Ślina

80 8 21
                                    

George tymczasowo mieszkał u Claya.

Nagle ranek jak ranek George zawsze wstawał później od młodszego współlokatora Claya. Jednak...

Nie tym razem.

Brunet wstał jako pierwszy.

Postanowił więc pójść zobaczyć godzinę na zegarze.

- - -

George delikatnie otworzył dawny pokój blondyna w którym od niedawna "mieszkał" i postanowił pójść sprawdzić co jest grane. Chłopakowi wydawało się że jest już dosyć późna godzina.

Pomyślal - Mogli poprostu nie spać e nocy. Jakiś stream? Albo coś...

Jednakże bardzo go to dziwiło. Bo ani. Nicka... Ani Claya nie było słychać.

Chlopaki zawsze wybudzali Georga zanim wstał. Wieczne wygłupy...

Sprzeczki... I tym podobne.

Brunet na paluszkach chodził po korytarzu. Najdłuższym korytarzu w całym domu. Pomiędzy pokojem Georga. Dawniej Dreama. A Salonem.

Była prosta droga do salonu. Salon był polączony z kuchnią, a łazienka była na drugiej połówce korytarza.

Sapnap miał pokój naprzeciwko pokoju Georga. Jednak bliżej Salonu.

George powoli szedł. Szedł... Szedł aż nagle powoli dochodził do salonu. Ucieszył się, gdyż on zawsze się bał samemu jeszcze rano lub w nocy przez niego przechodzić.

Wchodził już do salonu coraz pewniejszym krokiem. Ale nagle poczuł że na coś ustał.

Niepewnie spojrzał na dół...

Wdepł w sam środek

Gówna Patchesa.

Brunet zaczął się denerwować jedak nie krzyczał.

Było słychać pisk otwierających się drzwi Sapnapa.

Najbardziej piszczące drzwi w całym domu. Grzechem by było ich nie rozpoznać.

Z pokoju cały nieogarnięty i zaspany wychylił się Sapnap.

George napoczątku bardzo się przestraszył tego pisku bo drzwi od pokoju Sapnapa były tuż za nim.

Odwrócił się powoli w stronę drzwi a tam Sapnap patrzący się na niego bardzo zmęczonym wzrokiem.

George: Spałeś??....

Sapnap: Jakim prawem wstałeś o tej godzinie. Jest 5:43. A pozatym JAKO PIERWSZY?!?

George: Jak to...? 5? A nie 10?
Sap. Idź lepiej się połóż, widzę po twoich włosach że nie spałeś.

Chłopak próbował wszystkich sił aby ten nie popatrzył w dół na jego nogi.

Sapnap: Masz chyba rację... DOb--

Czekaj...

FUUUj co tak wali.

George się uśmiechnął nie pewnie.

George: No jak to co... Hehe potrzeby fizjologiczne. Bąka puściłem.

Sapnap: George... Chyba w majty porobiłeś, tu śmierdzi czystym gównem.

Sapnap powoli spojrzał się na stresującego się bruneta i nagle powoli wzrok skierował na sam dół.

Sapnap: WDEPŁ----

George powstrzymał usta Nicka ręką przed krzykiem.

Sapnap: HAHA!!

George: Cicho bądź. Błagam.

Okalia v2 | DnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz