I wyszłam z pociągu, żadnej wiadomości od niego- pewnie śpi dalej i niczym się nie przejmuje, bo przecież jest niewyspany-powiedziałam pod nosem z wyrzutem. W drodze na tramwaj spotkałam akurat kolegę z liceum, a to się u mnie nie zdarza. Nie mam tu za wiele znajomych. Chwilę pogadaliśmy, było dość przyjemnie. Jednak dowiedziałam się, że jedna dziewczyna za którą (eh) bardzo nie lubie jest na tym samym kierunku co ja ale rok wyżej. Niby szczęście bo nie muszę jej widywać ale jednak jest duża szansa że gdzieś ją spotkam. Kolejna zła wiadomość ostatnimi czasy. Wsiadam do tramwaju, ludzi ogrom, przecisnęłam się jakoś i znalazłam miejsce na moją dosc sporą teczkę. Cel był prosty: dojść do mieszkania Michała wziąć klucz i wrócić do siebie. Nerwowo sprawdzam telefon czy może on coś napisał, cisza. "Będę musiała go obudzić dzwoniąc do drzwi"- pomyślałam- Nie chce żeby po mnie wychodził i na ostatnią chwilę udawał zainteresowanego. Wysiadłam. Zobaczyłam że napisał-oktorej będziesz????
-po co mam mu teraz odpisywać? Za 5minut u niego będę, mam ciezka torbę, musi wytrzymać, ciekawe czy coś zrobi. Nie sądziłam że ta torba po schodach może być tak ciężka. Pewnie to że w nocy nie spałam tylko płakałam daje teraz swoj efekt. Zadzwoniłam. Otworzył mi w samych bokserkach
-A to ty-powiedzial przestraszony. Pewnie spodziewal się policji- pomyślałam. I łapie za moją teczkę.
-co ty robisz? Nie.
-okej a możemy się przytulić- zbliża się do mnie i łapie w tali. -odsuwam sie- nie chce tego, dopiero wstał, dobrze wiedział o której mam pociąg, a on wolał spać do samego końca. Wzielam klucz, wypowiedzieliśmy klika niezrozumianych słów i poszłam.
Miałam dziwne wrażenie i pewnie nadzieję, że wyszedl za mną. Słyszałam zamek i drzwi gdy wychodziłam z klatki. Szłam nerwowo, dopiero za połową drogi dałam radę się odwrócić- nie ma- czego ty się spodziewałaś?- zapytałam samą siebie. Analizując reszte drogi czy takie myślenie jest dobre. Ta torba była tak ciężka, że aż się wyginalam, jedyne o czym myślałam to jak ją z siebie zrzucę. Wchodząc do mieszkania poczułam ulgę, jestem na swoim starym śmietniku- Michał znowu sprzątał, bo jest dziwnie czysto i uporządkowano. Przebieram się, pakuje rzeczy do lodówki bo jest szansa że dziś już z łóżka nie wstanę. Zastanowiłam się co i napisałam najbardziej delikatnie jak mogłam wiadomość. Zaczęła się kłótnia. On mówi że ma dosyć, że on już wszystko wie, że się pomylił, że mu nie pasuje. Ja spanikowana znów nie wiem co mam robić, wiem tylko że coś jest źle. Ale co? On mi tego nie powie on ma dosyć. Dzwonie nie odbiera. Błagam nie odpisuje. Czuję się okropnie, nie wiem co się dzieje. Napisał mi że on ma dosyć i wychodzi na zajęcia. Co mogłam zrobić? Ubrałam się i prawie biegnę na przystanek. Spotkałam go dopiero na przystanku- jest nadzwyczaj szybko na nim-tez mu źle -myśle. Podchodzę że łzami w oczach. On się uśmiecha, podsmiechuje, na początku udaje że mnie nie widzi-nie wiem. Pytam czy możemy pogadać, on coś mi odpowiada-ale nie słychać jesteśmy na środku ruchliwej ulicy. W końcu przechodzimy kawałek dalej. Chwilę rozmawiamy, jemu nie zależy, mogę sobie pójść, mówię że przyszłam, nie docenia, a wyrwałam się. On wzdycha że mu tramwaj uciekł spod nosa, ale chciał wsiąść nie zdążył. Patrzy w telefon, cos odpisuję. Ja stoje i patrzę. Chwilą dziwnej kłótni. Kolejny tramwaj zauważam i odchodzę- nie zatrzymuje mnie. Wracam do siebie płacząc. Kłade się na łóżku pisząc mu że nie wiem czego on ode mnie chce. W głowie układam sobie plan co zrobie-nie załamie się, muszę żyć. Znów cos napislaam, on odpisał i przyjął to jako atak. Kłótnia. Jednak doszliśmy do czegoś. Spotkamy się dziś o 20. Niemożliwe a jednak. Płacząc ale z motywacją wstaje bo zaraz pierwszy raz z farbami. Zajęcia okropne, nic mi nie wychodziło ale śmiałyśmy się więc nie było aż tak źle. Znów pisaliśmy chyba bo się dobiłam i płakałam w łóżku i spałam przez godzinę. Wysłałam mu zdjęcie z misiem i napisem że za pół godziny ide robić matmę bo jutro kolokwium. Spałam ponad godzinę. Wstałam wzielam sałatkę przywieziona z domu. I się uczulam. Zjadłam pół bo chyba jednak była zepsuta- to mój drugi posilek a była 15. Uczę się matmy. O 17 z Dziewczynami. Wiedziałam że szybko zleci a potem spotkanie. Nauka skończyła się na moim tłumaczeni im co mają zrobić. Bo naprawdę umieją bardzo mało. To się mijało z moją nauka ale trudno. O 19 dostake wiadomość" przepraszam ale nie mogę się spotkać jestem naemocjowany....." naprawdę? Tyle się starałam i trzymałam. Żeby takie coś usłyszeć? Niewiele chciałam. Chcialam się zbliżyć i chwilę porozmawiac. Ale on jednak nie chce. Świat mi sie zawalił. Ryczącą dalej z dziewczynami na mikrofonie. Piszę z nim i znów lekka kłótnia. Potem moj długi wywód. Potem wyplułam z siebie wszystko. Wszystko, po prostu wszystko o czym wstyd myśleć. O wszystkich najczarnijeszych myślach. O nim o nas o sobie. Bardzo sie stresowałam jak zareaguje. Napislaam mu smsa żeby założył gruba maskę jak będzie to czytał. W moich wiadomościach było też kocham cie i chce się przytulić zaraz obok tego że pomiata mną jak pies i nie szanuje. Odpisał mi. Tym samym. Ale napisał żebym założyła naprawdę gruba maskę, albo żebym w ogóle nie czytalała. Poczułam troskę, bardzo miłe uczucie. Martwi się bo wie że reaguje bardziej niż on. Zrozumiał. Potrzebowaliśmy tego. Złe rzeczy tam były. Z obu stron. Nie czytałam. Tylko szybko przewinęłam. Chwilę pisalismy- nie to nie było normalne pisanie. Potem trochę wsparciopodobnego czegoś. On zmiękł czuć było to po stylu pisania. W tej krótkiej rozmowie pisał że ma nadzieję że spokojnie zasnę i on już chyba idzie i dobranoc. Tak jak nie zalamuj się jak się nie odzewe. Potem napislam że mam w głowie jak się przytulamy i że chyba powinnam iść spać. Odpisał mi że przeprasza ale tak by chyb było dla mnie lepiej i ze chciałby to zrobić z własnej woli. Potem napislam że ciężko bo mam i kolokwium i trudne zadanie do zrobienia. To napisał że we mnie wierzy. Na co mu odpisałam że ja nie do końca wierzę w jego słowa. Odpisał że rozumie ale on nadal wierzy. Cały wieczór oglądałam YouTube byle zabic czas. Gdy ostatnie wiadomości padły poszłam do łazienki. Zmykam maskare wodą z mydłem, tylko po to by jutro nie mieć tego okropnego uczucia-sklejonej maskary. Zrobiłam szybkie podsumowanie. Jedna Bułka, mus, dwa batoniki i pół miseczki sałatki z jabłkiem. Bez wziętych tabletek, bez kremów. Ogarnę się jutro. Ciężki będzie dzień. Nie wiem czego się spodziewać. Nie wiem na co się nastawić. Nie będę pisać, niech on napisze. Nie będę się ciągle narzucać. Ani mi nie jest z tym dobrze, ani jemu. Ale mam czasem takie emocje że inaczej się nie da. Muszę skupić się na sobie. Idę spać bez płaczu- dziękuje