Wszyscy giną, krzyczą i płaczą. Stoję na krawędzi budynku. Wszyscy mnie wielbią i nie chcą bym skoczył. Nagle gdy się pochyliłem, zostałem oblany wiadrem zimnej wody. W tym momencie zdałem sobie sprawę że to był sen.
-Czy ty nie możesz mnie chociaż raz normalnie obudzić? - wymruczałem pod nosem, przyzwyczajony taką pobudką.
-Zamknij się i wstawaj! Nikt za ciebie do szkoły nie pójdzie. Ja dzisiaj mam dyżur więc odgrzej sobie spaghetti z wczoraj.-wypowiedziała na jednym wydechu moja matka. Nie jest typową radosną, pełną życia mamuśką, która zabiera cię ze szkoły na zakupy. Ona wie, że mam swoje życie a ona swoje, ale wiem że mnie kocha. Stara się tego nie pokazywać, bo nie chce mnie do siebie zniechęcić. Dobrze wie jaki jestem. Nie lubię czułości.
-Super. Narazie. - powiedziałem, słysząc jak wychodzi z domu. Wstałem cały nagi, bo tak lubię spać. Zszedłem po schodach do kuchni. Wziąłem karton z płatkami i zacząłem jeść patrząc przez okno na ludzi przechodzących nie opodal mojego domu. Uśmiechają się, a krzyczą w środku. Ukrywają siebie. Ukrywają to kim są. Wszystko po to by pokazać, że niczym się nie przejmują i że są silni. Tacy nie są. To pozory. Dlatego przestałem zakładać maskę. Maskę którą ci ludzie nakładają i zakrywają samego siebie. Ja mam gdzieś czy kogoś zranię. Wolę powiedzieć im prawdę w oczy niż to co chcą usłyszeć. Gorzkie kłamstwa.
-Kurwa! - krzyknąłem, gdy zdałem sobie sprawę jak mało czasu mi zostało do lekcji. Pobiegłem do góry, do swojego pokoju. Zarzuciłem na siebie rozciągnięte czarne dżinsy, zieloną koszulkę i zapinaną szarą bluzę. W łazience przeczesałem swoje ciemne włosy grzebieniem, umyłem zęby, popsikałem się dezodorantem i zszedłem na dół. Założyłem białe buty i wyszedłem zakluczając drzwi. Szedłem tak chodnikiem, kiedy na mojej drodze pojawiła się nasza starsza sąsiadka Pani Agatha. Agatha to sześćdziesięcioletnia singielka. Zamiast kotów ma węża, którego nazwała Hannibal. Całkiem przyjemna kobieta. Odstaje od reszty osób w jej wieku. Kiedy inni grają w bingo lub sadzą kwiatki w ogródku, to ona chodzi na bilard lub pali trawkę u siebie w domu. Cóż byłem u niej raz, dwa lata temu i wróciłem do domu na haju.
-Witam Panią w ten jakże nudny dzień. - powiedziałem do pani Agathy. Akurat się wybierała do sklepu.
-Cześć Luki. Weź nic nie mów. Jestem coraz starsza a nikt mi nawet do sklepu po chleb nie pójdzie. Muszę sama taki kawał drogi iść piechotą. - powiedziała rozczochrana. Widać po niej, że tak jak ja dopiero wstała.
-Niech pani w domu zostanie ja po szkole kupię i przyniosę - odpowiedziałem. Nie przyzwyczajajcie się, mam dziś dzień dobroci dla zwierząt i starszych pań.
-Nie masz gorączki Luki? Jakoś mizernie wyglądasz i miły się wydajesz - powiedziała ostrożnie Agatha, przyglądając mi się i szukając ironi w moim głosie.
-Wydaję się miły? - zapytałem lekko rozbawiony, dając nacisk na pierwsze słowo.
-Raz kiedy Chrisuś poprosił cię żebyś podał mu szklankę wody to rzuciłeś w niego butelką i rozcięłeś mu brew. A teraz bez bicia i to z własnej woli chcesz staruszce chleb kupić. - nie wspominałem wcześniej? Ona wprost ubóstwia mojego przyjaciela Chrisa. Kiedy tylko się dowie, że on jest w pobliżu to zaprasza mnie na ciasteczka, oczywiście używa tego jako pretekstu żebym zabrał Chrisa ze sobą.
-Po pierwsze to darł ryja że mam mu przynieść piwo a nie wodę, jakbym był jego służącą, a po drugie to nie była butelka tylko doniczka.- odpowiedziałem oddalając się w stronę szkoły, bo zostało mi mało czasu do pierwszej lekcji. Nie szedł bym gdyby nie 7 zagrożeń, które muszę poprawić, bo inaczej mnie ze szkoły wyrzucą a matka z domu.
______________________________________
Zapraszam do czytania dalej.
popaprany_swiat
CZYTASZ
Chcę cię poznać
Short StoryHistoria przedstawia jaka miłość potrafi być ślepa. Jak wielką obsesję można mieć na czyimś punkcie. Zobaczysz na własne oczy co miłość robi z ludźmi..