Chapter 1

7 3 0
                                    

Słońce wychodziło ponad bloki, oświetlając przy tym spadające krople wody. Za oknem widać było lekką mrzawkę. Z drzew spadały liście o ciepłych kolorach i opadały na zieloną trawę. Wiał lekki, chłodny wiatr, owiewający włosy młodej dziewczyny. Na twarzy miała wymalowany grymas, a dłonie miała ułożone w pięści. Widać, że w dziewczynie buzowały się emocje. Zza horyzontu zaczął wyłaniać się stary autobus na widok, którego dziewczynie poprawił się z lekka humor.

Pov: Aleksandra

Wcisnęłam lekko przycisk służący do otwierania drzwi autobusu. Byłam nawet szczęśliwa, że pojazd nie przyjechał z opóźnieniem, lecz moja radość spadła kiedy tylko zobaczyłam tłum w środku transportu miejskiego. Wiedziałam, że nie mam czasu, aby czekać na następny autobus, więc wcisnełam się do obecnego. Złapałam się najbliższej poręczy i czekałam, aż pojazd zatrzyma się na odpowiednim przystanku.Przez drzwi autobusowe widziałam szybko zmieniające się drzewa i auta. Jesień z tego punktu widzenia nie wygląda jakoś bardzo atrakcyjnie. Nagle autobus zatrzymał się, prawie straciłam przez to równowagę i ujrzałam, że zatrzymał się przy moim przystanku. Wyszłam z transportu i wzięłam głęboki oddech. Trzeba przyznać, że było tam strasznie duszno. Odwróciłam się w prawo i szłam tak jeszcze z jakieś 5 minut i ujrzałam szarobury budynek. Podeszłam do niego i pociągnęłam za ciężkie, metalowe drzwi. Już w wejściu poczułam zapach z "palarni" i środki chemiczne woźnych. Westchnęłam tylko i udałam się do szatni. W środku jeszcze nikogo nie było, trochę mnie to podniosło na duchu. Zmieniłam szybko buty i pobiegłam do sali, w której powinnam mieć lekcje.
Na obojętnie jakim przedmiocie jestem i tak nikt ze mną nie siedzi w ławce.
Obojętnie jak dobra jestem w nauce, nikt nie poprosi mnie o pomoc.
Obojętnie jak bardzo staram się na wf, zawsze jestem wybierana ostatnia.
Obojętnie jak bardzo próbuje z kimś porozmawiać i mi się to udaje, ta osoba mnie nie słucha i odchodzi do lepszego towarzystwa.
No właśnie lepsze towarzystwo. Mało mówią mi te słowa. Może to dlatego, że nigdy nie miałam znajomych ,z którymi czułam się dobrze i komfortowo. A może to przez to, że sama nie jestem tą lepszą. Rozmyślając tak w końcu zadzwonił dzwonek i zaczęła się lekcja, oczywiście siedziałam sama.
Minęło już sześć lekcji ,a ja zamieniłam słowo jedynie z nauczycielką przy odpowiedzi.
Przerwa po szóstej lekcji oznaczała przerwę obiadową, jedyna ,która trwa 15 minut. Szczerze nigdy nie biorę ze sobą jedzenia do szkoły, więc wzięłam książkę z mojego plecaka i udałam się na schody, które prowadziły do nikąd, na dole była po prostu założona kratka, która zamknięta była na kłódkę. Usiadłam na zimnych betonowych schodach i otworzyłam książkę z zamiarem czytania jej, lecz nie było mi to dane. Nagle moja lektura została wyrwana mi z rąk. Z obojętnym wyrazem twarzy spojrzałam w górę by się dowiedzieć kto jest temu winny. Ujrzałam 2 dziewczyny stojące na boku schodów. Była to jedna z trochę popularnych paczek w szkole. Pamiętam, że napewno ta pośrodku miała na imię Catrin, reszty imion nie znałam. Po dłuższej analizie sytuacji wstałam powoli i się odezwałam:
-Mogłabyś mi oddać książkę?- spytałam spokojnych głosem.
- Chyba Cię coś boli, coś za coś.- wzięła krótko wdech-Dziewczyny wiecie co robić?
Podeszła do mnie jedna z nich i zaczęła ciągnąć za włosy , a druga jednocześnie walnęła mnie z pięści w twarz. Zabolało nie powiem, że nie. Widziałam też jak Catrin niszczy moją książkę. To była już przesada. Wyrwałam się z rąk dwóch dziewczyn i zaczęłam szarpać się z Catrin.
-Odwal się ode mnie szmato!!- wykrzyczała
Czułam, że nie odda mi książki tak łatwo więc szarpnełam ją mocno za włosy, ona tylko jękneła z bólu i wypuściła książkę, które spadła na beton. Po tym incydencie dziewczyny uciekły z miejsca zdarzenia. Podniosłam książkę i była ona w bardzo złym stanie. Zachciało mi się z tego powodu płakać, bo wydałam na tą książkę własne pieniądze ale cóż. Na korytarzach zaczął rozbrzmiewać dzwonek, przetarłam tylko oczy i ruszyłam na ostatnią lekcje.
Na lekcji nic się ciekawego nie działo, nikt mnie nie zaczepiał ani nie dogadywał.

Stoję na przystanku autobusowym już chyba jakieś pół godziny, A ten walony autobus nadal nie przyjechał. Stwierdziłam, że wrócę z buta, bo nie ma sensu czekać dłużej. Mijałam nieznanych mi ludzi, psy i różne rośliny. Obok przejeżdżały różnych kolorów auta. A ja szłam i rozmyślałam o niczym.
Po jakiś 40 minutach znajdowałam się przed drzwiami do mieszkania i przekręcałam w nich klucz. Otworzyłam po cichu drzwi, jak tylko weszłam od razu dobił mnie zapach alkoholu i papierosów. Było to niby normalne w moim domu ale jednak nadal irytujące. Spojrzałam do salonu i ujrzałam tam śpiąca, upitą matkę. Kiedyś czasami też tak bywało, lecz odkąd rozwiodła się z ojcem jest tak codziennie. Wzięłam butelkę wody z kuchni i udałam się do mojego pokoju, zamykając drzwi do nich ,tak dla bezpieczeństwa. Usiadłam przy biurku ,wzięłam się za lekcje i naukę. Po długim czasie spędzonym nad rozwijaniem wiedzy ujrzałam za oknem mrok. Nie orientowałam się ,która jest godzina ale na pewno późna. Nic dłużej nie myśląc przebrałam się w piżame, która składała się z krótkich spodenek i ogromnej czarnej koszulki. Udałam się jeszcze do łazienki odbyć wieczorną rutynę i poszłam spać. Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć, lecz na szczęście po paru godzinach mi się udało.

RozświetlenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz