Prolog

56 4 9
                                    

— Idzie świetnie. — Wyszeptał blondyn opierając się nogą o mur stojący za nim. Trzymał telefon i słuchał niskiego, męskiego głosu, który wydawał dalsze polecenia.

Była ciemna noc, wszędzie dookoła panowała cisza. Może oprócz klubu, w którym co chwilę można było usłyszeć piski tak zwanych "małolat", jednak nie zdarzało się to zbyt często zważając na położenie, w którym był chłopak.
Delikatny, ale zimny wiatr co chwilę powiewał, przez co włosy rozwiewały mu na wszystkie strony.

— I niech pójdzie tak dalej. Jak mu się przedstawiłeś? — Mężczyzna najwidoczniej był zaniepokojony, jakby nie do końca ufał człowiekowi, z którym właśnie prowadził konwersację.
Jako zadowalająco dobry manipulator, Dream – rzekomy blondyn – wiedział jak rozpoznać emocje po głosie. Wiedział też, że jego rozmówcę zaniepokoił spokój, z którym wypowiadał się chłopak.

— Nightmare. Stwierdziłem, że jakbym przedstawił się mianem „Dream", to mógłby mnie rozpoznać. Dużo razy tego używałem... No a swojego imienia nie podam za żadne skarby świata. — Najwidoczniej był rozbawiony zaistniałą sytuacją, jednak jego ton zdradzał też spokój i opanowanie. Wiedział dobrze co robi i jak nie wpaść.

— Idealnie... Pamiętaj, jak coś spierdolisz to nie dostaniesz już kolejnej szansy. — Po głosie rozmówcy tym razem można było stwierdzić, że przechodził przez to już parę razy, a litości do chłopaka nie miał za grosz.

Dream chciał odpowiedzieć, albo chociażby potwierdzić, że dobrze o tym wie, jednak mężczyzna rozłączył się i już tej nocy nie odebrał.

Chłopak wsiadł do swojego typowego, czarnego samochodu.

My nightmare | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz