Rozdział 17 Bezsenność

1.3K 122 15
                                    

Yoongi leżał na plecach w kompletnej ciemności. Jimin spał obok niego, wtulony w ciało Alfy. Chłopak oddychał spokojnie, pogrążony w głębokim śnie. Od ich rui minęło już sporo czasu, ale Yoongi nadal czuł unoszącą się od Omegi intensywną woń przypraw. Pachniał zupełnie jak on sam, jego cynamonowa nuta mocno wbiła się w skórę,  nadając ostrego posmaku. To działało w obie strony, Yoongi również pachniał teraz jak Jimin - słodką brzoskwinią zerwaną w gorący, letni dzień. 

Pogładził chłopca po głowie, delikatnie przesuwając palce po jego różowych włosach, a ten instynktownie przysunął się bliżej do niego. Jimin zamruczał, czując ciepłą dłoń na policzku. Alfa myślał już, że go zbudził, ale  Omega spał dalej, cicho pochrapując. Ostatnimi czasy Yoongi zazdrościł Jiminowi tak mocnego snu. On sam nie mógł w ogóle zasnąć. Wsłuchał się w dźwięk wskazówki zegara i liczył dziury na suficie, jednak bez szans na zaśnięcie. 

Nie przeszkadzało mu to zbytnio. Kiedyś bardzo się denerwował, gdy nie mógł natychmiast zasnąć, ale teraz wiedział, że prędzej czy później, sen nadejdzie. Były takie noce, że nie mógł zmrużyć oka, a zmuszanie się nigdy nie przynosiło oczekiwanego rezultatu. Leżał więc w bezruchu, sam na sam pogrążony w zadumie. 

Jego myśli krążyły wokół Namjoona i podarowanego Jiminowi znaku. W tamtym momencie czuł dumę. To coś wielkiego, kiedy Przywódca obejmuje ochroną drugiego wilka. Seokjin też zdawał się zaskoczony, więc to musiała być jego samodzielna decyzja. 

Yoongi cenił bardzo zdanie Namjoona. Był nie tylko urodzonym przywódcą, ale też dobrym człowiekiem. Jeszcze nigdy Yoongi nie spotkał kogoś tak bezinteresownego, tak otwartego jak on. Był taki odkąd pamiętał. Miał w sobie głęboką potrzebę niesienia pomocy innym. Ten dar, jak wiele innych, odziedziczył po ojcu. 

To właśnie Namjoon sprowadził Yoongiego do wioski.  Z resztą, nie tylko jego. Seokjin, Hoseok, a nawet Taehyung... oni wszyscy wywodzili się z innych rejonów, z różnych środowisk, a jednak, mimo wszystko, zostali razem tutaj - w zimnej wiosce, blisko strzelistych gór pokrytych wieczną zmarzliną, gdzie zima trwała dłużej niż lato. Tym co łączyło tę czwórkę był Namjoon. 

Yoongi pochodził z bliźniaczej wioski, położonej na wschód od gór. Pamiętał do dziś małą, drewnianą chatę, w której mieszkał za dziecka wraz z matką i dwoma braćmi. Jako jedyny z rodzeństwa urodził się albinosem. Był inny od reszty stada. Jego skóra była niezdrowo blada, a włosy białe jak śnieg. Jedynie oczy miał czarne jak bezgwiezdna noc. 

Takie dziecko zwiastowało tylko nieszczęście. Nazywali go Dzieckiem Przeznaczenia - anomalia, fatalnym omenem, którego egzystencja była wbrew prawu natury... 

W rzeczywistości nie było to aż tak rzadkie zjawisko. Żeby ochrzcić tym imieniem wystarczyło drobne odchylenie od reszty wilków. Różnokolorowe tęczówki, wrodzone kalectwo, ślepota czy głuchota, to tylko niektóre z kryteriów tego szerokiego pojęcia. Jednak tam, gdzie pojawiały się Dzieci Przeznaczenia, pola przestawały rodzić plony, a wioski nachodziły ulewy i huragany. Tak przynajmniej twierdzili starsi.  Jak gdyby zwykłe, bezbronne dziecko było w stanie zniszczyć wszystko, ot tak, po prostu. Byli przeklęci, nie wiadomo przez kogo, ani po co. Nic więc dziwnego, że chcieli się go pozbyć. Wszyscy oprócz matki. 

Mama... wspomnienie matki obudziło głęboko skrywaną tęsknotę w jego piersi. Troskliwa i ciepła, ale też surowa kobieta, z trójką dzieci na karku, próbująca zapewnić im jak najlepszy status. Dziś bardziej niż kiedyś doceniał jej starania. Zawsze starała się, by Yoongi nie był wykluczany.  Gdy miał zaledwie dziesięć lat, wysłała go na naukę, by szkolił się najpierw na rzemieślnika, a później na myśliwego. Nie wszystkim się to podobało, ale dopóki żyła, walczyła o syna jak prawdziwa wilczyca. 

Fatum znaczy Przeznaczenie [Yoonmin] [Omegaverse]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz