underneath the tree

50 9 5
                                    




~ 12 grudnia 2021 ~

Było to zimne grudniowe popołudnie, chodziłam na kiermaszu świątecznym szukając ozdób na choinkę i wspomnianego drzewka. Wiem że było to dość szybko by takową zakupić i dekorować, w końcu do Wigilii i Świąt zostały 2 tygodnie, jednak ja zbyt bardzo kochałam święta by czekać do 20 lub 21 grudnia. Po za tym, byłam dość zajęta przygotowywaniem niespodzianki dla moich widzów. Podeszłam do jednego z stoisk  i spojrzałam na kilka pudełek z złoto czerwonymi ozdobami na choinkę. Sprzedawca uśmiechnął się do mnie.

-- Przepraszam Pana, poproszę takie dwa pudełka tych ozdób i łańcuch białych lampek choinkowych jak to nie problem. -- Odwzajemniłam uśmiech a sprzedawca podał mi rzeczy o które prosiłam.

-- To będzie 20 dolarów moja droga. -- Odparł dalej uśmiechając się starszy pan. Zapłaciłam mu i schowałam zakupione przedmioty do plecaka, po czym życzyłam mężczyźnie wesołych świąt i odeszłam.

Chodziłam jeszcze chwilę po placu i kupiłam kilka sztucznych gwiazd betlejemskich*. Zaczęłam iść w stronę domu lecz wstąpiłam do kawiarni i zakupiłam kawę. Po otrzymaniu napoju zaczęłam kierować się w stronę najlepszej cukierni w Nowym Jorku*. Zamówiłam kilka słodkości na święta i skierowałam się do domu. Idąc wpadłam na wysokiego chłopaka co skutkowało naszym poślizgnięciem się i bolesnym upadkiem.

-- Strasznie Ciebie przepraszam! -- Powiedział zakłopotany mężczyzna mimo że to ja na niego wpadłam.

-- To ja przepraszam, to ja na Pana wpadłam. -- Odparłam szybko wstając i wyciągając do niego dłoń. On chwycił mnie i się podniósł, pomogłam mu pozbierać rzeczy które wypadły mu z rąk przy upadku i podałam mu komórkę z której wydobywał się męski głos. On szybko przyłożył urządzenie do ucha z przepraszającym wzrokiem.

-- Will, muszę kończyć, potem się zgadamy okej? -- Powiedział a po chwili się rozłączył. -- Naprawdę Ciebie przepraszam, powinienem patrzeć gdzie idę.

-- To samo tyczy się mnie. Przepraszam. -- Odpowiedziałam uśmiechając się do niego lekko.

-- Hmm, stratowałem Ci kawę, mogę Ci chociaż to zrekompensować? -- Zapytał wskazując na kubek po kawie teraz rozlanej na śniegu i cicho się zaśmiał.

-- Hm, myślę że tak. -- Skinęłam głową także lekko się śmiejąc. -- Jestem Roza.

-- Alastair*, ale mów do mnie Eret. -- Odparł i uśmiechnął się. -- Więc co, idziemy na tą kawę czy wolisz dać mi swój numer i wyjść kiedy indziej?

-- Chodźmy teraz.

Razem z Eretem skierowaliśmy się do kawiarni rozmawiając na różne tematy.  Dowiedziałam się że chłopak ma podobne zainteresowania do moich, również gra w różne gry i kocha szanty. Oprócz tego chłopak zauważył że nie wyglądam na osobę z Ameryki. Zaśmiałam się cicho i "wyłączyłam" swój angielski akcent.

-- Prawdę mówiąc, jestem z Polski. -- Odparłam z typowym dla "słowianów" naciskiem na r.  Chłopak otworzył usta w zadumie.

-- Ale super! Wiedźmin jest polski a uwierz, ja kocham Wiedźmina! -- Eret zaczął fangirlować a ja po chwili nie wytrzymując wybuchłam śmiechem.

-- Czytałeś książki? -- Zapytałam ciekawa a Eret zaczął machać głową na tak.

-- Przeczytałem! Zacząłem trochę uczyć się polskiego żeby móc przeczytać  oryginalną wersję. Podobno dużo rzeczy pod względem iconic tekstów  zostało zmienione. -- Odpowiedział mi Eret zaczynając opowiadać jak bardzo kocha Wiedźmina. Słuchałam z zaciekawieniem i co jakiś czas wtrącałam kilka rzeczy od siebie, sama byłam fanką wiedźmina bo na nim się wychowałam. Droga do kawiarni minęła nam dość szybko przez żywą konwersację. Alastair jak dżentelmen otworzył mi drzwi i przepuścił przodem. Weszliśmy do kawiarni i podeszliśmy do lady.

underneath the tree | eret one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz