-Prolog-

94 8 52
                                    


*Przypomnienie*

[T/I] - Twoje imię
[T/N] - Twoje nazwisko
[K/W] - kolor włosów
[K/S] - kolor stroju
(     ) - dopowiedz autorki

***

       Był ognisty, ciepły poranek. Oznaczało to dla mnie co najmniej, mękę kolejnego dnia. Znaczy uwielbiam to życie, jest super i tyle, brakuje w nim czegoś, ale to drobny nieznaczny szczegół. Bogu dzięki że dzisiaj sobota, bo raczej nie podniosę się z łóżka przed 11:00, dołowała mnie sama myśl o tym że dziś kolejne spotkanie w tawernie. Nie chciałam odmówić, nawet lubiłam spędzać czas z Ventim, Rosarią oraz tym żulem kajakiem, tyle że Kaeya od niedawna jest natarczywy i zawsze coś odpierdala przy mnie.

***

Po minięciu dłuższego czasu postanowiłam że pójdę się ogarnąć, a później posprzątam mieszkanie, za cholerę nie chciało mi się tego robić ale troszkę.. dobra, trochę więcej niż "troszkę" nieładu już się nazbierało w tym niewielkim domku na obrzeżach Mondstatu.

       Ubrałam się w swój [K/S] ubiór, rozczesałam swoje idealnie miękkie [K/W] włosy, umyłam zęby oraz opukałam wodą twarz i szyję. Poszłam do kuchni, by zobaczyć czy mój mały przyjaciel już się obudził. Drobny, puchaty lisek wstał z koca na mój widok, zaczął rytmicznie poruszać puszystym ogonkiem, na co ja odpowiedziałam cichym, ale szczerym śmiechem.

- Dzień dobry, Taro - przywitałam zwierzaka tymi słowami po czym przytuliłam go delikatnie do siebie. ( Przepraszam musiałam)

- Grrwrrr - z pyszczka futrzaka wydostał się przyjazny warkot, który miał prawdopodobnie znaczyć tyle co " Witam Cię, [T/N], jak się spało? Haha, chodźmy na spacer!".

Podeszłam do blatu kuchennego, położyłam liska na jego skraju, wzięłam z półki świerze kurze mięso, pokroiłam je, dodałam surowe jajko i trochę jagód, wszystko posypałam ziołami które miały na futrzaczka dobry wpływ i ułożyłam razem w misce Taro, po tej czynności zestawiłam puchatą kulkę wraz z jej miską blisko legowiska tej groźnej istotki.

Rzuciłam serdeczne "smacznego" w stronę niewielkiego puszka, ale on zdziwiony rzucił mi zdezorientowane spojrzenie.

- Nie jem śniadania bo nie jestem głodna. Zaraz idę pospacerować po mieście, chciałam kupić kilka rzeczy - powiedziałam wiedząc, że zwierzę mało zrozumiało.

- Zostaniesz chwilę sam, Taro - teraz jednak byłam pewna że zrozumiał.

Ze złością kłębek zaczął jeść swój posiłek, jakby nigdy nic.

***

Przechadzałam się po Mondstat, ale mimo wszystko nie wiedziałam w sumie, czego tu szukałam, postanowiłam przejść obok stoiska z ziołami, niektóre mogły by być mi potrzebne. Jestem w końcu zielarką w Rycerzach Fawoniusza, ważna robota, nie ma co. Przyrządzam leki, mikstury ziołowe, ważne składniki dla Lisy i inne.

Czasami, mamy takie misję, na które mogę wyruszyć tylko ja, bo świetnie się znam na kilku dziedzinach. Mam dużą wiedzę, takiej tu właśnie potrzeba, jestem czasami z tego dumna.

Zamyślona kupiłam sporo gruboziarnistego maku oraz olejku z oregano, mogły się przydać, cóż, lepiej dmuchać na zimne.

       Spacerowałam właśnie do miejscowego stoiska z artykułami papierniczymi, kiedy przy niskim murze zobaczyłam niebieskowłosego mężczyznę, zerknęłam na niego jeszcze raz. Uwaga Kaeyi zatrzymała się na mnie. Jego fioletowawe oczy patrzyły na mnie tak przez chwilę, nie podobało mi się to, było jakby niepokojące. Szybko chciałam odejść z jego zasięgu wzroku, ale jednak on mi w tym przeszkadzał.

- Gdzie się tak spieszysz, może mogę ci pomóc? - powiedział do mnie zanim zdążyłam spokojnie odejść

- Nigdzie się nie spieszę - odrzekłam spokojnie - Witam kapitanie, jesteś na patrolu czy wolne? -  dodałam

- Haha.. spokojnie [Y/N], dla ciebie mam czas, niezależnie od tego - odpowiedział z lekkim uśmiechem. Te słowa brzmiały niemniej, dziwnie.

- Przestań, bo nie wiem czy mam zachować język oficjalny czy nie - powstrzymywałam się, by jeszcze nie powiedzieć tych słów. Nienawidzę gdy on zaczyna tą swoją nie potrzebną gadkę.

- Niech ci będzie. Mam wolne aktualnie

- Aha rozumiem. To spierdalaj, nara - słowa tak jakby przypadkowo wyrwały mi się z ust.

- Ah, ta wrodzona uprzejmość - mówił to trochę z naciskiem, ale nie wyglądał na złego albo obrażonego.

- No wiesz, czasami..

- Nie rozumiem sensu twojej wypowiedzi - mężczyzna jak zawsze chciał pozbawić mnie równowagi.

- Ja twojej też, mówisz od rzeczy, a do tego jesteś tępy - powiedziałam to ironicznie z uśmiechem na twarzy.

- Hmm.. Może, a ty gdzie mi uciekasz?! - zdezorientowany krzyczał do mnie, ale biegłam już jakieś 8 metrów od niego.

- Sayonara ~

- Ty jesteś pojebana! - Dobra, szczerze nie myślałam że ten cwel potrafi rymować ale okej

- Miło. Idę sobie, elo. - biegłam w stronę słońca do swojego domu, gdzie będę pewnie milej przywitana, niż byłam pożegnana tutaj.

***

Sorka że taki krótki, ale to dopiero początek, może będzie lepiej
Narka C;
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich,
Hayato HeiChou <3

Szczęście ozdobione rozmaitem ~ (Kaeya x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz