Minęło siedem lat od naszej ostatniej rozmowy, nie miałem pojęcia co się z nim teraz działo. Czasami nie pozwalało mi to spać, po prostu leżałem obok żony i wpatrywałem się w sufit zastanawiając się, czy wszystko jest w porządku. Tak czy inaczej, ja nie mogłem już nic z tym zrobić. Życie po prostu płynęło dalej, a ja musiałem iść naprzód.Po ukończeniu wszystkich możliwych szkół nadal miałem problemy ze znalezieniem pracy. Możliwe że źle wypadałem na rozmowach kwalifikacyjnych z powodu mojej nieśmiałości. Tak czy inaczej, nie mogłem się poddać w szukaniu zawodu i zostawić Helen samą żeby na nas zarabiała, to byłoby zawstydzające. Mimo wszystko, nawet jeśli chciałem coś znaleźć, albo pracodawcy urywali ze mną kontakt albo wszystkie stanowiska zawsze były zajęte. Przynajmniej wszystkie dobrze płatne. Byłem postawiony w najbardziej kryzysowej sytuacji w całym moim życiu, to nie był zdecydowanie dobry czas na bezrobotność, zwłaszcza, że nasze zarobki ledwo przekraczały średnią.
Po kolejnej rozmowie o pracę wróciłem do domu zmęczony, a w dodatku było mi cholernie chłodno. Nie powinienem się dziwić, mieliśmy końcówkę mroźnej i ciemnej zimy. Na zewnątrz było wręcz biało od śniegu, którego cały czas przybywało. Drzewa już dawno potraciły liście a niektóre stworzenia zaczynały przychodzić do nas po jedzenie. Czasami w środku dnia było widać już księżyc, a ja coraz bardziej czułem, że czas już na nowe ubrania, chłód wydawał się nie do zniesienia.
Powoli zdjąłem swój płaszcz i zawiesiłem go ostrożnie na wieszaku. Przyciężko przesuwając swoje kopytka po podłodze wszedłem do salonu, usiadłem przy stole i nalałem sobie lampkę wina. Wzdychając z ulgą zamknąłem oczy i zacząłem pić, próbując jakkolwiek poprawić sobie kolejny szary dzień. W pewnym sensie to było dość depresyjne, czasami mogło się wydawać że wino kosztuje więcej jedynie od wody. Wszyscy, których znałem choć raz w życiu dotknęli kieliszka, a większa część osób była w pewnym sensie uzależniona od alkoholu - w tym ja. Tak wielu z nas trudno to przyznać, ale to prawda. Czasami kilka łyków czegoś, co sprawia, że chcemy więcej i więcej było najlepszą rzeczą jaka spotkała nas przez całe tygodnie.Po około czterdziestu minutach siedzenia bezczynnie samemu w domu usłyszałem kroki. Były delikatne i powolne, lekkie i ciche, zdecydowanie kobiece. - Już jesteś w domu? - moja ukochana zapytała pół szeptem dość zdziwiona moją obecnością. Zazwyczaj wracałem do domu trochę później, gdy ona już tam na mnie czekała. - Jest zimno. - odpowiedziałem, podchodząc do żony żeby ją pocałować. Jej ubranie, tak samo jak i wełna, były teraz całe mokre od śniegu. Widziałem jak strzepuje biały puch z kurtki po czym odkłada ją gdzieś na bok, a potem kieruje się w stronę pokoju, w którym przed chwilą siedziałem. - Piłeś? - uznałem to raczej za pytanie retoryczne, bo po chwili nalała sobie wina do mojego kieliszka. - Jak tam w pracy? - złapałem ją ostrożnie za kopytko przyglądając się jej pięknej twarzyczce. Ona kierując na mnie wzrok zaczęła mówić - Cóż, jak zwykle, tak przypuszczam! Wiele papierów, dużo nudy i zbyt długie godziny pracy! - Zaśmiała się swoim anielskim głosem. - A jak poszła ci rozmowa kwalifikacyjna? - po chwili dodała z uśmiechem na swojej przepięknej twarzyczce. Spojrzałem na nią smutny, tylko po to, żeby za chwilę jej ogłosić że poszło świetnie. Była przeradosna, a ja byłem nawet bardziej szczęśliwy niż ona, widząc ją uśmiechniętą.
Koło dziewiętnastej było już kompletnie ciemno, jedyne, co pozostawało jasne, to żarówki świecące we wszystkich tych domach za oknem. Spoglądałem na nie kątem oka leżąc w łóżku obok mojej prześlicznej żony. Oboje nie spaliśmy, po prostu wtuleni w siebie próbowaliśmy jakoś wypocząć po ciężkim dniu. Helen, mimo tego, że była zmęczona wyglądała niesamowicie seksownie, niesamowicie uroczo i niesamowicie pięknie. Lekko przeczesałem jej opadające na twarz włosy kopytkiem i pocałowałem ją delikatnie, ona odwzajemniła pocałunek powoli zbliżając swoje ciało do mojego. Przez chwilę jedyne, co robiliśmy to całowaliśmy się, namiętnie i długo. Wydawało się, że nie robiliśmy tego od wieków. Kilka minut muskaliśmy swoje twarzyczki pełnymi miłości pocałunkami, tylko po to żeby chwile później jej kopytka powędrowały pod moją koszulę zdejmując ją ze mnie błyskawicznie. Każdy jej dotyk był tak cholernie podniecający, z każdym jej ruchem chciałem tej cudownej dziewczyny coraz bardziej. Ona o tym wiedziała. Oboje o tym wiedzieliśmy. Zacząłem podgryzać delikatną szyję mojej ukochanej, sprawiając jej tym niebywałą przyjemność, jej oddech zrobił się bardziej słyszalny i szybki. Sekundy później mogłem zsunąć z niej sukienkę - naprawdę miły w dotyku jedwab. I mimo tego, że materiał był miękki i przyjemny, miałem teraz o wiele lepsze rzeczy, na których mógłbym się skupić. Oczy Helen wędrowały tuż za moimi kopytkami, które teraz jeździły po całym jej ciele, dotykając każdego miejsca. Każda część jej pięknej sylwetki była idealna, przepiękna i niesamowita. Czego mógłbym się spodziewać po mojej lubej? Z każdym momentem schodziłem coraz niżej i robiło mi się coraz bardziej gorąco.
Całą tę noc spędziliśmy razem poświęcając sobie ogrom uwagi i miłości. Oboje potrzebowaliśmy chwili razem po wielu miesiącach stresu. Musieliśmy się czymś zająć i najlepszą opcją było zajęcie się w końcu sobą nawzajem.
Po wszystkim znowu leżeliśmy razem wtuleni w siebie. Była czwarta lub piąta. Po tak cudownym przeżyciu nie przejmujesz się za bardzo czasem. Tak czy inaczej, był środek nocy. Cały czas dotykaliśmy swoich ciał kopytkami, tym razem jednak nie z porządaniem, a z uczuciem i troską wyczuwalną w dotyku. Oboje wpatrywaliśmy się w swoje oczy i ostatecznie zasnęliśmy jakieś dziesięć, może dwadzieścia minut później przytulając siebie nawzajem.