1.

9 1 8
                                    

4 lata wcześniej

Czasami zastanawiam się, na jakie złe drogi musiałam wejść, żeby zadawać się z tymi dwiema wariatkami. Najczęściej takie myśli dopadają mnie gdy o godzinie ósmej rano zostaje obudzona przez dwadzieścia nieodebranych połączeń. Wtedy mam ochotę tylko chwycić telefon i wyrzucić go na drugi koniec Morville. Niestety potem orientuje się, że to oznaczałoby pozbycie się rzeczy, w której zawarte jest całe moje życie. Dlatego też pozbywam się tej myśli i odbieram kolejne przychodzące połączenie.

- Słucham? - wymamrotałam przecierając oczy. Światło wpadające przez to jedno okno, które miałam w pokoju, celowało dokładnie w moją twarz. Gorzej być nie może. 

- Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje - powiedziała wdzięcznym głosem, od którego aż przeszły mnie nieprzyjemne ciarki.

- Nie pamiętam od kiedy wierzysz w Boga - postawiłam się do pozycji siedzącej i od razu odczułam tego skutki, ponieważ w mojej głowie zaczęło dziwnie wirować, a połowa świata się rozmazała. 

- Lilith Morana Kaisynn, chce cię widzieć za pół godziny przed swoim domem - momentalnie jęknęłam - nie ma nie, skończ marudzić i ruszaj dupe - Elle rozłączyła połączenie, zostawiając mnie w sytuacji bez wyjścia.

Chociaż, tak szczerze to spacer z rana dobrze mi zrobi. Nie spędzę ostatniego dnia wolnego od szkoły leżąc w łóżku. Nie często zdarza się, aby w Kalifornii spadł śnieg, jeszcze tak duża ilość jak teraz. Jest to prawie jak jakiś cud lub error w systemie. Takiej zimy nie widziałam u nas od kilku dobrych lat. Myślę, że to idealny moment, aby wrzucić w zemście wesołą, blondynkę w największą zaspę śniegu.

Aby dłużej nie przedłużać mojej egzystencji w łóżku, założyłam klapki stojące obok i poszłam w stronę łazienki. Po drodze spotkałam mojego nad zwyczaj wesołego tatę, który obdarował mnie tak szczerym uśmiechem, że aż wywołał również uniesienie moich kącików. Kiedy podeszłam do lustra, cały mój dobry humor momentalnie zniknął. Moja blada cera, oblana była cała jakimś czerwonym rumieńcem. Szybko podeszłam do szafki z kosmetykami i wyciągnęłam z niej nowo kupiony podkład. Po przeczytaniu składu, wszystko było wiadome. Na mojej twarzy pojawiła się dość mocna reakcja alergiczna. Jednak gorzej być może. 

Po wyjściu spod prysznica, umyłam zęby i nałożyłam na twarz krem na trądzik. Na żadną maseczkę, nie było już czasu, dlatego nałożyłam codzienny makijaż, składający się z rzęs,  rozświetlacza i pierwszej lepszej pomadki. Róż nie był w tym momencie najlepszym rozwiązaniem. Upuściłam łazienkę, aby coś na siebie włożyć. Jedyne co wiedziałam, to to że musi mi być ciepło. Nie dopuszczam do siebie myśli, że któraś część mojego ciała się odmrozi. Zaczęłam od długich skarpet, sięgających mi do kolan, na które nałożyłam czarne leginsy, na które potem jeszcze zwykłe jeansy. Na górę, włożyłam czarny glof, a na niego za duży t-shirt. Myślę, że takie ubranie wystarczy mi, aby nie zamarznąć, ale też się w nim nie ugotuje. Kiedy skończyłam całą poranną toaletę i wszystko z nią związane, zeszłam na dół. Już od końca schodów przywitał mnie przyjemny zapach, smażonych naleśników. 

- Dzień dobry - powiedziałam do stojącej przy ladzie kuchennej, mamy. Ta uśmiechnęła się do mnie i pokazała ręką, abym uprzątnęła stół i wyciągnęła talerze do wspólnego śniadania.

- Twój ojciec musi wszędzie rozwalać te swoje papiery - pokręciła głową, widząc zbierane przeze mnie kartki papieru.

- Wydaję mi się, że ten problem rozwiązał by gabinet albo chociaż oddzielne biurko - kiedy moja rodzicielka usłyszała wypowiedziane przeze mnie słowa, lekko się zaśmiała.

- Skarbie myślisz, że tata nie chciałby swojego biura? - popatrzyła na mnie pytająco- w tym momencie nie stać nas na jakiekolwiek remonty. 

- Wiem mamo, po prostu nie chce żebyś musiała denerwować się z rana, ponieważ jakieś drobiazgi zaśmiecają ci głowę - odpowiedziałam.

The Night We MetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz