolekcji jak zajebiście – jęknął brunet obok mnie, na co zacząłem się śmiać. Chwilę temu skończyła się ta cholerna lekcja i właśnie kierowaliśmy się na stołówkę.

- Oj nie przesadzaj, twoja mam nie zauważy – wytknąłem mu, a ten posłał mu krzywe spojrzenie.

- Ty się już nie odzywaj, nadal nie może uwierzyć, że cię olał – powiedział, na co przyznałem mi rację po chwili przy naszym boku znalazła się Sky.

- Kto cię olał? Czyżbyś dostał kosza od jakiego geja przez swój idiotyzm – oboje zaczęli się śmiać w porównaniu do mnie. Sky uwielbiała żartować i wypominać jak na jednej imprezie przypadkiem, w złym stanie poszedłem w ślinę z jednym Olivierem z młodszej klasy. Faktycznie było fajnie, ale nikt nie musi o tym na razie wiedzieć.

- Mówiłem, że wtedy byłam bardzo schlany - przypomniałem na co ona tylko przewróciła oczami - Chodzi o to, że ten dziad, po prostu mnie nie spytał, bo mnie nie było w szkole.

-Że co takie rzeczy się dzieją? Trzeba zapisać to w kalendarzu - odpowiedziała zaskoczona blondynka, kiedy zaczęliśmy wchodzić na teren stołówki to, że wszyscy się na nas patrzyli było już normą to samo jak Fakt że jako jedyni zajmowaliśmy jedyna okrągły.

Od razu rzuciła mi się Blair, której oczu paliły się od złości, kiedy Jordan, zabrał jej frytkę z talerze. O jego boku siedział Jordan, wbijając wzrok w telefon, tak samo, jak Sky.

- O proszę, przyszli nasi Einsteini - odezwała się Blair, po tym zdzieliła bruneta zeszytem.

- Blair, mówiłam ci, że fizyka inżynierii a fizyka medyczna to dwie różne rzeczy - odparła rozdrażniona blondynka obok mnie, na co czarnowłosa uśmiechnęła się. Oj będzie wojna.

- Przez wiem blodni - zachichotała - jednak kolor włosów mówi sam za siebie.

Widziałam ze Sky chciała cos już powiedzieć, ale Jordan objął ją ramieniem i musnął jej skroń, na co ta złagodniała. To było wręcz chore jak oni na siebie działali.

-Zgadajcie, co się stało na fizyce - zagadał Dylan, kiedy siedliśmy przy stole.

-Dostałeś pałę? Nic nowego - odpowiwiedziała dumnie czarnowłosa

-To też... - pociągnął nosem brunet – Ale i tak Peter rozwalił system, nie dość, że się spóźnił, to wszedł jakimś sposobem od dołu ławki, przez co wyglądał jakby mi obciągał - zaczął, na co ja wyplułem wodę, którą piłem wprost na Charlesa - Idioto, co ty robisz?


-Cholera Stelle, zabije cię - chyba, obiecał chłopak zdejmując oplutą bluzę– Masz farta ze jest tylko mokra - dodał.

-Wybacz stary, ale nie wytrzymałem jak ten debil zaczął spędzać swoje fantazje - spojrzałem na bruneta uśmiechając się.

-Ten uśmiech działa tylko na płeć przeciwną - odgryzł się Charles, na co przewróciłem oczami.

-Już skończyliście? - spytał Dylan skupiając na sobie uwagę wszystkich – Tak jak mówiłem... - Blair niby przypadkiem kaszlnęła, przez co wszyscy starali się powstrzymać smiech - Spoźnił się na fizykę i pozwolił mu nie odpowiadać.

-Tak się da? - zapytała zaskoczona Sky.

-Najwidoczniej, cuda się zdarzają - dodał - W ogóle, co żeś robił ze spóźniałeś?

-No właśnie, miałem wam powiedzieć... - zacząłem coś niepewnie. Jak miałem im powiedzieć? Boże, przecież oni mnie wyśmieją.

-No z życiem Peter - wtrącił Charles.

-Wpadłemnadziewczynęizaprosiłemjąnarandkęisięzgodziła - wypowidziałem z prędkością światła na niemal jednym wdechu

-O kurwa - skomnetowała trafnie Blair.

-Że co? - spytał zakłopotanym tonem Dylan – Co zrobiłeś?

-Ja naprawdę nie wiem jak to się stało - zacząłem już pewniej - Wpadliśmy na siebie, pomogłem jej podnieść rzeczy i sam nie wiem. To pewnie przez to była zajebiście ładna - rozmarzyłem się, ale po chwili wróciłem na ziemie - Spytałem się jej czy chce się umówić, a ona... Zgodziła się.

-Peter, jak ona na nazywa? - spytała Sky, dość niepewnie.

-I tu pojawia się problem - nie spytałem się jej.

-Nie znam większego kretyna niż ty, napraawde - skwintował brunet.

-Może opisz jak wyglada - zapropownała Blair, co mnie nieźle zaskoczyło, bo takie rzeczy zazwyczaj jej nie interesowały.

-Długie brązowe włosy. Były falowane. Zielone oczy, wręcz takie kryształowe. Miała na sobie delikatny makijaż, ale zajebiście do niej pasował. Ogólnie była taka delikatna i szczupła, ale odpowiednie miejsca były zaokrąglane. A miała na sobie tylko pieprzony różowy sweter i czarne jeansy - skończyłam wzdychając i spojrzałem na przyjaciół.

-Cholera a masz pierścionek? - zapytał Dylan, wywołując uśmiech na twarzy całej reszty, prócz mnie.

-Ale o co ci chodzi, jakbyś ją zobaczył też był tak stwierdził- Boże, zauroczyłem się w ciągu jakiś dziewiędziseięciu sekundach - dodałem kładąc bezranie głowę na stoliku nie zwracając uwagi na to jedzenie innych znajduje się na stole.

-Nie martw się, pomożemy znaleźć ci tą twoją piękna nieznajomą - zachichotała Blair, pocieszając mnie w dziwnie miły sposób. Jakby ta wiadomość ją niezmiernie ucieszyła.

-Gruba akacja, i wow Peter co ty odwalasz, ale daj spisać matmę - zrwócił się Jordan, po chwili dostał łokciem w bok od swojej dziewczyny – No co? - ta jednie przywróciła oczami, na co ten zamilkł a ja sięgnąłem po zeszyty.

- Nie słuchaj go, poza tym pomożemy ci z tą dziewczyną skoro jest tego warta - Sky starała się jakoś mnie pocieszyć.

-Dzięki, ale nawet nie znam jej imienia, wy też patrząc na reakcje, na jej opis - wymamrotwałem biorąc notatki z plecaka - A to co?

-Co, co? - spytał Charles.

-To nie mój zeszyt - mruknąłem trzymając w ręku przedmiot w różowym kolorze z napisem „Español" - Przecież ja nawet nie mam hiszpanskiego - dodałem otwierając go.

Zeszyt faktycznie nie był mój, bo na dole był podpisany.

Willow Devis.

Tak miała na imię, Willow Davis.

-Willow Davis? - zapytał brunet patrząc mi przez ramie. - Tak tu pisze idiota, co ja mam ci powiedzieć?

-Zna ją ktoś? - zapytałem, za co każdy spojrzał się na siebie, ale nic nie odpowiedział - Czyli nawet nic o niej nie mogę się dowiedzieć o niej.

- Spokojnie znajdziemy twojego kopciuszka - zaśmiał się Charles, gdzie po chwili dołączyła do niego reszta.

Mnie jakoś do śmiechu nie było.



Właśnie wsiadałem do auta Dylana, aby skierować się do galerii po skończonych lekcjach. Nie byłem pewna co z tamtąd chciał, ale był on moim jednym transportem do domu, gdyż resztach naszych przyjaciół skończyła już lekcje.

-Zajmie mi to jakieś piętnaście minut, wiec już tak nie wzdychaj - skwitował brunet, gdy zajął miejsce tuż obok mnie.

No już dobra, ale po co my tak właściwie jedziemy? - zapytałem zapinając pasy z dziwnego odruchu, bo zawsze trzeba było mi o nich przypominać.

-Muszę coś odebrać z jednego sklepu dla mamy - odpalił silnik i wyjechał z terenu szkoły.

-A świetnie, a później prosto do domu, bo muszę...

-Wystalkować Willow Davis – dokończył za mnie brunet.

-Co? Znaczy miałem to w planach.. Znaczy to nie oto mi chodziło - zacząłem się jąkać nie mogąc ukleić jakiegoś zdania. Naprawdę nie to miałem na myśli!

-Pierdol, pierdol ja posłucham nadal nie mogę uwierzyc ze odwalies taką akcje. - westchnął chłopak, śmiejąc się - Jesteś niemozliwy wiesz o tym?

-Ta wiem, ale ja sam jakoś nie mogę uwierzyć - odparłem, poprawiając się na hotelu.

-Zamierzasz coś z tym zrobić? W sensie, żeby to się jakoś potoczyło dalej.

-Dylan, serio nie wiem jeszcze nie wszystko do mnie dotarło, ale na pewno tak tego nie zostawię. - wytłumaczyłem mu, a ten uśmiechnął się pod nosem.

Tylko się nie zakochaj zaraz. - zatrzymała auto, a ja spojrzałem na napis na budynku Brickell City Centre. Nawet nie zauważałem, że już dojechaliśmy. - Coś wykombinujemy, nie martw się. Dobra zaraz będę, nic nie rozwal - dodał poważnie, na co prychnąłem.

Chłopak wyszedł z auta, a ja odprowadziłem go wzrokiem. Z nudów sięgnąłem do tylnej kieszeni po telefon. Wszedłem na Instagrama i sam nie wiem czemu wpisałem imię brunetki. Nie chciałem bawić się w jakiegoś stalkera, ale pokusa była silniejsza.

@willowdaviss - to ona.

Na zdjęciu profilowym była właśnie ona. Miała zamknięte oczy i usta ułożone w wielkim uśmiechu. Wyglądała cholernie uroczo. Zacząłem przyglądać się jej profil, miała kilka zdjęć. Uważnie przewijałem palec zdjęcia, aby przypadkiem ich nie polubić. Zamierzałem już wyjść z jej profilu, ale spojrzałem przed siebie.

Z galerii wychodziła właśnie ta cholerna Willow Davis. Szła z jakąś blondynką, w dość szybkim tempie. I tak miałem pewność z to ona. Zacząłem śledzić ją wzorkiem. W pewnym momencie pochyliłem się aż tak bardzo, że telefon, który trzymałem w dloni spadł na podłoge. Sięgnąłem po niego.

Obserwujesz.

Nie kurwa, to się nie stało.

Ja naprawdę jej zaobserwowałem. Zacząłem myśleć, czy może nie cofnąć tego. Doszłem jednak do wniosku, że nic by to nie dało, bo na pewno dziewczyna dostała powiadomienie. Cholera, cholera...

-A tobie co? – zapytał Dylan wsiadając do auta.

- Zaobserwowałem ją – jęknąłem, rzucając głowę na deskę rozdzielczą.

- Kogo zaobserwowałeś? – zapytał, śmiejąc się zapewne z mojego idiotyzmu.

No kogo? Willow, a nie się pytasz.

- Nie gadaj. Ciebie zostawić na chwilę... Jak z dzieckiem.

- Ale to niechcący! Przeglądałem jej profil...

- Przeglądałeś jej profil? Wiedziałam, zaopatrz się w chusteczki. – podsumował, odpadając silnik.

- Nie pomagasz, zawieź mnie do domu i daj mi skończyć ten chory dzień- podniosłem się do pozycji siedzącej i zapiąłem pasy, co zrobił też brunet. Fakt o tym, że widziałam dziewczyny wolałem zachować dla ciebie. To i tak za dużo, jak na jeden dzień – ty przypadkiem mnie miałeś iść po coś? – zagadałem, przypominając sobie o tym, że brunet wrócił z pustymi rękami.

- Ta... Jakaś pomyłka, mamie się coś pomyliło. – wyjaśnił, na co przytaknąłem – Wracamy do domu Romeo – dodał, przez co oboje się zaśmialiśmy.

- Koniec podróży mała – rzucił Dylan, gdy zatrzymaliśmy się pod moim domem. Patrzył na mnie jakimś dziwnym wzrokiem. Miał półprzymknięte oczy i brwi dziwnie wygięte.

- Nie dziwię się, dlaczego jesteś sam – skomentowałem, sięgając po plecak z tyłu auta.

- A buziak na pożegnanie?! – krzyknął za mną, śmiejąc się jak jakiś idiota. Nie odpowiedziałem mu nic tylko wystawiłem środkowy palec będąc do niego plecami i wszedłem do domu.

- Hej skarbie, jak było w szkole? – spytała mama, stając w przedpokoju, z wielkim uśmiechem.

- Mamo powiem ci jutro, dobrze? – spytałem na co jej uśmiech się zmierzył ale ona tylko przytknęła. – Idę na górę, kocham cię i dobranoc. – Pocałowałem ją w policzek i szybko udałem się na górę. Szybko odpowiedziałem jej, że nie jestem głodny i wparowałem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i tak zostałem przez następne kilka godzin.

Hejka hejka,

Okej może i być narazie trochę nudno ale już niedługo to się zmieni!

Buziaki, see you soon!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 19, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

To tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz