Rozdział 1

21 2 0
                                    

Macarena z żalem patrzyła, jak ciało Zulemy powoli upadało na piasek. Nie mogła złapać oddechu, rozpacz ściskała jej gardło. Nie mogła uwierzyć w to, że właśnie osoba którą kochała, upadła na ziemię i już nigdy nie wstanie z niej o własnych siłach. Maca w głębi duszy miała nadzieję że to sen, że zaraz obudzi się w jej ramionach, że poczuje od niej zapach lekko męskich perfum i tytoniu od którego była uzależniona. Że będzie jej pleść warkocze z jej zniszczonych od rozjaśniania włosów, że będzie ją przytulać i odpychać... Nie stanie się tak ponownie...

Blondynka wysiadła z helikoptera. W zasadzie to pilot wyciągnął Macę ze środka. Nadal była w nie małym szoku. W końcu na jej oczach odeszła osoba którą znała naprawdę długo. W jej głowie cały czas miała pustkę i jakieś nieznaczące prawie nic wspomnienia z czarnowłosą. Podjechał po nią mężczyzna aby zabrać ją do hotelu Oaza. Macarena bez słowa usiadła na miejscu pasażera z przodu i zapięła pasy. Jej szoferem okazał się być rosły mężczyzna mający ok. 190 cm wzrostu. Wysadził ją pod samym budynkiem. Wysiadła z samochodu i poszła do portierni aby wziąć klucz do pokoju.

Ama już wiedziała co się stało. Przytuliła blondynkę i pomogła jej wejść do pomieszczenia. Zostawiła ją tam aby wzięła swoje rzeczy.

Maca chwyciła leżącą na łóżku bluzę należącą do jej przyjaciółki choć w zasadzie to dziewczyny. Była to bluza z Elsą którą Zulema wyjątkowo często nosiła. Macarena przytuliła ją, a w jej wnętrzu znalazła zwinięty kawałek kartki zaadresowany do niej. Miała mętlik w głowie, nie wiedziała co to może być.

Postanowiła przeczytać list.

***
Cześć blondyna. Jeśli to czytasz i nie wyrwałam Ci tego z rąk, znaczy że już nie ma mnie na tym świecie i Allah wziął mnie do siebie. Po prostu nie żyję. Nie dziwię się że wzięłaś akurat tę bluzę, sama bardzo ją lubię. Piszę ten list do ciebie, bo sama nie miałam odwagi ci tego powiedzieć. Blondyno kocham cię jak diabli. Wiem, że zawsze ty i w zasadzie każdy uznawaliscie mnie za morderczynię i chuj wie co jeszcze, ale nawet ja nie miałam odwagi powiedzieć czegoś tak na pozór prostego. Nie będę się rozpisywać o czymś tak błahym, po prostu cię kocham, kochałam i kochać będę. Oprócz ciebie nie mam już nikogo. Opowiadałam Ci o mojej córce, nie żyje. Moja matka dla mnie też nie żyje. Dziewczyny spierdoliły gdzieś na 100% bo to jest pewne. Zostałaś mi tylko Ty i Saray która założyła swoją lesbijską rodzinę. Powiedz jej że nadal o niej pamiętam. Blondyna, mam guza mózgu który zabija mnie cały czas, ale ten czas spędony u twojego boku powoduje że nie czuje już cierpienia. Kocham cię nad wszystko i pomimo tego że "złego diabli nie biorą" to mnie wyjątkowo wzięli. Żegnaj kochana,
Elf  z Piekłarodem.

***

460 słów

It's not ok, BbyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz