Początek

298 22 2
                                    

Młody mężczyzna o morskich oczach i biało czerwonych puszystych włosach stał na stał na tarasie puszczając w powietrze srebrny dym, zmęczony całym zamieszaniem westchnął i spoglądał co po chwila w głąb domu patrząc jak tłumy bawią się w najlepsze,z trudem wyrzucił peta do popielniczki stojącej na szklanym stoliku i spoglądał na obraz otaczający go,na tarasie chłopak stał sam, usiadł na jedynym z foteli obok stolika i wpatrywał się w pobliski lasek który rozprzestrzenił się obok domu gospodarza,właśnie przebywał na imprezie u swojego dobrego znajomego Rosji,nie miał humoru by dziś spędzać czas w tak dużej grupie ludzi jaka znajdowała się w środku, więc jak szybko skończył składać życzenia chłopakowi tak szybko zniknął z czyjegokolwiek pola widzenia.

Chłopak czuł jakby mijały lata a impreza dalej trwała,na zewnątrz było już ciemno a na niebie pojawił się pełen księżyc, było ciepło więc chłopak nie miał potrzeby zakładać żadnej odzieży wierzchniej, miał na sobie tylko czarną zwiewną koszulę,spodnie w takim samym kolorze oraz eleganckie martensy,żadko zdarzało mu się w taki sposób dbać o swój wygląd,lecz patrząc na śmietankę towarzyską która została zaproszona, Polska nie chciał wyglądać gorzej. Wiedział, że za niedługo będę musiał zabrać swojego trochę pijanego brata do domu,Węgrom nie zdarzało się pić lecz dziś dał sobie szansę by trochę zaszaleć, spoglądał na niego od czasu do czasu, dobrze się bawił,taka informacja wystarczyła Polsce by na jego ustach pojawił się niewielki uśmiech.

Mijało dużo czasu a w domu powoli robiło się ciszej, spojrzałem na zegarek po czym wyszeptałem "dziesięć minut po trzeciej", postanowiłem ukrócić bratu tego dobrego, wstałem z fotela i udałem się do pomieszczenia,w progu spojrzałem ostatni raz na lasek i ujrzałem w nim coś dziwnego,w ciemnościach stała postać,jedyne co było widać to wysoko postawione tajemnicze białe ślepia, przełknąłem ślinę i przetarłem szybko oczy, wmawiałem sobie że jest po prostu późno a ja jestem zmęczony lecz nie byłem pewien na sto procent czy to aby na pewno moja wyobraźnia płata mi figle.

Zamknąłem drzwi balkonowe i spojrzałem na osoby które albo kiwały się do muzyki albo piły przy stole, podrapałem się po karku i wzrokiem szukałem swojego brata a po nie długiej chwili zauważyłem go rozmawiającego przy stoliku z Austrią,jest naprawdę miłą kobietą lecz od zawsze myślałem że coś jest z nią nie tak.

Przewróciłem oczami i powoli udałem się w jego stronę.Po prawie 20 minutach protestu Węgier udało mi się zmusić go do opuszczenia domu Rosji, pożegnaliśmy się z organizatorem imprezy który przesiadywał przy barze i spoglądał na gości, na pożegnanie rzucił nam szybkie "do zobaczenia następnym razem",nie minęła chwila a ja z Węgrem staliśmy na chodniku, odetchnąłem świeżym powietrzem i przypomniałem sobie że czeka nas jeszcze droga do domu,oboje westchnęlismy i z niechęcią udaliśmy się w stronę naszego domu, księżyc pięknie połyskiwał, wokół niego bylo miliony gwiazd a obok nas przejeżdżały pojedyncze auta.

(A oto krótki rozdział na początek,mam nadzieję że dobrze się przyjmie i do następnego)

"Ukochana własności"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz