Gaz… Sprzęgło… Shift up… Te słowa brzmią na moich ustach każdego dnia. Prędkość to wolność, wyzwolenie, moje wybawienie. Nikt tego nie zrozumie, nikt się tym nie przejmie, bo to mnie nakręca. Wtedy czuje jakbym latał, jakbym był na rajskiej drodze pomiędzy rozdartymi przez słońce chmurami, a bezkresną krainą dróg, korporacji i aglomeracji. Ten dzień zaczynał się jak zwykle. Śniadanie niezbyt wygórowane. Jedynie niewielki jogurt i kubek mocnej kawy. Można by powiedzieć, że standardowe wyżywienie każdego człowieka będącego na diecie. Po śniadaniu trzeba by się obmyć z brudów poprzedniej nocy. Prysznic według moich znajomych z toru nie oczyszcza całego naszego ciała. To nie logiczne, bo zapachu benzyny spalanej pod wysokim ciśnieniem nie da się tak po prostu pozbyć. I mają rację. Jak się mówi bo w żyłach każdego motocyklisty płynie ta sama krew z domieszkiem benzyny. Nie ważne czy to świeżak który ledwo nadąża ze zmianą biegu czy to ścigant który potrafi rozbujać swoją maszynę do granic możliwości w czasie szybszym niż ty się zorientujesz, że twój znajomy właśnie zajebał ci przysłowiowego kopa w zad. A więc po szybkim prysznicu ubrałem się w kombinezon i pędem zbiegłem do garażu. Gdy przekraczam próg czuje, jakbym wchodził do świętego miejsca. Otwierasz drzwi i pierwsze co widzisz to piękne, smukłe, opływowe linie okalające prawdziwa bestię. Tak, to była YAMAHA R1. Moja miłość, sens życia. Niebiesko-czarny lakier i karbonowa okleina ciągnąca się od strzelistych świateł, przez owiewki, aż do niebiańskich fletów rury wydechowej. Ale dosyć rozczulania. Kluczyk w stacyjkę, gaz i potężny ryk rozprzestrzenia się w powietrzu. I w tym momencie wszyscy na osiedlu wiedzą, że Bestia nadjeżdża. Tak. Z każdym dniem coraz bardziej lubię tą ksywkę. Codziennie jeżdżę tą samą trasą, codziennie widzę tych samych ludzi i tą samą grupkę dzieci, które za każdym razem proszą abym podjechał do nich aby mogły usiąść na prawdziwym ścigaczu. W sumie to je rozumiem. Sam jak byłem mały też się cieszyłem gdy mogłem spojrzeć a co dopiero jeszcze usiąść na prawdziwym ścigaczu. Dziś rozumiem co czuje kierowca kiedy wszyscy wokół są szczęśliwi, że ty tu jesteś. To wspaniałe. Ale cóż, musiałem jechać dalej. Po drodze jeszcze tylko szybka przerwa na tankowanie. I znowu to uczucie, że kolejne pieniądze dobrze zainwestowałem w nieograniczoną wolność. I teraz tylko prosta droga do szczęścia. Wystarczy być w promieniu półtora kilometra aby dało się usłyszeć donośny śpiew wydechów mojego wilczego stada. Opuszczone lotnisko, święte miejsce dla nas. Puste hangary, opustoszałe terminale i długi na piętnaście kilometrów pas startowy na którym można sprawdzić czy ma się jaja ze stali aby przekroczyć magiczne 300 km/h. Wokół pełno ramp dla maniaków crossu i pustych placów aby na nich zużyć nadmiar gumy na oponach. Można powiedzieć że to raj dla każdego maniaka prędkości. Już z daleka widać było Paszoła, który próbował wygrać z Kajetem w wyścigu równoległym. Wynik był od początku przesądzony jak zwykle, ale jak to Paszoł nigdy nie odpuszcza. Itak było tez tym razem.
-Bestio, wariacie, gdzieś ty był? –zapytał ze śmiechem Kajet.
-Tak jak zwykle. No co mam powiedzieć. Dzieci mnie uwielbiają.
-Aaa no tak. Zrozumiałem. Ulubieniec osiedla, bohater dla dzieci. Bestio, ty to kurwa potrafisz zbudować sobie nienaganną reputacje.-odpowiedział z lekkim przesądem.
- No w przeciwieństwie do ciebie nie buduje swojej rozpoznawalności na osiedlu zapierdalając na krzywy ryj przez miasto nie zważając na innych. –odparłem z uśmiechem
-Taa. Tu masz racje. –rzekł. –Ale co tam. Dawaj ścigamy się do końca pasa.
- No dobra, ale o co? –zapytałem
-Przegrany stawia wszystkie kolejki na dzisiejszej imprezie. –odparł
-Kusząca propozycja. Nareszcie się opije za free! –zażartowałem zgadzając się na wyzwanie.
Ustawiliśmy się więc na starcie. Byłem pewny wygranej, gdyż Kajet dopiero przyzwyczajał się do nowej skrzyni biegów w jego CBR-ce, ale nie dałem mu po sobie tego poznać. Wixa tym razem dawał sygnał do startu. Smukła brunetka ubrana w niebieski top wyciągnęła pistolet i wystrzałem dała znak do startu. Ruszyliśmy. Od razu wystrzeliłem do przodu. Kajet do samego początku znikał w moim lusterku ale i tak cisnąłem do końca. Meta. Trzeba teraz cisnąć na hamulec, aby nie wylecieć z pasa. Kajet dojechał dopiero po kilkunastu sekundach.
-Haha, ty stawiasz dzisiaj kolejki! –zaśmiałem się z zachwytu.
-Dobra teraz miałeś farta, ale następnym razem nie będzie tak łatwo. –odparł z lekką pogardą.
-Taa no jasne! –zażartowałem.
Nadszedł wieczór, czas melanżerii. Ludu było w huj. Wszyscy już na samym początku imprezy byli już tak najebani, że tylko na noszach by można ich wynieść, a na dodatek Dj takie bity puszczał, że nikt tak najebany nie był w stanie utrzymać się stabilnie na parkiecie. Impreza rozkręciła się w najlepsze. Kajet lał kolejne kolejki bez przerwy. W końcu władze nad jego ciałem przejął alkohol i padł na ziemię. Na szczęście nie byłem aż tak nawalony by czołgać się po podłodze. W sumie to nawet lepiej, że Kajet padł, bo w tej chwili zaczęły się wolne rytmy, a on z ADHD to już by był śmiech na Sali. Skoro padł, poszedłem do baru i zamówiłem lekkiego drinka z Tequilą żeby się rozluźnić. Siedząc tam czułem jak czyjś wzrok okalał mnie z tyłu. Odwróciłem się, lecz nikogo tam nie było. To było bardzo dziwne. Coś jednak nadal mówiło mi, że coś jest nie tak. Nic się nie działo wokół mnie, więc dopiłem swojego drinka i zacząłem zbierać się do wyjścia.
-Bestio, a ty gdzie lecisz? Yamaha wzywa? –zapytał z lekkim niedowierzaniem Paszoł.
-Jakoś tak dziwnie się tutaj czuje.-odparłem. Może ta tequila mnie trochę usypia.
-Dobra leć, tylko wytrzeźwiej bo po jutrze się ścigamy.
-Haha z tobą? No dobra. Jak chcesz tylko nie miej później do mnie pretensji.-odparłem z lekkim niedowierzaniem.
-Dobra, dobra leć już.
Wróciłem do domu i pierwsze co zrobiłem to włączyłem radio i póściłem pętle swojej ulubionej piosenki. Już po prysznicu walnąłem się na wyro zjechany jakbym charował dzień i noc.
CZYTASZ
Racer's Creed
Romance"Racer's Creed" to historia człowieka który musiał diametralnie zmienić swoje życie. Bestia był "ścigantem" który ponad wszystko kochał motocykle i wyścigi. Jednak w jego życiu pojawiła się miłość i od teraz jedna decyzja może zmienić wszystko.