Nowy Jork, 2023
— BARDZO MI PRZYKRO, ale niestety jestem zmuszona przenieść konsultację na inny termin — powiedziała wyuczonym do perfekcji, standardowym tonem, którego używała podczas rozmów z klientami. Plusem pracy na jej stanowisku był fakt, że większość rozmów odbywała się telefonicznie, toteż mogła utrzymywać ten miły dla ucha, uprzejmy ton, a jednocześnie mieć na twarzy najbardziej znudzoną i wściekłą minę.
— Pani sobie ze mnie chyba żartuje? — głos po drugiej stronie telefonu znacznie różnił się od tego, jakim sama w tamtej chwili wypowiadała kolejne słowa. Evelyn westchnęła cicho, od razu wiedząc, jak skończy się ta rozmowa. — Czekałem na to spotkanie ponad miesiąc! A teraz mi pani mówi, że jest przełożone?
— Panie Johnson — zaczęła spokojnie, pamiętając, by nie odpowiadać klientom tym samym zdenerwowaniem, którym sami ją obdarowują. — Opuścił pan spotkanie już trzy razy. Tydzień przed umówionym terminem wysyłaliśmy panu przypomnienie o konieczności potwierdzenia spotkania, ale nie odpowiedział pan na nie. Zgodnie z naszym regulaminem, oznacza to odwołanie spotkania.
— Przecież rozmawiamy teraz! Nie może go pani teraz potwierdzić?!
— Spotkanie konsultacyjne miało odbyć się szesnastego października o godzinie piętnastej, czyli... — zerknęła jeszcze raz na kalendarz, by przypadkiem się nie pomylić. — Jutro. To za późno na potwierdzenie, z resztą, na tę godzinę umówiony już jest ktoś inny.
— Czyli pozwoliła pani zabrać komuś moje miejsce, tak? — głos mężczyzny przybrał bardziej zdenerwowaną barwę. — Tak po prostu oddała pani komuś mój termin?
— Nie potwierdził go pan, a my nie możemy pozwolić sobie na opuszczanie spotkań. Firma w takim przypadku odnosiłaby wyłącznie straty, a skoro ktoś inny zainteresowany był tym terminem, zapisane zostało inne spotkanie. — wyjaśniła spokojnie. Jednocześnie kolano podskakiwało jej pod biurkiem, a trzymany w dłoni długopis bazgrał na otwartym notesie chaotyczne kształty. Nieważne ile razy miała do czynienia z podobnymi frustratami, za każdym razem podnosili jej oni ciśnienie.
— To jest jakaś kpina — fuknął facet. Evelyn była pewna, że gdyby mógł, w tamtej chwili splunąłby jej prosto w twarz. — Człowiek czeka tyle czasu, potrzebuje pomocy... a w końcu co dostaje? Nic!
— Mogę zaproponować panu nowy termin — Evelyn ponownie spojrzała na kalendarz i przewertowała wzrokiem kolejne tygodnie. — Najbliższe wolne terminy to dwudziesty szósty listopada albo pierwszy grudnia.
— TO JAKIŚ ŻART?! MAM CZEKAĆ DWA MIESIĄCE?!
— Niestety cała druga połowa października jest już zajęta, podobnie do listopada. Jednak jeśli w międzyczasie zwolni się jakiś termin, mogę dać panu znać i zapisać pana na konsultację. — zaproponowała łagodnie, mając nadzieję, że klient na to przystanie.
CZYTASZ
LET IT HAPPEN| Peter Parker
Fanfiction„Może to nie w tobie tkwi problem, a w miejscu, w którym się znajdujesz?" Spider-Man: No Way Home