"W hołdzie Katalonii" Orwella

7 1 0
                                    

Autor: George Orwell [Właściwie to Eric Arthur Blair]

Tytuł: "W hołdzie Katalonii" ("Homage to Catalonia")

Miejsce i rok Polskiego wydania: Kraków, 2021 r.

Rok wydania oryginału: 1938 r.

Wydawnictwo: Vis-a-Vis Etiuda

Typ: Powieść
Gatunek: Dziennik
Ilość stron: 304
Cytat: "Roztrząsanie szczegółów międzypartyjnych waśni jest okropnym zajęciem — przypomina skok do gnojówki."

Recenzja:

Orwell to nazwisko, które zapewne każdy kojarzy. Jest to oczywiście spowodowane stworzeniem przez autora, dzieł takich jak "Rok 1984" oraz "Folwark Zwierzęcy". Tytuły te kojarzy zapewne większość ludzi na świecie. Jednak, niestety, wielu zapomina o reszcie dorobku, przez co jesteśmy świadkami przypisywania (czasami skrajnych) prawicowych poglądów temu Brytyjczykowi. Dlatego, moim skromnym zdaniem, książka ta jest bardzo ważna. Ponieważ niczym młot rozbija ceglany mur o nienawiści Erica do jakiegokolwiek "lewicowania". Przecież gdyby tak było... To, czemu byłby ochotnikiem w milicji podlegającej Partii Robotniczej Zjednoczenia Marksistowskiego (w skrócie POUM), a samą Wojnę domową w Hiszpanii nazywał walką demokracji z faszyzmem? Zaciekawieni? No to zapraszam do recenzji!

Początek przygód Orwella w Hiszpanii rozpoczynamy wspomnieniem jego pobytu w koszarach imienia Lenina. Wczytujemy się w opisy Katalonii, pogrążonej w wojennej oraz anarchistycznej euforii. Wszyscy się bawią, radują! Nikt nie pracuje, ludzie są szczęśliwi i liczą na zwycięstwo, umożliwiające na proklamowanie Anarchistyczno-Marksistowskiej Wolnej Katalonii! Autor nie ukrywa tutaj zachwytu tamtejszą ludnością, zwłaszcza ich luźnym podejściu do życia, życzliwości oraz chęci dzielenia się wszystkim, nawet rzeczami deficytowymi (Autor dla przykładu podaje historię, kiedy to zapytał Katalończyka o papierosa, a ten wręczył całą paczkę ze swojego tygodniowego przydziału tytoniu). Następnie opisywane nam jest szkolenie, czy jak sam autor to określi "Szkolenie", gdzie dowództwo POUM próbowało doprowadzić do jakiejkolwiek wartości bojowej grupy pobudzonych młodzieńczym testosteronem nastolatków, a także idealistów młodych dorosłych.

W końcu trafiamy na front. Zupełnie inny niż na kolorowych plakatach propagandowych. Zamiast śródziemnomorskiego słońca mamy pochmurne niebo, zamiast ciepłych łąk i pięknych lasów, trafiamy w błotniste, zimne okopy na zboczach gór. Przeciwnik jest blisko, na niektórych odcinkach można nawet do siebie krzyczeć. Weterani przyglądają się "świeżemu mięsu" oraz wywiązuje się strzelanina, gdzie oddział, do którego został przydzielony Anglik, poniósł jedną ofiarę — młodemu milicjantowi eksplodowała w karabinie wadliwa amunicja, zabijając go na miejscu.

Tutaj zaczyna się moim zdaniem najlepsza część dziennika Orwella. Dłużące się (Jednak nadal momentami ciekawe) opisywanie kraju, a także ludzi zamienia się w opowieść wojenną z że tak powiem, filmowymi momentami. Pokazuje tutaj także prawdziwe oblicze wojny — zimno, choroby, głód, śmierć, a także strach. Tutaj nie ma bohaterów, oni zginęli w pierwszych tygodniach wojny. Mamy tutaj zbieraninę prostych ludzi, oderwanych z pługa czy taśmy montażowej, którzy chwycili za karabin, aby walczyć za siebie, rodziny, domy oraz ideały.

Jesteśmy świadkami podróży autora po frontach wojny domowej. Podziwiamy mgliste wzgórza, zielone łąki, gotowe do zbiorów pola, błotniste okopy, zniszczone wsie oraz piękne miasta. Wojna tutaj jest często pozycyjna — obie strony bunkrując się na swoich pozycjach strzela do siebie, powodując małe, lub zerowe straty w okopach przeciwnika. Dostajemy także relację ze stanu ekwipunku oraz wyszkolenia bojówkarzy po obu stronach barykady. Broni (zwłaszcza na początku) jest mało, amunicja lubi nie wypalać, a granaty są tak słabej jakości, że czasami wybuchają podczas wyjmowania ich z ładownicy. Orwell wspomina takie sytuacje jak posiadanie kilku, kilkunastu pocisków do jedynej broni palnej — karabinu sprzed Wielkiej Wojny, braki w ciężkim sprzęcie jak moździerzach oraz zmuszeniu do własnoręcznego zapewniania sobie broni białej. Po stronie żołnierzy Generała Franco nie miało być lepiej. Dostajemy opis sytuacji, gdzie faszyści co prawda posiadali działo, jednak zapas amunicji pozwalał im na trzykrotne wypalenie co kilka dni.

Sam element walki jest najbardziej interesujący, przez co wspomnę jeszcze tylko o jednej przygodzie, aby nie psuć wam zabawy z czytania.

Podczas jednej z przepustek, Eric przybył do Barcelony na krótko przed majem. Ci, którzy kojarzą historię Hiszpanii, już mogą się domyślać, o co mi chodzi. Traf chciał, że Orwell idealnie załapał się na swego rodzaju wojnę domową w Wojnie Domowej. Partie (a raczej jej bojówki) pod wpływem Stalinowskiego mącenia, zaczęły walczyć ze sobą, oskarżając siebie wzajemnie o bycie ukrytą opcją faszystowską (Idealnie w myśl "Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!"). Orwell trafił w sam środek tych walk, gdzie brał udział w pilnowaniu jednego z budynków bojówki, do której należał.

Były to okropne dni, pełne wzajemnych podejrzeń, widma straszliwej masakry wśród cywili oraz żołnierzy. Po co o tym wspominam? Ponieważ, jak później je nazwano, "Dni majowe w Barcelonie" były tym tyglem, który uformował Orwella jako człowieka i pisarza. Bardzo łatwo jest wyłapać motywy, a także wydarzenia, które znamy z "Roku 1984". Można powiedzieć, że gdyby nie one, nigdy byśmy nie dostali Roku w takim stanie, jakie je znamy.

Przechodzimy do drugiej części, czyli wątków politycznych. George poświęcił im mniej więcej połowę swej książki. Co drugi lub trzeci, rozdział poświęcony jest wyjaśnianiu waśniom i sojuszom partii politycznych. Opisywany jest także wpływ ZSRR na zwolenników republiki. Orwell nie boi się (a pamiętajmy, że książkę pisał w 1938 roku, jest to epoka, kiedy przywódca Związku Radzieckiego pomaga NSDAP w zwalczaniu niemieckich komunistów oraz zamordowany zostaje Lew Trocki, przebywający w Meksyku, ponad dziesięć kilometrów od siedziby Stalina) krytykować Dżugaszwila za próby przejęcia całkowitej kontroli nad Hiszpanią, poprzez nagonkę na anarchistów, ingerowania w politykę za pomocą NKWD, a następnie pomagając w polowaniu na przedstawicieli innych partii lewicowych.

Tematy, które porusza, są trudne oraz łatwo się w nich zgubić (sam autor wspomina, aby nie próbować zapamiętać rozwinięć długich skrótów nazw partii) i wielu czytelników zwyczajnie się znudzi, lub zdenerwuje, próbująć połapać się w tych zawiłościach. Niestety, pomijając te aspekty, stracimy mniej więcej połowę książki. Wybór co do tej części musi podjąć każdy indywidualnie.

Przechodzimy do stylu! Jest on przyjemny w odbiorze, Orwell skupia się na tym, co najważniejsze w tego typu dziennikach — mamy opisy walk, codziennego życia w okopach oraz zabawa, które wymyślali sobie frontowcy. Nie mam tutaj za dużo do dodania. Zwyczajnie styl Erica jest dobry, a czytelnik się "nie męczy", czytając kolejne strony. Jedyną uwagę, jaką mam, to to, że niektóre fragmenty są "połamane". Dla przykładu napiszę, że wygląda to mniej więcej tak: "I wtedy Jose rzucił granat w okop granat w okop faszystów [...]". Nie wiem, czy jest to błąd samego autora, a wydawnictwo postanowiło nie reagować na ten błąd, czy może to pomyłka samego tłumacza. Na szczęście więcej uwag co do samego tekstu nie mam.

Kończąc, muszę napisać, że "W hołdzie Katalonii" jest lekturą ciekawą, pełną krótkich, lecz interesujących historii. Pozwala ona lepiej poznać nie tylko znanego wszystkim autora, a także to, co go uformowało jako twórcę. Przybliża nam także sam obraz Wojny domowej w Hiszpanii, która jest słabo nakreślona w umysłach Polaków. Jeśli znacie inne dzieła Orwella lub po prostu lubicie literaturę związaną z przeżyciami na pierwszej linii wojny, to serdecznie polecam.

Oceny:
Fabuła: 7/10
Postacie: 7/10
Styl: 7/10
Zakończenie: 8/10
Średnia: ~7.2/10

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 28, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Recenzje BizonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz