Wróciliśmy już w nocy z pubu. James asekurując mnie abym nie obijała się co chwila o ściany korytarza, zaprowadził nas oboje do pokoju, który na początku pomylił i ze śmiechem wbił jakiemuś mężczyźnie obok, który strzelał sobie właśnie w żyłę. Facet zaczął się coś drzeć, ale James szybko zatrzasnął drzwi przerażony i popychając mnie tak, że prawie nie padłam na twarz poszedł do następnego pokoju, który już okazał się nasz. Obserwowałam go bacznie, na tyle ile mój stan mi pozwalał, podpierając ścianę, kiedy on próbował wcelować kluczem w zamek.
- James?- spytałam unosząc brew.
Spojrzał na mnie, jakbym go wyrwała z innej rzeczywistości, rzucając jakieś „hm?".
- Ty jesteś pewny, że nic nie piłeś?- zaśmiałam się odbierając od niego klucz i jednym ruchem otwierając mu drzwi.
- Jestem trochę zmęczony.- uśmiechnął się, zgarniając mnie ramieniem do środka.
Rzuciłam się na łóżko i położyłam na plecach. Zamknęłam oczy i poddałam wirującej pustce. Zaraz jednak otworzyłam je, aby ujrzeć przyglądającego mi się Jamesa centralnie nad moją twarzą.
- Jezus.- lekko się przestraszyłam.
- James.- odparł.- Nie Jezus. James.
Walnęłam go lekko z pieści w bark, aby się odsunął i usiadłam podkulając nogi. Oparłam podbródek na kolanach i zwróciłam wzrok na nadal przyglądającemu mi się Jamesowi. Teraz i ja poczułam się zmęczona.
- Chodź tu.- nakazał i ręką przyciągnął mnie do siebie, a ja pozwoliłam sobie się w niego wtulić, jak w poduszkę.
Leżałam teraz na jego torsie. On gładził mnie po włosach. Spoglądałam przez okno, obserwując noc. Uniosłam wzrok na jego usta. Zawiesiłam się na nich chwile. James to dostrzegł. Spuścił lekko głowę. Pocałowałam go delikatnie. Ujął moją twarz i pocałował mocniej. Zjechał dłonią na moją talie i przysunął mnie jeszcze bliżej.
Zdjęłam mu koszulkę.
- Jak znowu zadzwoni jakaś Mindy, czy inna psychopatka, to przysięgam, że rozwalę ci ten telefon o ścianę.- szepnęłam mu w usta, z psychopatycznym uśmiechem na twarzy.
- I powiedziała to ta, która psychopatką nie jest.- zaśmiał się cicho.
Pchnęłam go lekko w klatę palcem, na to jego może i trafne stwierdzenie. Opadł bezwładnie na łóżko, a ja rozsiadłam się na nim wygodnie i zaczęłam całować po całości.
***
Obudziłam się wcześniej niż bym tego chciała, bo wschodzić słońce musiało akurat z tej strony. Od razu ukazało chmurę kurzu unoszącą się w gęstym powietrzu.
Odwróciłam się w lewą stronę i uśmiechnęłam widząc śpiącego w najlepsze Jamesa, wyglądającego niewinnie, jak nigdy.
Zakryłam się jakimś skrawkiem prześcieradła. Zwlokłam się z łóżka i powoli otworzyłam okno. Na dworze jeszcze powietrze nie zdażyło przesiąknąć słońcem.
Zostawiając prześcieradło na podłodze, poczłapałam do łazienki roztrzepując potargane włosy. Ubrałam się w jeansowe szorty i jakaś pierwszą lepszą koszulkę, która moja nie była. Zostawiając śpiącego jeszcze w najlepsze Jamesa, wyszłam do pobliskiego sklepiku, zrobić jakieś zakupy. Kupiłam trochę jakichś wczorajszych owoców, jakiś suchy prowiant, bułki i podreptałam z powrotem. Nie sądziłam, że aż tyle mnie nie było. Doszłam do parkingu i zobaczyłam, że James stoi przed wejściem i rozmawia z... Mindy. Ta się zawsze musi przypałętać.
Przyspieszyłam kroku, gotowa do walki. Jednak James zobaczył mnie z paru metrów i wymijając kelnerkę, podszedł do mnie odbierając siatki z zakupami i całując mnie namiętnie, co mnie aż zdziwiło. Spojrzałam na kobietę. Wywróciła oczami i odeszła w siną dal. Okazja życia jej przepadła. Szkoda.
- Co ona znowu chciała?- spytałam pozornie spokojnym głosem, w głowie rozjeżdżając tą pindę traktorem. Wyciągnęłam produkty z siatek.
- Wszystko. To jej powiedziałem, że nic z tego, bo mam ciebie.
Odwróciłam się do niego gwałtownie, porzucając dotychczasową czynność. Zmarszczyłam brwi i wpatrywałam się w niego, przetwarzając jego słowa.
- Ty coś się lubisz tak na mnie zawieszać...- zagadnął unosząc brew.
Pokręciłam głową rumieniąc się.
- Znaczy tak...- zaśmiałam się nerwowo, gestykulując.
James tylko przyciągnął mnie do siebie i ucałował w czółko.