1.

119 12 6
                                    

---------------

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

---------------

Wstałem, przetarłem zmęczone oczy, jednak nauka do późna była bardzo głupim pomysłem, no trudno kolokwium się samo nie napisze, prawda? Wstałem z łóżka co było nie lada wysiłkiem, czułem się jakbym dostał czymś ciężkim w głowę. Powędrowałem prosto w stronę kuchni, podtrzymując się ściany, jakbym był po nie złym melanżu. Wstawiłem wodę na kawę i spojrzałem w stronę okna, widząc parę dwóch młodych chłopaków, westchnąłem, żeby tylko wiedzieli co ich czeka. Gratulowałem im odwagi i głupoty, każdy wiedział, że geje mają przesrane w tym kraju, no cóż, Polacy nie lubią kiedy inni ludzie są szczęśliwi. Z moich i tak nudnych zamyśleń  wyrwał mnie pisk czajnika, szybko zalałem kilka ziarenek kawy, które niedługo potem zabarwiły wodę na czarno. Automatycznie spojrzałem na zegar, który wskazywał 6:50, przeklnąłem cicho, wypiłem szybko kawę i zacząłem się w pośpiechu szykować na uczelnię. Spojrzałem znowu na zegar, 7:10. Jak pobiegnę i na nikogo nie wpadnę po drodze to zdążę, zapomniałem wspomnieć o moim jakże wybitnym talencie...często wpadam w pośpiechu na ludzi.

Szybko zamknąłem za sobą drzwi, biegnąc po schodach w dół kamienicy, w której mieszkam. Biegłem po ulicach Warszawy, jakby mnie ktoś gonił, po raz trzeci dzisiaj spojrzałem na zegar, tym razem w telefonie, "dobra, zdążę" powiedziałem sam do siebie, próbując dodać sobie otuchy. Wbiegłem do klasy idealnie na rozdanie kartek. 

Nie było tak źle, jak sobie wyobrażałem.

- Cześć Arek - podszedł do mnie jeden ze znajomych, Tadzio. Znamy się już 3 lata, typ potrafi rozkręcić imprezę - robię imprezę w sobotę, wpadniesz? 

- Hej, no pewnie, a kto będzie? - musiałem o to zapytać, nie lubię zbytnio przebywać z obcymi osobami

- No wiesz... ty, Bartek, Michał, Wituś, Maciek i kilka osób z filologii obcej-odpowiedział, wyliczając na palcach, mimo wszystko dobrze wiedziałem, że z tych kilku osób zrobi się kilkadziesiąt i będziemy chlać do rana albo nawet cały weekend, ale już za późno i tak się zgodziłem - muszę iść,do zobaczenia! - krzyknął na odchodnym, "to było szybkie" pomyślałem sobie i odwróciłem się chcąc odejść w swoją stronę.

Odwracając się wpadłem na kogoś i upadłem do tyłu na podłogę, usłyszałem całkiem przyjemny dla ucha głos

- Nic Ci nie jest?- zapytał czarnowłosy chłopak, na którego wpadłem, na chwilę odebrało mi mowę, rzadko kiedy spotyka się takie miłe osoby. Chłopak pomógł mi wstać, mimo to nadal nie uzyskał ode mnie odpowiedzi na zadane pytanie - odgryzłeś sobie język?

- Nie, nie odgryzłem....nic mi nie jest - zaśmiałem się nerwowo, nigdy nie odebrało mi przed kimś mowy, ale ten chłopak był wyjątkiem, czarne włosy, ciemne pasujące oczy, od których nie mogłem się oderwać...STOP, o czym ja w ogóle myślę, nie mogę zakochiwać się w każdej osobie, na którą wpadam...za dużo by było.

-Jestem Robert - przedstawił się - Arek - tym razem ja podałem mu rękę, patrzyliśmy sobie w oczy, serce mi trochę przyśpieszyło...no może właśnie się z kimś ścigało, moje policzki zalał róż, bałem się ze zauważy, chciał już coś powiedzieć, może chciał się zapytać na jaki kierunek chodzę albo ile mam lat, albo czemu do cholery wyglądam i zachowuje się jak zakochana nastolatka.

Przerwał mu głos dobiegający z lewej strony, to była jego grupka znajomych, 2 chłopaków i jedna dziewczyna, od razu przeszło mi przez myśl, że może to być jego laska. Pożałowałem tego, gdy poczułem ukłucie w sercu i ścisk w żołądku, rzucił tylko szybkie pożegnanie i podbiegł do nich, a ja w końcu udałem się w swoją stronę.

- AREK!- ktoś krzyknął po mojej lewej, to był Wituś, drugi z mojej grupki znajomych- o czym tak myślisz? - zapytał i w tym momencie właśnie się kapnąłem, że trzy czwarte wykładu poświęciłem na myślenie o chłopaku, na którego wpadłem, ale przecież nie mogę się do tego przyznać 

- O niczym, masz notatki?- zadałem szybko pytanie, aby zmienić temat, starszy podał mi notatki z lekcji i znów zaczął z kimś sms-ować, dziwiło mnie kiedy on piszę te wszystkie notatki, no ale cóż, głupi wszystko potrafi. 

Mój wzrok powędrował automatycznie na zegar nad tablicom,  13:50, nawet nie wiem kiedy ten czas uciekł, ale w duchu umierałem z wdzięczności, nigdy nie lubiłem siedzieć w szkołach, ale wiedziałem, że tak będzie lepiej. Nie będzie potrzeby harowania na moje zachcianki w przyszłości. 

Pół godziny później byłem już wolny, nigdzie się nie śpieszyłem, wracałem powoli do domu i tak nie było tam nic ciekawego. Wyjąłem paczkę papierosów z kieszeni kurtki, w drugiej kieszeni znalazłem zapalniczkę, jedyna, której nie zgubiłem - Arek - usłyszałem swoje imię i od razu poznałem ten głos, serce uciekło mi do gardła, gdy się obróciłem i zobaczyłem tą osobę, która cały dzień chodzi mi po głowie - Koniec na dzisiaj? - zapytał, widziałem, że ma nadzieję na przeprowadzenie dłuższej rozmowy niż ta dzisiaj rano, sam miałem taką nadzieję ale starałem się jej pozbyć - Tak, a ty też już skończyłeś? - przytaknął w odpowiedzi, na chwilę skończyły mi się tematy do rozmowy ale po dłuższej chwili milczenia wpadłem na pomysł 

- Co studiujesz? - jedyne pytanie, które wymyśliłem i mój jedyny pomysł 

- Filologie obcą - oczy miał wlepione w chodnik - a ty? 

- Germanistykę - odpowiedziałem i dopiero teraz mnie olśniło, filologia obca, chciałem zapytać jakie ma plany na sobotę ale mógłby to źle odebrać. 

Nie zrozumcie mnie źle, naprawdę go polubiłem ale bałem się, że się przed nim ośmieszę lub powiem coś nie tak pod wpływem emocji, dlatego resztę drogi spędziliśmy w ciszy, mieszkał w kamienicy obok i aż byłem ździwiony, że nigdy go nie widziałem. 

Zamknąłem drzwi po wejściu do mieszkania i westchnąłem głęboko, próbowałem ustalić czy aby na pewno się zakochałem, a może się tylko zauroczyłem i za chwilę przejdzie? 

-To się nie dzieje...- powiedziałem sam do siebie, jakby to miało mnie do czegoś przekonać - To się dzieje - znów odezwałem się do siebie zrezygnowany ale przecież nikt nie musi wiedzieć, do soboty zapomnę...właśnie, musiałem spojrzeć w kalendarz by się upewnić, JUTRO JEST SOBOTA, no pewnie Tadeusz pewnie zachlał pałę i zapomniał jaki jest dzień tygodnia, sam zapomniałem ale byłem trzeźwy 

Powędrowałem do łóżka, nie byłem pewny czy chcę chlać ale z drugiej strony mogłoby mi to pomóc, zabawa z przyjaciółmi, może poznam kogoś nowego z filologii, no właśnie filologia obca...może Robert nie lubi takiego towarzystwa. Mój telefon zawibrował, wyjąłem go z kieszeni 

Tadzio 

jutro 13 u mnie

Świetnie, zabawa od południa do południa. Zamknąłem oczy ostatnie nie przespane noce dały o sobie znać, zasnąłem w mniej niż 15 minut. 





Obudził mnie dźwięk mojego telefonu, dobrze wiedziałem kto dzwoni, nacisnąłem zieloną słuchawkę

- Halo? - odezwałem się jeszcze zaspanym głosem, w słuchawce usłyszałem wesoły głos mojego przyjaciela 

- Wstawaj królewiczu - odezwał się Tadek - mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiaj - już męczą człowieka z rana, pomyślałem 

- Oczywiście, jak mógłbym zapomnieć - Odrobina sarkazmu i obojętności pojawiła się w moim głosie, sam nie wiem dlaczego, może to zmęczenie, a może stres. Sam dobrze nie wiedziałem czym się martwię, przecież nawet go nie znam... raz na niego wpadłem i to wszystko, choć przyznam, że na kogoś takiego jak Robert mogę częściej wpadać 

- Podejść po Ciebie? - zapytał się mnie, nie miałem ochoty widzieć go dłużej ale się zgodziłem, żeby go nie urazić, po krótkiej i mało sensownej rozmowie, wstałem i zacząłem się ogarniać, w końcu trzeba się dobrze prezentować, nie?

R U Mine? /Operacja HiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz