George nawet nie zauważył, kiedy wysoki blondyn o jasno szarych oczach usiadł stanowczo blisko niego przy barze.
— Hej, śliczny... — Chłopak go szturchnął opierając lewą rękę o blat, a George zareagował na to zdecydowanie dużym zdziwieniem i zniesmaczeniem. Odsunął się lekko, chociaż zauważył, że osoba siedząca przy nim nie wygląda zbyt groźnie. Jedynie przerażała go budowa ciała nieznajomego. Był znacznie wyższy od bruneta, a do tego był od niego znacząco bardziej umięśniony.
George w odpowiedzi na flirt zmarszczył brwi i przemierzył blondyna wzrokiem od dołu do góry. Zauważył, że jego twarz była na nosie bogato pokryta piegami, a jego oczy miały zielony odcień.
Zapamiętał również to, że obydwoje byli ubrani w dosyć podobne stroje, bo mieli białe koszule i czarne marynarki oraz spodnie.
Jedynie różniło ich to, że nieznajomy miał krawat, a George'owi mu go brakowało.— Dwa razy whisky, poproszę. — Nieznajomy uśmiechnął się do barmana, po czym jego wzrok znowu wylądował na brunecie.
George musiałby skłamać, gdyby miał powiedzieć, że czuł się w tej sytuacji komfortowo. Chociaż próbował zbadać każdy detal twarzy blondyna i dopasować go do jakiejkolwiek twarzy, którą kiedykolwiek widział, to jego działania poszły na marne. Nigdy w życiu nie zapamiętał chociażby troszkę podobnej twarzy do chłopaka siedzącego obok.
Dlatego też zaczął czuć lekki niepokój. Bał się, że albo tak naprawdę go zna i wyjdzie głupio, jak przyzna, że go nie pamięta, albo że faktycznie go nie zna - wtedy wyszłoby jeszcze gorzej.— Nie sądzę, że się znamy... — Odważył się wreszcie powiedzieć, jednak dalej był zdezorientowany i trzymał w sercu nadzieję, że nieznajomy po prostu go z kimś pomylił.
— Zawsze możemy poznać. Jestem Nightmare... — Blondyn wyciągnął rękę do uścisku w stronę George'a najwidoczniej chętnie kontynuując konwersację. Jego ton głosu był strasznie spokojny i zarazem poważny.
Brunetowi częściowo opadł kamień z serca. Został tam jedynie odłamek, którego dalej przerażała wizja zamiarów nieznajomego.
Jednak z drugiej strony uśmiechnął się poprzez dosyć idiotyczne imię, którym przedstawił się chłopak.— George. — Zdecydował się nie komentować jego miana, chociaż bardzo go to kusiło. Pierwszy raz widział kogoś z imieniem o dosłownym znaczeniu w angielskim. Co prawda, słyszał o imionach typu Hope – Nadzieja, i tak dalej... Nigdy jednak nie usłyszał o nazwie "koszmar".
Po chwili barman, który miał więcej włosów na twarzy niż na głowie podszedł do mężczyzn z dwoma pełnymi kieliszkami whisky. Nightmare utopił rękę w kieszeni marynarki, a gdy ją wyciągnął miał pomiędzy palcami dwie nierozpoznawalne saszetki.
— To coś na rodzaj słodzika. Dodaje takiego... waniliowego smaku. — Przekonał zaniepokojonego George'a.
— Przepraszam, ale nie mam ochoty na alkohol. Zwłaszcza z jakimiś słodzikami od nieznajomego... — Ostatnie zdanie chłopak wypowiedział szeptem, "pod nosem". Faktycznie, przeraziła go lekko wizja bycia otrutym. Dlatego też zdecydował, że lepiej by było pozostać bezpiecznym i ograniczać się na pewien dystans.
— Ach, ale gdybym chciał cię odurzyć to napewno nie w takim miejscu... Wszyscy patrzą, byłoby za dużo świadków. — Nightmare rozejrzał się po klubie, w którym faktycznie był tłum ludzi. — Poza tym, w obydwóch saszetkach jest to samo. — Otworzył jedną z nich i wsypał zawartość - biały proszek - do swojego kieliszka.
Coś w wymowie chłopaka sprawiło, że George mu zaufał i pokiwał desperacko głową. Faktycznie, nawet gdyby chciał go zabić, to każdy by to zauważył.
CZYTASZ
My nightmare | DNF
FanfictionDream, najlepszy manipulator z mafii dostał zlecenie. Zlecenie, aby zbliżyć się znacząco do uczestnika wrogiego gangu. Nie poszło mu najlepiej...