- Jeszcze raz. -
Lothar stał przed Johannem wpatrując się w jego ciemne oczy.
Mlody chłopak w ręce trzymał nóż myśliwski zdecydowanie nie przeznaczony dla dziewięciolatka, a Schmidt bezbronny, choć wyszkolony szykował się do ataku.W momencie kiedy Johann rzucił się na Lothara, chłopak po raz kolejny nie zdążył zrobić uniku i padł pod ciężarem swojego opiekuna.
Ten tylko podał mu rękę i pomógł wstać chłopakowi.
- Jeszcze raz. Zrób to tak, jakby od tego miało zależeć twoje życie. -
Lothar pokiwał głową i znowu stanął w pozycji obronnej. Schmidt patrzył mu w oczy czekając na moment rozkojarzenia.
Johann rzucił się na chlopaka, a ten po raz kolejny dal się powalić.
Schmidt wyprostował się lekko zrezygnowany. Lothar siedział na ziemi wpatrując się w leżący obok nóż.
- Nie wychodzi ci, synu -
Lothar podniósł wzrok na opiekuna.
- Bo moje życie nie jest nic warte. Nie ważne, czy przegram czy nie. -
- Nie możesz tak mówić. Jesteś tutaj, bo ja uważam odwrotnie.
- Ale to co innego, twoje oczy ojcze nie są przekrwione, włosy nie są białe, skóra nie jest półprzezroczysta i nie umierasz prawie za każdym razem, kiedy zrobi ci się rana.
- Nie tłumacz się odmiennością, Lothar. - Schmidt kucnął obok siedmiolatka - To dzięki niej jesteś ważny. -
Lothar wpatrywał się w ciemne oczy Johanna.
- Co jest dla ciebie najważniejsze? - spytał Schmidt.
- Ty -
Schmidt pomógł wstać chłopakowi i wcisnął mu do ręki nóż.
- Więc zrób to tak, jakby to od tego zależało moje życie, dobrze? -
Lothar chwycił pewniej nóż i pokiwał głową. Oboje stanęli znowu na przeciwko siebie. Starszy z nich stanął w pozycji do ataku, a młodszy w pozycji obronnej. Obserwowali każdy swój ruch, chodząc powoli dookoła.
Delikatny ruch lewą stopą Schmidta, poświadczył o tym, że mężczyzna zaatakuje z prawej strony opiekuna. Bingo. Lothar odwrócił nóż ostrą stroną do zewnątrz i oparł swój ciężar na prawej nodze, szykując się na przyjęcie ciosu z jego lewej.
Dziewięciolatek skrzyżował ręce w miejscu, gdzie swoim atakiem chciał dosięgnąć go Schmidt. Mężczyzna zaskoczony pozostał w takiej pozycji.
Chłopak wykorzystał to na swoją korzyść, i ręką, w której trzymał nóż, zaatakował o wiele wyższego i silniejszego opiekuna.Zanim jednak nóż dosięgnął podbrzusza Schmidta, mężczyzna zatrzymał go własną ręką, raniąc sobie dłoń.
Lothar spojrzał przepraszająco na swojego opiekuna. Ten jednak tylko wyjął czubek noża z dłoni, przycisnął ranę chusteczką i założył skórzaną rękawiczkę.
- Bardzo dobrze. -
Schmidt pogłaskał dziewięciolatka po głowie i podał mu nóż.
- Noś go zawsze przy sobie. Poćwiczymy po powrocie. - Schmidt szedł w stronę schodów. Lothar posłusznie poszedł za nim.
- Idziemy gdzieś? -
- Ty na badania, ja jadę załatwiać formalności w związku z wielkimi planami -
- A będę mógł pojechać z Tobą, ojcze? -
Schmidt stanął na pierwszym schodzie i spojrzał na dziewięciolatka.