Rano kolejny wybuch, a tak dobrze się trzymałam. Do 10 martwiłam się ale robiłam co miałam wstałam,umyłam się,
uczyłam matmy. No ale potem zaczełam znów panikować. Dlaczego on się nie odzywa-jeszcze śpi czy poszedł już nuczelnie i nic się nie odezwał a może poprostu nie chce mieć ze mną żadnego kontaktu a może znów się zamartwia i dobija.
Pisze- nic
Dzwonie-nic.
Zaczyna się stres, ale próbuje go okiełznać. Już tylko trzęsą mi się ręce, już nie mam tych myśli. Zaczynam chaotycznie liczyć zadania, bo chce, chce funkcjonować normalnie.
Odpisał!
Pisze, że dopiero wstał, że boli go brzuch.
Zaczyna się poczucie winy,
-bo on spał, nie robił nic co sobie wymyśliłam -mówisz sama do siebie.
chwila rozmowy on znika, pewnie robi coś ważnego.
-Muszę się opanować.
Zaczynam dalej nieudolnie robić zadania, jestem w miarę zadowolona, bo robię a nie leżę i płacze. Robię więcej niż nic- to już jakiś sukces. Odpisuje dopiero jak zaczełam geometrie. Lekka wymiana zdań, potem coraz cięższa. Kłótnia, bo ja potrzebuję uwagi a on nie chce ze mną rozmawiać. W końcu w emocjach piszę że chyba jestem uzależniona od niego. Jak palacz od papierosów. I błagam go by nie robił mi znów terapii szokowej, bo zachowuje się jak wariatka a nie panuje nad tym. Zrozumiał. Stres lekko opadł . Mogę odetchnąć. W końcu. Rozumiem co mi jest. To dużo zmienia. Bardzo dużo. Nie jestem niezrównoważona, tylko mocno zabubiona- uzależniona. Od niego. Z nim zawsze jest dobrze, zawsze sobie wtedy poradze, bo mi pomoże albo zrobi to za mnie. Zaczełam go przepraszać. Było mi głupio. Musiałam już zająć się kolosem, a on iść do pracy. Napisałam kolokwium, myślałam, że będzie łatwiejsze ale jakoś dałam radę.
-Muszę coś zjeść- rano tylko mała bułka i posprzątać ten okropny syf, już tu śmierdzi nie wiem czemu.
Zrobiłam sałatkę, stoi do teraz i czeka na zjedzenie. Zadzwoniłam do mamy, trochę smutno się pożegnałyśmy, bo zaczęłyśmy rozmawiać o aferze z niedzieli. Ciężko dla wszystkich. Michał miał przerwe, pisaliśmy, w sumie miło, że w ogóle się odezwał. Znów wygarnełam złe uczucia, zaproponował, że przyjdzie wymienimy się jedzeniem i że się przytulimy. Poczułam się dziwnie, że wymusiłam to na nim, ale napisał, że nie i mam się zastanowić czy chce. Potem zrozumiałam, że bardzo dużo nam to obojgu da. A przecież chcemy oboje żeby było lepiej. Napisałam, że się zgadzam i czekam na niego.W międzyczasie zamówiłam nam drwala z Mcdonalda, ja jem mało. Myślę, że on by też chętnie zjadł a jak nie to je sobie jutro.
Mam nadzieje, że będzie dzisiaj dobrze, jutro zadzwonie do taty. Biorę się za jedzenie i porządek.