Chociaż nie znam jej imienia...

334 15 3
                                    

 Po ciężkiej nocy ciężka pobódka. Gdy już się przebudziłem jedyne co mogłem zrobić to nie wstawać bo kac trzymał jak cholera. Poszedłem do kuchni coś zjeść gdy nagle zadzwonił telefon.

-Bestia? Gdzie ty jesteś?-krzyknął Kajet w słuchawkę.

-W domu kurwa, a gdzie mógłbym być skoro trzeźwieje.-odparłem.-A ty co już trzeźwy po nocy spędzonej na podłodze?-zażartowałem

-Ty się kurwa mną nie zasłaniaj. Dawaj wbijaj do mnie bo jest sprawa.

-O kurwa już się boje. Dobra zaraz będę.-odparłem po czym odłożyłem słuchawkę.

Szybko się ubrałem i wybiegłem z domu. Kajet mieszkał dwie przecznice dalej więc postanowiłem przebiec  się. Wbiegłem jak głupi i zdyszany zapytałem:

-Co się kurwa dzieje?-ledwo wydusiłem.

-Bestio, sprawa jest.-rzekł. –Jest robota.

-Jaka znowu?

-Mianowicie, policja przejęła nasze lotnisko i trzeba je jakoś odzyskać. Pomógłbyś nam bo ty się znasz na elektronice a trzeba uruchomić stary system zabezpieczeń aby ich z tamtąd wykurzyć.

-No dobra spoko. A kiedy?-zapytałem

-Jak najszybciej bo z godziny na godzinę jest ich tam coraz więcej.

-Dobra to już jade.-odparłem po czym wybiegłem z mieszkania

Szybko wróciłem do domu. Przebrałem się, zabrałem nieduży palnik aby przeciąć kłótkę i pojechałem. Szybko dotarłem na miejsce. Widać i słychać było od razu że ucichł ryk dwustu rur tylko żałosne syreny policyjne. Jebane psy. Przynamniej nie będą słyszeli jak podjeżdżam. Schowałem motocykl w krzakach po drugiej stronie drogi przy lotnisku, po czym przeszedłem przez płot który oddzielał mnie od skrzynki z zabezpieczeniami. Gdy już tam dotarłem rozejrzałem się czy nikt nie idzie. Było czysto. Musiałem się jeszcze wspiąć po drabinie gdyż skrzynka była w połowie wysokości terminala. Udało się, teraz tylko przeciąć kłótkę palnikiem. Wyjąłem szybko palnik i zacząłem ciąć. Udało się. Otwieram skrzynkę i pierwsze co widzę to plątanina kabli i 5 guzików. Taa ciekawy który to będzie. Z tego co wiedziałem jeden był od alarmu a reszta od systemów gaśniczych. Ale co tam wszystko na raz. Włączyłem i po chwili alarm przeciw wąglikowy i miliony spryskiwaczy włączonych. Psy tak szybko spierdoliły że nawet nie zdążyłem zejść a było cicho jak nie wiem. Szybko wyjąłem telefon i dzwonie do Kajeta.

-Lotnisko czyste jak łza. Możecie wbijać!-zawołałem z uśmiechem.

-Spoko. Dzwonie po ekipe.-odparł

Nie trzeba było długo czekać. Piętnaście minut później lotnisko tętniło życiem jak dawniej.

-Bestio, ty to jesteś gość.-rzekł Paszoł.-Nie dość że ulubieniec osiedla, to jeszcze kurwa jebany spec od systemów pożarniczych!-zawołał z uśmiechem

-Nie no bez przesady . Że od razu ulubieniec osiedla? Ja bym powiedział że dobry sąsiad.-dodałem.

Miałem już odjeżdżać gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Myślałem, że to Paszoł czegoś zapomniał. Odwracam się i widzę młodą dziewczynę. Była według mnie tak piękna, że nie mogłem wydusić ani słowa. Nie to co inne dziewczyny. Tona makijażu na twarzy, ona była inna. Z wyglądu była delikatna jak piórko które zwinnie powiewa na wietrze.

-Hej.-powiedziała cieniutkim głosem. –To ty jesteś bestia?-zapytała

Mogła mnie nie rozpoznać gdyż byłem w kasku z osłoną antysłoneczną.

-Tak.-odpowiedziałem z zawahaniem.

Patrzyła mi się prosto w moją twarz skrytą pod kaskiem. Nie mogłem wydusić ani słowa. Czułem się jakby ktoś przywiązał mnie do fotela całego w żmijach. Zaniemówiłem.

-Mogłabym się z tobą zabrać ?-zapytała.-Mieszkam na tej samej ulicy.

Nie wiedziałem co powiedzieć, ponieważ mieszkałem tam od kilku lat i nigdy jej nie widziałem.

-No dobra spoko.-odpowiedziałem.- Załóż kask i możemy jechać.

-Ok.-powiedziała swoim cieniutkim głosem.

Szybko wsiedliśmy i pognaliśmy do domu. Gdy jechaliśmy czułem jak przytula się do mnie aby nie spaść. Zdrętwiałem. Po raz pierwszy ktoś tak był tak blisko mnie. To było wspaniałe. Po kilkunastu minutach byliśmy już na naszej ulicy. Kazała mi się zatrzymać. Okazało się że mieszkała dwa domy dalej. Zsiadła z motoru. Gdy zdejmowała kask ja też postanowiłem że tak samo uczynie.

-A więc tak wygląda bestia.- powiedziała z uśmiechem

-No to ja.-odpowiedziałem bez zastanowienia.

-Dziękuje.-odpowiedziała.

-To ja dziękuje za miłe towarzystwo podczas jazdy.-dodałem po czym dała mi całusa.

Zdrętwiałem ponownie. To było jak walnięcie pioruna. Nie wiedziałem co powiedzieć. Zamilkłem. Stałem tam patrząc jak luźnym krokiem zmierza w stronę domu. Była przepiękna. Wróciłem do domu. Nie mogłem przestać o niej myśleć. Nic mnie nie obchodziło co się wokół działo. Tylko ona w tym momencie była w mojej głowie. Chyba zwariuje. Po jednej stronie moja kochana YAMAHA, a po drugiej ona, przepiękna, delikatna kobieta. Nie wiem co robić, bo nawet jej imienia nie znałem.

Racer's CreedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz