- 10!...9!...8!...7!...
Sylwester w dużym mieście ze znajomymi czego chcieć więcej? Co rok ta sama śpiewka „ten rok będzie najlepszy", „spełnię wszytskie swoje cele", „wyjdę z nałogu" i chociażbym się bardzo starała to i tak mi to nie wychodzi.
- 5!...4!...3!...
Trzymając szampana w ręce odliczałam z przyjaciółmi sekundy do nowego roku.
- 2!...1!...0!... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
Szybko wypiłam zawartość kieliszka i odrazu się skrzywiłam.
- Najlepszy to ten szampan nie był. - Stwierdziłam pod nosem.
- No proszę bardzo kogo my tu mamy Maddy Smith jak zwykle w humorze. - Zakpił że mnie blondyn.
- Jack! - Rzuciłam się na chłopaka mocno go obejmując.
- No już złaź młoda bo mnie udusisz.
Jack Wright był przystojnym chłopakiem o zielonych oczach, pełnych ustach, smukłym nosie, ciemnych, długich rzęsach i jasnych piegach pojawiających się tylko w lato, a także moim najlepszym przyjacielem. Znaliśmy się od dziecka, nasze matki chodziły razem do szkoły. Ja i Jack urodziliśmy się tego samego dnia przez co byliśmy dla siebie niczym rodzeństwo.
- Myślałam, że sobie darowałeś tę imprezę! - krzyknęłam do niego ponieważ weszliśmy już do budynku.
- Ja słońce nigdy nie przepuszczam okazji na picie i dobrą zabawę! - Odpowiedział mi chłopak na tyle głośno bym mogła usłyszeć go w tym hałasie. - Gdzie Eva? - Zapytał po chwili Wright,na co ja pokazałam mu palcem na parkiet na, którym zgrabna dziewczyna o kruczoczarnych włosach, czarnych przenikliwych oczach, które mogłyby rozebrać, wzrokiem każda zdradziecką szuję, znajdując jej najmniejsze słabości. Teraz jednak bawiła się w najlepsze tańcząc na parkiecie i wylewając pojedyńcze krople przy każdym gwałtownym ruchu. Nagle poczułam rękę chłopaka na moim nadgarstku. Próbował mnie wyciągnąć na parkiet jednak, każdy przy zdrowych zmysłach wiedział, że ja i taniec to fatalne połączenie, ale Jack już taki był nierozważny, porywczy lekko zadufany w sobie dzieciak z osiedla, co nie można było powiedzieć o mnie. ja byłam jego totalnym przeciwieństwem na ogół spokojna, rozsądną dziewczyna lecz gdy ktoś wyprowadził mnie z równowagi lub poprostu go nie lubiłam zdarzało się że nie potrafiłam utrzymać języka za zębami.
- Jack nie! Chcesz żeby to się skończyło jak w tamtym roku?! Proszę oszczędź tego mi i bezbronnym ludziom. - Próbowałam przekonać chłopaka na co on wspominając tamten pamiętny wieczór parsknął krótko śmiechem.
Po jakimś czasie znajdowałam się już na parkiecie z blondynem, który co i raz mnie obracał w rytm muzyki.
- Wyluzuj się Mad! - Wright próbował przekrzyczeć zagłuszający nas tłum
- Wiesz, że to nie wypa... No nie jeszcze tego mi brakowało! - W naszą stronę szła zadowolona Eva. Czy ona musiała że tak szczerzyć?!
- Wow, Jack jak to zrobiłeś? Ja przez cały wieczór próbowałam skłonić ja do tańczenia. - Zakpiła czarnooka na co ja przewróciłam tylko oczami.
- Oj już się tak nie denerwuj. - Żucił Wright rozczochrując mi włosy.
Westchnęłam ciężko patrząc jak dwójka przyjaciół mnie przedrzeźnia. Prawda jest taka, że nie przepadam za imprezami, a w tamtej chwili byłam strasznie znudzona, gdyby to zależało odemnie to już dawno siedziałabym pod kocem z herbatą i czytając Harry'ego Potter'a jednak nie mogłam tego zrobić Eva, która przez cały tydzień chodziła z głową w chmurach rozmyślając co założyć, jak się umalować i jak spiąć włosy. W pewnym momencie do klubu wszedł wysoki szatyn na oko miał on z 19 lat. Blask lamp odbijał się od jego ciemnych tęczówek, stałam tam przez dłuższą chwilę nie mogąc oderwać od niego wzroku.
- A ty co taka zapatrzona? Kogo tam widzisz? Przystojny jest? - Dziewczyna natychmiast odwróciła się w stronę drzwi gdzie stał szatyn rozmawiając o czymś z ochroniarzem. - No no no. - Powiedziała po chwili czarnooka poruszając sugestywnie brwiami.
- Ktoś tu naszej małej Mad wpadł w oko. - Mrugnął do mnie Jack.
Naprawdę próbowałam i. Zaprzeczyć jednak z moich ust można było usłyszeć tylko niezrozumiały bełkot.
- Potrzymaj mi piwo, idę do niego. - Powiedział nagle Wright na co ja automatycznie się ocudziłam. Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem i wreszcie pierwsze słowa wypłynęły mi z moich ust.
- Spróbuj tylko to co nogi z dupy powyrywam. - Patrzyłam mu prosto w oczy nie zauważając nawet kiedy odszedł o sześć metrów i już stał przy nieznajomym szatynie. Nie pamiętam co było dalej to się stało tak nagle teraz jego wzrok skupiał się wyłącznie na mnie. Czułam jak rozbiera mnie swoim spojrzeniem i podobało mi się to, lecz wszystko w pewnym momencie musiało się spieprzyć ponieważ zwymiotowałam Eva szybko przy mnie kucnęła obejmując mnie. Po chwili pomogła mi wstać, teraz czułam jak wszyscy na mnie patrzą niektórzy szepcząc coś do siebie, a inni śmiejąc się. Spojrzałam w stronę nieznajomego widziałam teraz jak i jego twarz wypełniła się szerokim uśmiechem.
- Jestem skończona! - krzyknęłam do Eva. - Zabije Jack'a. Gdzie on w ogóle jest?!
Zaraz potem podbiegł do nas Wright z ręcznikiem i wodą. Kochałam Jack'a jak brata jednak teraz przesadził czułam się upokorzona gdybym tylko mogła cofnąć czas.
- Kretyn! - krzyknęłam do chłopaka, który sprzątał ten cały bałagan co narobiłam.
- Idę stąd. - Powiedziałam po chwili.
- Co jak to?! - Spytała z pretensją dziewczyna
- Nie będę robić z siebie większego pośmiewiska.
- Oni są kompletnie pijani jutro nie będą pamiętać co tu się stało. - Powiedział Jack który próbował za wszelką cenę mnie zatrzymać.
- Oh ty już się lepiej nie odzywaj. - Powiedziałam wściekła zaciskując mocniej palce na pasku od mojej torebki
- Chociaż daj się odwieść!
- Nie, dzięki poradzę sobie!
Wyszłam jak najszybciej z klubu, nie wiedziałam czy idę w dobrą stronę po prostu szłam przed siebie byleby z tamtąd uciec, dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że ktoś za mną jechał. W tamtej chwili nie wiedziałam co robić przyspieszyłam tempa, serce podeszło mi do gardła i nie chciało puścić, nogi zwiotczały, ręce mi się trzęsły. Co jakiś czas odkręcałam się za siebie, światła auta raziły mnie w oczy. Nie dawałam rady iść moje nogi uginały się po każdym stawianym kroku. W pewnym momencie maszyna mnie wyprzedziła, a kamień spadł mi z serca do czasu gdy się zorientowałam, że samochód zatrzymał się kilka metrów przedemną a z niego wyszedł wysoki mężczyzna nie widziałam dobrze jego twarzy ponieważ dookoła nie było żadnych świateł oprócz tych z samochodu. Mężczyzna szedł powoli w moją stronę nie wiedziałam co robić miałam ochotę krzyczeć, uciec, płakać, poprostu zniknąć z tamtego miejsca.
CZYTASZ
Unexpected Love ||
Short Story17-letnia Maddy Smith prowadziła idealne życie w dużym mieście jednak, wszystko się zmieniło gdy pojawił się ON.