Warszawa, Belweder -Luty 1922

28 2 0
                                    

Za oknem prószył śnieg, za szybą kominka tańczyły płomienie. Prezydent Dmowski zaciągnął się cygarem, zrobił kwaśną minę i skinął na adiutanta.

-Wpuść go. - Polecił.

Do sali wszedł admirał Aleksander Kołczak.

-Czy wasze zgromadzenie wyraziło swoją opinię? - Zapytał.

Dmowski zacisnął zęby i odpowiedział.

-Wyraziło. Poddajemy się i kończymy tą wojnę. Jutro z samego rana wygłoszę orędzie na którym przedstawię narodowi ustalenia traktatu. Armia otrzymała już rozkazy. Do jutra zajmiecie cały kraj, a raczej to, co z niego zostało. - Znowu się skrzywił.

-Nie martwcie się prezydencie. My, od giermańców różnimy się tym, że dotrzymujemy umów. Z nami Polskę czeka dobra przyszłość...

Admirał Dotrzymał słowa.

Wojciech wyłączył radio kryształkowe i uśmiechnął się gorzko.

-No, to niedługo się nacieszyliśmy tą wolnością. - Uśmiechnął się krzywo. Z drugiej strony w końcu wracamy do normalności. - Powiedział sam do siebie.

Po czym zaparzył sobie mocnej kawy, do której dolał naparstek rumu. Ponownie usiadł w swoim wielkim fotelu, nakrył się kocem, upił łyk i zaczął wspominać.

Miał około pięćdziesiątki, ale wyglądał i czuł się na staruszka. Wojna bardzo go zniszczyła. Wiele w życiu widział, jeszcze więcej przeczytał lub usłyszał od przodków.

Rozmyślał nad szczęśliwie nieudaną rewolucją francuską, o której opowiadał mu dziadek. O tym jak zaczęła się wielka wojna, jak tworzyli nową Polskę tłukąc się z Ukraińcami. Jak walczyli z czerwonymi o Mińsk. wojna, w czasie której pomagał lekarzowi w oddziale carskiej piechoty. O tym, jak niedługo potem komuchów rozgromili Kołczak z Denikinem. Jak niedawni sojusznicy w walce z Leninowcami, nagle znowu stali się wrogami i wybuchła mała wojna.

- Stare imperium wraca. - Pomyślał. Może bez Cara, co go gnidy załatwili w Jekaterynburgu, ale to wciąż ta sama Rosja. Kołczak z Denikinem dokonali niemożliwego. Przetrzymali szkopów, czerwonych, ukraińską rebelię, i nas. A teraz znowu będzie tu Kraj przywiślański. A potem, kto wie...

... Może niedługo kozackie sotnie przejadą się po Unter den Linden. - Zapadł w sen.

Tak było, nie zmyślam...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz