Prolog

187 6 5
                                    


  Pnące się ku górze wieżowce, przejeżdżające samochody, ludzie pędzący w swoją stronę tak szybko, że nie zwracają uwagi na otoczenie..

- Nic nowego.. - westchnęłam cicho pod nosem odwracając wzrok od okna w biurze.

- Co mówiłaś? - zapytał mój współpracownik, nagle zwracając na mnie uwagę.

- Skończyłam na dziś... - odsunęłam się na krześle od swojego stanowiska, przekręcając się na nim lekko. Spojrzałam na niego niechętnie i w milczeniu po prostu patrzyłam jak ten ponownie wraca do pracy. Tkwiłam w chwili ciszy ze samą sobą, aż w końcu wstałam i zebrałam posegregowane dokumenty z biurka. Podeszłam do kolegi i podałam mu papiery, opierając się o jego miejsce pracy. - Musisz je przejrzeć, kochany. - wymamrotałam z wymalowanym sarkazmem na twarzy - Dane z końca projektu mogą nie zgadzać z tymi początkowymi, a ja już swoją zmianę skończyłam, także ty się tym zajmiesz..- uśmiechnęłam się zadziornie. Nie chodzi o to, że jestem nie miła. Ten koleś po prostu działa mi na nerwy, jego uśmieszek, arogancja i poczucie humoru... Raczej nie jest on najlepszym partnerem do duetu, ale pomimo wszystko muszę przyznać, że jest utalentowany. Zaskakuje mnie z każdym kolejnym projektem i pomimo tego, że dość często się sprzeczamy, nie zamieniła bym go raczej na nikogo innego.

- Po pierwsze, urzekł cię w końcu mój urok osobisty, że 'kochanym' mnie nazywasz? - na jego twarzy wymalował się ponownie ten arogancki, pewny siebie uśmieszek, który posyłał mi każdego dnia - Po drugie, mówisz tak jakbym ja sam nie miał co robić... - jego wyraz twarzy od razu zmienił się na ten pretensjonalny, kiedy przejął dokumenty w swoje ręce.
- Wychodzisz już? Twój chłoptaś znowu cię odbiera? - zapytał z wyraźnym zdegustowaniem w głosie.

- Po pierwsze... - przedrzeźniłam go – w twoich snach. - zebrałam swoje rzeczy i zdjęłam płaszcz z wieszaka przy drzwiach. Na koniec odwróciłam się jeszcze w stronę chłopaka, który cały czas bacznie mi się przyglądał. - Po drugie, sam wiesz jak to
wygląda, Childe... - posłałam kolejny sztuczny uśmiech. Potem już tylko opuściłam pomieszczenie, rzucając szybkie 'cześć' i pośpiesznym krokiem powędrowałam przed budynek biura.

   Nie to, że nie lubię tej roboty, wręcz przeciwnie lubię tu przebywać, gdyby nie charakterek rudzielca było by idealnie. Jednak opuszczać to miejsce po pracy chciałam jak najszybciej. Nie bez powodu niebieskooki wspomniał o moim narzeczonym z takim zniesmaczeniem. Jakiś czas temu Zen* wparował na nasz wydział wściekły i pijany po czym po prostu mnie zaatakował, kiedy tylko zobaczył jak kręcę się obok swojego stanowiska. Krzyczał, szarpał, bił... Nie powiem byłam wtedy w porządnym szoku, nawet nie mogłam się ruszyć, z resztą pewnie nie tylko ja. Wszyscy stali jak wryci i obserwowali całe zdarzenie z otwartymi szeroko oczami. Była bym pewnie porządnie obita, gdyby nie rudy, który go 'uspokoił'... Od tamtej pory ta dwójka nie może na siebie spojrzeć, inaczej rzuca się sobie do gardeł, a moja sytuacja w domu drastycznie się zmieniła. Jestem posądzana o romans na każdym kroku i w każdym momencie kiedy tylko jestem w pobliżu mojego faceta, chociaż wolała bym go swoim nie nazywać. Próbowałam odejść... wiele razy, jednak za każdym razem nie wychodziło. Szczerze mówiąc za bardzo boję się go zostawić przez to jakim człowiekiem się stał, jakim kiedyś był i zwyczajnie z powodu, że nie mam gdzie się podziać.

   Tak, mam agresywnego narzeczonego i moja sytuacja rodzinna jest fatalna. To moje życie, jednak nie bardzo narzekam... Staram się znosić to z uśmiechem. Żeby wyrobić psychicznie kurczowo trzymam się pracy i obowiązków. Idzie mi to całkiem dobrze, dlatego jeszcze nie straciłam siebie. Fizycznie... cóż to jest nieco cięższe do zrobienia, gdyż nie leży to w mojej woli, a w woli mego 'lubego'. Szczęściem w nieszczęściu można jednak nazwać to, że od czasu incydentu w biurze nie ruszył mojej twarzy ani razu, więc łatwo jest to ukrywać. Nie lubię tych spojrzeń pełnych litości i wścibskich ludzi, którzy próbują za wszelką cenę się wtrącić. Wolę pozostać w cieniu. Tak jest zwyczajnie łatwiej.

SIX NIGHTS | ChiLumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz