rozdział 3

21 2 0
                                    

Obudziłam się słysząc głośny nieregularny stukot. Spojrzałam na zegarek była 3⁰⁰ w nocy. Przez dłuższą chwilę leżałam na łóżku wsłuchując się w odgłosy.
W końcu wstałam podchodząc do okna i rozsławiając zasłony. Przed moim domem stał Matt, który rzucał małymi kamyczkami w okno mojego pokoju. Otworzyłam szybę gdy poczułam mocny ucisk na twarzy. Ten debil rzucił mi kamykiem w czoło. Mocno złapałam się jedną ręką za bolące miejsce, a drugą pokazałam chłopakowi środkowego palca, zatrzaskując przy tym szybę i przeklinając pod nosem szatyna.
Zeszłam po schodach kierując się do drzwi wejściowych.

- Czyś ty... Czekaj co ty wyprawiasz?! - Zaczęłam mówić gdy Anderson wparował mi do domu.

Kompletnie niewzruszony Matt rozglądał się właśnie między pokojami mojego mieszkania.

- Nie za wygodnie ci tu? - Zapytałam w końcu ale on nic mi nie odpowiedział, obserwował mnie tylko od góry do dołu. - Jeśli moi rodzice cię tu zobaczyć to będę miała przewalone. - Kontynuowałam, a chłopak siadł na kanapę w salonie nadal nie odrywając odemnie swojego wzroku.

- Ogarniaj się. - Powiedział w końcu krótko.

- Słucham? O nie, nie ma takiej opcji. Ja się nigdzie nie wybieram, a teraz z łaski swojej wyjdź z mojego domu. - Odwróciłam się w stronę schodów. Nagle poczułam silną męska rękę na mojej talii. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie patrząc mi głęboko w oczy.

- Nie wyjdę z tego domu bez ciebie. - Odpowiedział na co ja cicho westchnęłam.

- Nie ruszaj się stąd, masz siedzieć cicho zrozumiano?- Zapytałam odchodząc o kilka kroków od niego, na co szatyn dotknął swoich ust jakby zasuwał suwak.

Weszłam z powrotem do swojego pokoju. Podeszłam do szafy szukając jakiś ubrań. Wybrałam czarne szerokie jeansy, biały golf a na niego złożyłam granatową bluzę, parę pierścionków, dwa naszyjniki i kolczyki. Zaczęłam się malować gdy w pewnym momencie drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł Anderson.

- Dłużej się nie da? - Zapytał z irytowaniem na co ja odrazu się do niego odwróciłam.

- Co tu robisz?! Miałeś siedzieć na dole. - Odpowiedziałam mu nie spuszczając go z oczu.

Matt opierał się o ścianę patrząc na mnie z założonymi rękami na klatce piersiowej.

- Mogłabyś tu posprzątać. - Powiedział w końcu szatyn rozglądając się po pokoju.

- Spadaj, jeszcze nie jest tak źle, pozatym nie powinno się tu w ogóle być. - Powiedziałam oschle, wracając do malowania.

Po kwadransie słuchania jak to ja się guzdram, jakie to ja mam powolne ruchy oraz ile czasu może zająć nałożenie podkładu, pudru i innych głupot na twarz skończyłam się ogarniać. Podeszłam jeszcze szybko do szafy wyciągając białą torebkę i pakując do niej gumy do żucia, telefon, klucze, błyszczyk oraz portfel. Schodząc po schodach poczułam jak zsuwa mi się torebka z ramienia, a po chwili słychać było tylko głośny huk opadającego przedmiotu. Zchyliłam się razem z Andersonem zbierając zawartość torby z której wszystko wyleciało. Nagle usłyszałam otwieranie drzwi, to była moja mama.

- Idź schowaj się w szafie. - Powiedziałam szybko.

- Co? - Zapytał zakłopotany.

- No idź. - Pogoniłam chłopaka, sama chowając ostatnią rzecz do torby.

Pobiegłam do kanapy okrywając się kocem tak aby nie było widać, że jestem ubrana i wbiegłam do kuchni.

- Co tu robisz? Jest w pół do 4. - Spytała moja matka przyglądając się mojej sylwetce stojącej do niej tyłem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 30, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Unexpected Love || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz