38

2.1K 104 231
                                    

— Spokojnie, jestem tu tylko na dwie godziny, później wraca twoja matka. — brunet jakby nigdy nic odszedł od Felixa i skierował się do kuchni, gdzie nalał sobie wody.

— Co? Czyli przyleciałeś tu tylko po to, aby przypilnować mnie na dwie godziny?

— Ah, oczywiście, że nie. Przyleciałem tu, bo dostałem świetną ofertę pracy, a że przypomniałem sobie, że przecież tutaj mieszkasz to czemu by cię nie odwiedzić. Może coś między nami się zmieni, hm? — po wypowiedzeniu tych słów starszy chłopak zaczął stawiać kroki bliżej blondyna, który natychmiast uciekł na kanapę.

— Nawet o tym nie myśl. Byłeś i jesteś potworem, nie zamierzam z tobą nic zaczynać. — Changbin nic nie odpowiedział, po prostu wywrócił oczami i poszedł na górę, zapewne szukając pokoju piegowatego.

Lee wydawał się nie przejmować tym, chociaż fakt, że ten człowiek był w jego domu przerażał go. Nie chciał wiedzieć, co tym razem zamierza mu zrobić, bo nie bez powodu przyszedł tu, kiedy Felix był sam. Dlatego to on musiał zadziałać. Zrobić coś z brunetem i wymknąć się, a później wrócić wieczorem, kiedy go już nie będzie, a chłopiec będzie miał spokój. Tak, ten pomysł wydawał się być chłopakowi idealny. Chociaż w rzeczywistości był jego przeciwieństwem.

Piegowaty spojrzał w górę, upewniając się, że Changbin aby na pewno wszedł do któregoś pokoju. Wtedy Felix pobiegł szybko do kuchni i zaczął w szafce szukać czegoś, co mogłoby uśpić starszego. Znalazł pudełko z nasennymi tabletkami, nic więcej. Westchnął, obawiając się, że to nie wystarczy, chociaż sam lek w sobie był bardzo silny. Wypchnął z opakowania dwie małe tabletki, krusząc je na najdrobniejszy pyłek jaki dał radę. Wsypał proszek do szklanki z wodą bruneta i dokładnie wymieszał. Musiał dolać jeszcze odrobinę wody, a na koniec usiadł na kanapie, udając, że to co wydarzyło się przed chwilą w ogóle nie miało miejsca.

Miał szczęście, bo w tej chwili ciemnowłosy schodził ze schodów z uśmiechem na twarzy. Felix nie wiedział czemu, ale stresował się. No bo to co za chwilę się wydarzy, nie jest codzienną sytuacją.

— Masz bardzo ładny pokój. Odkąd ostatni raz go widziałem, zmieniło się tam dużo, w sumie tak samo jak jego właściciel. — wszedł do kuchni i sięgnął po swoją szklankę. Blondyn odwrócił się i z głośno bijącym sercem przypatrywał się co za chwilę się stanie. Fakt, był zdenerwowany niesamowicie, ale w duchu czuł ulgę, że niedługo będzie miał spokój i wyjdzie sobie na powietrze, nie musząc przejmować się tym idiotą.

To, co się teraz stało sprawiło, że młody Lee miał ochotę cofnąć czas i nigdy nie zrobić takiego głupstwa jak przed chwilą. Changbin z uśmiechem na twarzy wylał wodę ze swojej szklanki do zlewu. Zaśmiał się gorzko i spojrzał na blondyna.

— Wiesz, Lixie, na kolejny raz pamiętaj, że substancje z tabletki w wodzie czy innym płynie zmieniają kolor na bardziej biały, a sama konsystencja robi się inna. Nie trudno też jest zauważyć puste tabliczkę po lekach na blacie.

Cholera. Jak on mógł zapomnieć wyrzucić opakowanie?! Ale to nie zmienia faktu, że faktycznie. Tabletka nie działa tak samo w wodzie jak substancje płynne.

— Ja... Ja... Nie, ugh ja chciałem tylko... Wiesz... Uhm. — nie mógł się wysłowić, gdyż jego głos zaczął drżeć, tak samo jak jego dłonie. Nie chciał nawet myśleć, co brunet może mu za chwilę zrobić.

Changbin wziął swój telefon i wybrał czyjś numer. Przyłożył urządzenie do ucha i czekał na odpowiedź. Felix był zamieszany, nie wiedział, co się aktualnie dzieje.

— Pani Lee? Ja, ja naprawdę przepraszam, że zajmuję pani czas, ale Felix... On... On jest szalony, pierwszy raz widzę go w takim stanie, jest wściekły, ja się go boję. Proszę... Proszę coś zrobić! — przyjął zrozpaczony głos, a blondyn nie wierzył własnym oczom, ani uszom. Czy on właśnie oskarżał Felixa o takie rzeczy? Naprawdę trzeba mieć coś przestawione w głowie, żeby robić takie rzeczy.

Brunet odłożył telefon i sięgnął po szklankę, którą zostawił w zlewie. Rzucił nią o drzwi, a ona rozprysła się w kawałki oraz setki mniejszych kawałeczków szkła. Blondyn wzdrygnął się, a jego oddech stawał się coraz bardziej chaotyczny i płytki.

Changbin wziął jeden z większych kawałków szkła i stanął przed wiszącym lusterkiem w przedpokoju. Jednym ruchem rozciął sobie wargę, a krew zaczęła ściekać po jego brodzie. Syknął głośno i odrzucił materiał w bok, spoglądając na Felixa z uśmiechem.

— Co ty robisz?! Do końca cię powaliło!? Przestań! — krzyki piegowatego tylko jeszcze bardziej rozśmieszyły starszego chłopaka. Blondyn chciał podbiec do niego, ale jego nogi nie pozwalały mu.

Brunet nie odpowiedział, tylko wziął głęboki oddech i uderzył się pięścią w lewą stronę twarzy. Później kolejny raz i kolejny, a jego policzek delikatnie zaczął krwawić. Nie było to trudne do zrobienia, gdyż chłopak na dłoni miał sporo metalowych pierścionków.

— Changbin! — mimo bólu i drżenia całego ciała, piegowaty wstał i przybliżył się do starszego, mając łzy na policzkach. — Dlaczego to robisz? Czym ja zawiniłem?!

— Jesteś szmatą, Lee Felixie. — wysyczał i wziął dłoń młodszego chłopaka w swoją, a następnie starł jego ręką trochę krwi ze swojej twarzy. Ubrudził też nią kącik ust piegowatego, a ten był bliski zwymiotowania. Wziął wyrzucony przez niego kawałek szkła i wsadził go w dłoń drobniejszego, a następnie usiadł przy ścianie, kuląc się.

Lee nie był w stanie wydusić żadnego słowa. Był w potężnym szoku, był obrzydzony i skrzywdzony. Poczuł się jak jakiś kryminalista, mimo, że nim nie był.

— Co tu się dzieje?! Felix!? — przez drzwi wparowała wściekła i wręcz czerwona na twarzy matka piegowatego chłopca. — Drogi boże, Changbin...

— Nie... Nie, Felix, już wystarczy. — cichy i wystraszony głos wydobywał się z ust bruneta, któremu ciało zaczęło się trząść. — Błagam, ja nie chcę... — chłopak wydawał się, jakby był w transie.

— Felix, prosiłam cię tylko o jedno. — kobieta wpatrywała się w jeden punkt, nawet nie mrugając. — Nie mam już syna.

Be Strong [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz