Coffeeland || Larry o.s.

606 47 109
                                    

ilość słów: 5755

zapraszam do czytania kochani xx

***

W końcu udało mu się postawić ostatni karton, który został mu do przeniesienia. Otarł pot z czoła i z lekko bolącymi plecami podniósł się i z wdzięcznością spojrzał na swojego przyjaciela.

- Dzięki stary. Gdyby nie ty, wnosiłbym to wszystko przynajmniej do końca roku. - odparł, i z westchnieniem opadł na kanapę.

- Nie ma za co. - zamyślił się, jednak po chwili dodał - Wiesz co. Jednak jest za co. Wisisz mi czteropak piwa.

- Zayn, ty chujku. - zaśmiał się szatyn kręcąc głową.

- No co? Cenię się. - bronił się ciemnooki.

- Dobra niech ci będzie. - westchnął i machnął ręką.

- W ogóle jakie masz plany na święta? Bo wiesz, trochę chujowo by było jakbyś spędził je samotnie. - zapytał opadając ciałem obok przyjaciela.

- Dlaczego tak uważasz? - zmarszczył brwi szatyn - Według mnie nie ma nic złego w tym, że ktoś spędza święta sam. 

- No niby nie, ale z drugiej strony to czas z rodziną czy coś w tym stylu. - wzruszył ramionami Zayn.

- Tak się mówi, ale nie każdy chcę spędzać je w taki sposób. - ułożył się wygodniej na kanapie, układając swoje nogi na małym, drewnianym stoliku kawowym.

- Racja. - mruknął czarnowłosy.

- Ale wracając do tematu, to nie spędzam świąt sam. Gdybyś mnie czasami słuchał wiedziałbyś, że jadę do Doncaster do mamy i dziewczyn. - wywrócił oczami z udawaną irytacją.  

Nie mógł się doczekać, aż znowu do nich przyjedzie. Ubiorą wtedy razem choinkę, tym razem o wiele, wiele większą tak jak robili to przez ostatnie kilkanaście lat i rozda dziewczynkom prezenty, które zamierza im kupić. Może nie jest jakimś specjalistą od kupowania takiego typu upominków, ale ma nadzieje, że im się spodobają. 

Od czasu, kiedy poszedł na studia i przeniósł się ze swojego rodzinnego miasta do Londynu rzadko spotykał się ze swoimi siostrami, a w szczególności z mamą. Było mu bardzo przykro z tego powodu. Niejednokrotnie przepraszał ich, że nie może przyjechać ze względu na liczne zaliczenia, testy i Bóg wie co jeszcze. Te jednak były wyrozumiałe i nie miały mu tego za złe. Nadrabiali dzielące ich kilometry rozmawiając przez video chat lub po prostu wymieniając się smsami. 

- A no tak! Faktycznie, zapomniałem. - uderzył się w czoło z otwartej dłoni. 

- Nawet nie wiedziałeś idioto. Dopiero teraz ci powiedziałem. - roześmiał się szatyn i zrobił unik przed lecącą poduszką. 

- Ty mały kutasie. 

- No nie wiem czy taki mały. - porusz znacząco brwiami. 

- Zawsze znajdziesz jakąś dwuznaczność prawda? - spytał z rozbawionym uśmieszkiem.

- Kochasz to. - cmoknął w powietrzu i wstał idąc do kuchni zrobić sobie herbatę.

Odkąd posiadał stałą pracę jako nauczyciel języka angielskiego w pobliskim liceum, nie mógł doczekać się swojej pierwszej kupionej za ciężko zarobione pieniądze choinki.

Louis od zawsze kochał święta. uwielbiam ten krótki okres, kiedy każdy starał się kupić trafiony prezent dla bliskiej osoby. W galeriach grały świąteczne piosenki, wszędzie było czuć zapach pierników, goździków i cynamonu. Na rynkach można było kupić swoją wymarzoną choinkę. Wszyscy chodzili szczęśliwi, a przynajmniej tak wydawało się dla osób trzecich.

Coffeeland || Larry o.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz