Usłyszałam trzask drzwi i bez zastanowienia otworzyłam oczy. Tak naprawdę myślałam, że może się coś stało albo w końcu jestem w jakimś innym miejscu niż ten pierdolnik zwany szkołą, ale się myliłam. Jedyne co się zmieniło to tablica, na której pojawiło się jeszcze więcej matematycznych wzorów, których za chuja nie rozumiałam i zamiast trzydziestu osób (bez nauczyciela) było ich teraz trzydzieści jeden. Na środku klasy, przed tablicą stał wysoki uśmiechnięty szatyn, który bez zastanowienia zaczął żartować z niezadowolonych oraz zaskoczonych min moich „kolegów" z klasy. Od razu wiedziałam, że jest to typ cwaniaczka, który zachowuje się jak palant. Nie była to żadna nowość, w końcu większość tych kretynów chodzących do naszego liceum sprawiało takie wrażenie.
Kiedy chłopak w końcu skończył wypowiadać swoje głupie żarty przeszedł do konkretów:
- Jestem Lucas, będę z wami chodził na matematykę i możliwe, że na inne przedmioty również, i cóż... - wykorzystał chwilę ciszy na przemyślenia. - miło mi was poznać. - Zakończył z uśmiechem, po czym spojrzał się na nauczyciela.
Ten westchnął, najwyraźniej wcale nieprzejęty niczym ani nikim.
- Usiądź Luke. - Wskazał głową w stronę siedzących uczniów, nie zauważając nawet swojej pomyłki w imieniu chłopaka.
- Tak jest profesorze.
Ciemnowłosy na chwilę przystanął, aby móc znaleźć wolne miejsca. Było ich pięć, w tym jedno obok mnie. Nagle jego wzrok padł na mnie i ruszył w stronę wolnego miejsca.
Wiedziałam, że tak będzie.
Kiedy chłopak oparł plecak o ławkę i był w połowie siadu, ktoś go zawołał. Na moje szczęście nie był uparty i poszedł usiąść z chłopakiem, który chciał z nim siedzieć. Okazało się, że był to szkolny „bad boy", którego nie cierpiałam jeszcze bardziej od reszty tych przyjebów.
Po chwilowym rozgardiaszu, profesor Spears prowadził dalszy wykład, a ja mogłam dalej prowadzić drzemkę bez żadnej obawy, że na przykład ktoś mnie o coś spyta.
Spałam przez kolejne piętnaście minut, dopóki nie zadzwonił dzwonek. Westchnęłam, po czym wstałam i zaczęłam pakować książki do mojego plecaka.
Wychodząc kierowałam się do mojej szafki ciesząc się, iż jeszcze geografia i mogę stąd spieprzać.
Po drodze ktoś zaczął krzyczeć do jakiejś dziewczyny ewidentnie nie znając jej imienia. Nagle usłyszałam znajomy dźwięk za moimi plecami.
- Hej ty, mroczna zjawo, czy mogłabyś się w końcu odwrócić, proszę. - teraz już wiedziałam, że to o mnie chodziło.
Odwróciłam się.
Chłopak stał metr ode mnie, znowu uśmiechnięty odsłaniając swoje białe, proste zęby.
- Masz chwilę?
- Zależy o co chodzi i zdecydowanie o kogo chodzi. - Odpowiadam na jego zaczepkę.
Cicho się śmieje.
- Już rozumiem. - Dodaje. - Udajesz mroczną i niedostępną.
- Co? - Pytam zaskoczona. - O co ci chodzi, to ty od początku twojego wejścia do klasy próbujesz się do mnie doczepić. - Kończę i odchodzę, bo przecież nie będę gadała z jakimś palantem, ten jednak nie daje za wygraną i dogania mnie, po czym dodaje:
- Przepraszam, masz racje, byłem niemiły, po prostu nie wiem jak masz na imię i potrzebuje się tego dowiedzieć.
Wzruszam ramionami.
CZYTASZ
Feel my life
Teen Fiction~Bo tak naprawdę nikt nigdy nie wiedział co czuję.~ Pierwsza część trylogii „Feel".