,

25 0 0
                                    

Z dumą stałem na baczność przed nauczycielem. Z resztą, tak samo jak i inni chłopcy po mojej lewej i prawej stronie. Dla nich -oraz ich rodzin- z pewnością był to ważny moment, tak jak i dla mnie. Pierwszy dzień w szkole przygotowującej mnie do wymarzonego zawodu był niesamowitym przeżyciem!

Rozglądałem się we wszystkie strony niecierpliwie szukając wzrokiem potencjalnych nowych znajomych. Cicho oceniałem wzrokiem inne dzieci wokół, nadal mimo wszystko skupiając się na słowach profesora. Mówił coś o obowiązkach, statucie i wszystkich fajnych zajęciach na które będziemy uczęszczać w następnych latach. Nie żebym już o wszystkim czytał, mogłem powiedzieć że byłem przygotowany na każde jego słowo.



Gdy chodził po sali entuzjastycznie opowiadając nam o wyżej wspomnianych rzeczach zacząłem mu się przyglądać. Wyglądał młodo, miał dwadzieścia pięć, maks. trzydzieści lat. Jego włosy były jasnobrązowe, mógłbym porównać ich kolor do miodu, a oczy miał żółte, prawie jak słoneczniki. Jego nosek kształtem przypominał trochę półksiężyc a on sam był dość wysoki, wyglądał na metr dziewięćdziesiąt. Jego ubiór stanowiły spodnie z lekko wyższym stanem i mundur policyjny, a na lewej piersi nosił odznakę. - Kiedyś będzie moja. - pomyślałem, z rosnącą niecierpliwością czekając aż przydzielą nam nasze własne mundurki. - Jakieś pytania? - nasz, jak przypuszczam, wychowawca skończył swój mały monolog i skierował na nas wzrok, po czym miło się uśmiechnął. Przez chwilę byliśmy całkowicie cicho, ale później zauważyłem że pewien chłopiec podniósł kopytko do góry. - Tak? - nauczyciel skierował na niego wzrok tym samym zezwalając mu na zabranie głosu. - Ile ma pan lat i czego będzie nas pan uczyć? - zapytał uczeń kierując swoje bystre, szafirowe oczy na mężczyznę stojącego przed nim. Ten tylko posłał mu uśmiech i odpowiedział - Jak masz na imię? - Widziałem jak cała klasa w tym samym momencie spojrzała w stronę chłopaka. On rozejrzał się i z dumą powiedział - Owen. - Stanowczo zrobił krok do przodu. - Owen Trev'rez. - Przedstawił się pewny siebie. Zaintrygował mnie więc się mu przyjrzałem. Był mniej więcej mojego wzrostu, jego sierść była dość jasna a na niej malowały się ciemniejsze plamki, na oku, nosku i uszach. Miał ciemnobrązowe włosy i niebieskie, prawie że wpadające w fiolet oczy. Rzeczami, które go wyróżniały zdecydowanie były ostre zęby, wyglądające trochę jak kły oraz dające wrażenie spiłowanych kopytka. Na sobie miał śliczną, białą koszulę z czarnymi guzikami i granatowe spodnie. Był naprawdę ładny. Zauważyłem że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że się mu przyglądam dlatego po prostu odwróciłem wzrok i wróciłem do obserwowania nauczyciela, on zrobił to samo. - Śliczne imię. - usłyszał od profesora i momentalnie odparł. - Dziękuję, tata wybierał. - na pierwszy rzut oka było widać że zrobił się bardziej pogodny. Osoba z którą prowadził krótką konwersację popatrzyła na całą klasę i zaczęła mówić - Więc, Owen. Mam dwadzieścia osiem lat i będę waszym wychowawcą oraz instruktorem, będę was uczył posługiwania się bronią palną. - wszyscy zaczęliśmy się cieszyć jak małe dzieci na myśl, że już za kilka lat będziemy uczyć się strzelać. Chwilę po pierwszym pytaniu zaczęły padać kolejne, i ostatecznie spędziliśmy jakieś trzy godziny na luźnej rozmowie i poznawaniu się.



Następnego ranka wszyscy wyglądali na zajętych spędzaniem czasu z nowopoznanymi kolegami. Nie dziwię im się, już wczoraj mogłem zauważyć jak poszczególne osoby nawiązywały nowe znajomości gdy ja.. siedziałem kompletnie cicho. Nie był to dla mnie problem, chciałem się skupić głównie na nauce. Nie żebym miał dużo materiału, po prostu... Kogo ja próbuję oszukać? Nie umiałem zawierać nowych znajomości, inne dzieci wydawały się być dziwne, co mnie trochę odrzucało.

Tak więc po prostu szedłem korytarzem aż nie usłyszałem - Hej! - Najpierw to zignorowałem, bo w końcu nie nawiązałem kontaktu jeszcze z nikim tutaj, ale tak dla pewności po kilku chwilach się odwróciłem. Stał tam ten sam chłopak na którego zwróciłem wczoraj uwagę. Przy nim zauważyłem jakiegoś kompletnie innego dzieciaka, miał rude włosy, piegi i bardzo jasną sierść, ponadto był od nas zdecydowanie niższy, jego oczy miały naprawdę ładny zielony kolor, a futerko miał zakręcone, widać było że jest zadbane. Wyższy z nich uśmiechnął się i zapytał - Czy to nie ty gapiłeś się na mnie wczoraj jak idiota? - Szczerze mówiąc, nie wiedziałem co miałbym odpowiedzieć. Nie sądziłem że przywiąże do tego aż tyle uwagi. Jedyne co mogłem teraz zrobić to nerwowo przeczesać włoski kopytkiem i wymamrotać pod nosem - Uh.. Tak, to ja. - Chłopcy po chwili podeszli trochę bliżej mnie. Przez sekundę byłem pewny że chcą mi coś zrobić ale oni po prostu wyciągnęli w moją stronę kopytka na powitanie. Zauważyłem jak reagują na siebie, uważnie przyglądali się swoim ruchom i możliwie jak najbardziej je synchronizowali, musieli się już wcześniej znać. - Jeśli aż tak ci się spodobałem z pewnością zwróciłeś uwagę na moje imię, nie muszę się już przedstawiać? - on zaczął się śmiać a jego kolega razem z nim. Po chwili jego przyjaciel dodał - Za to ja muszę, nazywam się Eliott Sanchez, a ty? - spojrzeli na mnie a ja zmieszany znowu nie wiedziałem co robić. Lekko się zarumieniłem i odpowiedziałem cicho - Edward Locké. Ale chyba możecie mi mówić Ed. - zrobiłem lekki ukłon i uścisnąłem z nimi kopytka. Wygląda na to że poznałem pierwszych przyjaciół.



RybolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz