Hogsmade, 19 czerwca 1998 r.
Poranne brzaski charakteryzują się tym, że na długo przed pojawieniem się słońca na widnokręgu niebo zmienia swoją barwę. Hermiona uwielbiała przyglądać się powoli jaśniejącym obłokom i subtelnie wyłaniającym się konturom świata. Czasami zapierało jej dech w piersiach, gdy gęsta, niezmącona czerń nocy oplatająca wszystko wokół przechodziła w granat, jakby pozwalała Ziemi rodzić się na nowo. Tworzyła zarys pól, lasów i budynków, by następnie brudny, fioletowo-błękitny całun rozświetlił wysokie trawy, ozdobione niczym perłami kroplami rosy. Zupełnie, jakby ktoś kręcił regulatorem światła barwy pogłębiały się i jaśniały, linie wyostrzały, obłoki powoli przybierały złocisty odcień. Na krótką chwilę nad Hogsmade zawisła lazurowo błękitna kopuła, po czym promień słońca wystrzelił zza horyzontu, ostatecznie niszcząc zwiewną otoczkę nocy i przywracając życie.
- Czy wszystkie mądrale mają takie szpiczaste piersi?
- Odezwał się ten ze zgubą kapitana Haka zamiast nosa.
Twarz chłopaka wydawała się kurczyć, gdy zmarszczył z konsternacją brwi i rozchylił wargi. Dziewczyna nie pozwoliła sobie zmarnować okazji i zarzuciwszy mu ramiona na szyję, pocałowała go powoli w usta. Odsunęła się na milimetr i oboje zamarli na kilka długich sekund, gdy ich ciepłe oddechy mieszały się.
Draco uśmiechnął się w ten znienawidzony przez mdlejące na jego widok dziewczęta sposób – szelmowsko, seksownie, lecz z niewyjaśnioną dozą chłopięcego urok i naiwności. Błyskawicznie się przekręcił i wylądował na chichoczącej Hermionie, zaciskając dłonie na jej nadgarstkach i układając je wysoko nad bujną, brązową czupryną.
- Z tej perspektywy nie są takie szpiczaste.
Hermiona uśmiechnęła się z rozleniwieniem, gdy chłopak musnął ustami jej obojczyk.
- Absolwenci Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie – wymruczał niskim tonem, z twarzą wciśniętą w zagłębienie jej szyi.
- Szkoły Magii i Zieloznawstwa – rzuciła Hermiona, doprowadzając chłopaka do rechotu. Zaczęli się śmiać, nie po raz pierwszy tej nocy, jak dwójka osób o wątpliwym zdrowiu psychicznym. Draco przeturlał się po łóżku i wcisnął twarz w poduszkę. Robił tak całą noc. Wciskanie było jego domeną – w uroczystą szatę, w jej stanik, w prześcieradło, w ręcznik, w jej włosy i jej piersi. Wciskał się wszędzie.
Tymczasem Hermiona wstała i podeszła do wysokiego, brudnego lustra, stojącego obok obdrapanej szafy. Faktycznie, jej piersi wydawały się wyjątkowo szpiczaste. Mlecznobiała skóra kontrastowała z ciemnym wystrojem pokoju w pensjonacie i wydawała się absorbować jasność pudrowo różowych fig, które niedbale zsunęły się nisko na jej biodrach. Sięgnęła po szatę, którą miała na zakończeniu roku – Merlinie, ona zaledwie wczoraj ukończyła szkołę, a całą noc w głowie jej szumiało od palenia tych dziwnych ziół, które Neville ukradł ze szklarni profesor Sprout – i zarzuciła ją na nagie ciało. Głęboki dekolt w serek przypominał, że pod spodem powinna mieć koszulę. Gdy odwróciła się do Draco, z miernym sukcesem udając eteryczne modelki Victoria’s Secret, szata zsunęła się z lewego ramienia, obnażając piegi na ramionach i pierś aż po sutek.
- Jak wyglądam? – zapytała niskim głosem, wypinając biodro.
- Jak milion godzin szlabanu u Filtcha. Chodź tutaj – mruknął Draco, łapiąc za skraj szaty i ciągnąc ku sobie. Z przesadnym dramatyzmem dziewczyna opadła na łóżko i ułożyła się prostopadle na chłopaku, z głową na jego splocie słonecznym.
Gdy Draco niedbale głaskał ją po głowie rzuciła spojrzenie na lustro naprzeciw niej. Jej zmęczone i lekko opuchnięte po całej nocy wrażeń oczy potrzebowały chwili, nim zarejestrowały w pełni odbity obraz.
Ona, Hermiona Granger, Naczelna Prefetka, najmądrzejsza czarownica stulecia leżała półnaga na Draco Malfoyu, równie przystojnym co irytującym, przemądrzałym arystokracie, który poświęcił 6 lat i 3 miesiące nauki w Hogwarcie na uprzykrzaniu jej życia, a jego odzienie ograniczało się do szarych bokserek. Ilość alkoholu i innych magicznych substancji, które spożyli poprzedniej nocy musiała zawierać w sobie niemal cała tablicę Mendelejewa, a mimo to nie znaleźli się w tym obskurnym pensjonacie w Hogsmade z pobudek seksualnych.
- Co ty na to, żebyśmy się nieco zdrzemnęli? – ziewnął chłopak – Już czwarta.
Od chwili rozdzielenia się grupy absolwentów Hogwartu koło godziny pierwszej, Draco i Hermiona rozmawiali. Obejmowali się. Żartowali. Grali w gry na skojarzenia i na wyznania. Całowali w bramach. Biegli płosząc ptaki na skwerze. Opowiadali sobie historia z dzieciństwa. Chwytali za ręce, tłumacząc sobie, że nie mogą iść prosto i potrzebują oparcia. Obserwowali się. I tak wylądowali tutaj.
- Mhm – mruknęła dziewczyna, podciągając wyżej cienką kołdrę i przekręcając się tak, by leżeli jak łyżeczki.
Oni nie uprawiali seksu.
- Dobranoc – szepnął Draco, obejmując ją ramieniem.
I Hermiona cholernie tego żałowała.
- Dobranoc – szepnęła. Tak oto szansa przepadła.
Przeklęte, psychoaktywne ziółka Neville’a.
CZYTASZ
One Day
FanfictionDraco i Hermiona spędzają noc 19 czerwca po zakończeniu szkoły. Co, jeśli ich przyjaźń dotrwa następnego 19 czerwca? I jeszcze następnego? I tak...przez 20 lat? / AU. Nie przypisuję sobie fabuły, gdyż całkowicie bazuje ona na książce Davida Nicholls...