Rozdział 3

14.5K 344 77
                                    

– CAMILLA –

Zabijcie mnie. Po prostu mnie zamordujcie i będę miała spokój. Ja żoną włoskiego Dona? No chyba kogoś tu zdrowo popierdoliło.

- Riccardo. – odezwał się Sergio, a ja aż oniemiałam. – już wolałem Twój pomysł z uprowadzeniem Camilli i zamknięciu jej w pokoju, aż do jej śmierci albo do wyeliminowania bratvy. Z całym szacunkiem, ale nie. – gdy Riccardo nie odpowiadał, tylko przyglądał mu się z ironicznym uśmiechem, Sergio nie wytrzymał. – Kurwa, zajebie Cię, jeśli ją zmusisz. – gdy mój brat zwrócił się z tymi słowami do Riccarda, zadrżałam. Już widziałam oczami wyobraźni, jak Don morduje go, ćwiartuje jego ciało i daje na pożarcie zwierzętom, albo sam je wpierdala.

- Sergio... - zaczęłam najspokojniej jak umiałam. – ja już jestem sierotą. Nie pozbawiaj mnie jeszcze brata i błagam Cię przeproś Dona. – skończyłam stanowczo i zwróciłam wzrok na Sergio.

Obaj mężczyźni przyglądali mi się przez chwilę, po czym równocześnie wybuchnęli śmiechem. W tym momencie stałam tam między nimi i ogłupiałam. Nie wiedziałam, czy mam stawiać się Riccardowi, jeśli ten rzuci się na mojego brata, ponieważ ten go znieważył, czy po prostu nic nie robić.

- Spokojnie Camillo. – odezwał się spokojnym głosem Don. – z Twoim bratem jesteśmy przyjaciółmi, więc ewentualnie mogę wybaczyć mu tą wypowiedź. W ważnych sprawach jesteśmy poważni, ale Sergio wie na co może sobie pozwolić. Zresztą, gdybym miał go zabić, już dawno bym to pewnie zrobił, a nie trzymałbym go jako consigliere. – zaśmiał się Riccardo, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zamurowało mnie. Przypominając sobie ostatnie wydarzenia poczułam złość.

- Czyli nie ukarzesz go za to, że Cię obraził tak? – odpowiedziałam. Riccardo skinął lekko głową i delikatnie się uśmiechnął – prawie niewidocznie. Pomimo dobrego humoru, jego twarz nadal miała mroczny wyraz. Ale co mi tam. Chce się tego dowiedzieć i tyle. – więc Donie, dlaczego do kurwy nędzy uratowałeś mnie przed tymi psycholami, a potem wstrzyknąłeś mi środek uspakajający?! A Ty Sergio – krzyknęłam, zwracając się do brata. – skoro to jest taki Twój pierdzielony przyjaciel, to na pewno wiedziałeś, że to on mnie przywiózł do szpitala! Więc dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? O i jeszcze jedno, Donie jebany, nasłałeś ich? Tych typów? Co? Odpowiedz, szefie. – powiedziałam mrużąc oczy i akcentując ostatnie słowo. Doskonale pamiętam, co tamten zbir mi powiedział, gdy o mało mnie nie zgwałcił. Na samo wspomnienie, aż zadrżałam.

Obaj mężczyźni patrzyli na mnie zszokowani. Riccardo przyglądał mi się podejrzliwie, a Sergio palnął sobie ręką w twarz. Cóż, jeśli zginę to przynajmniej pozbędą się problemu.

- Co Ty pierdolisz – ciszę przerwał mój brat. W jego głosie słyszałam złość i zniecierpliwienie. – Wiedziałem, że Don Cię uratował, ale nie mówiłem Ci tego, bo najpierw chciałem z nim omówić kwestię tej pieprzonej bratvy. Poza tym, masz szczęście, że on tamtędy właśnie przechodził. Więc po chuja oskarżasz go o coś takiego? – jego głos był stanowczy i lodowaty. Nie krzyczał, a to było jeszcze gorsze.

- Jeden z tych zboków powiedział, że nie mogę należeć tylko do ich szefa. – odpowiedziałam, zaciskając zęby. – a jak wszystkim tu wiadomo, naszym kochanym szefem jest Don. – powiedziałam, czując że coraz bardziej wzbiera się we mnie złość. Kurde, że ja wcześniej o tym nie pomyślałam! – odpowiedz mi Riccardo. Odpowiedz, bo milczenie nie przyniesie Ci korzyści.

Sergio spojrzał w stronę swojego towarzysza. Miał przerażoną minę. Mój brat powinien być wściekły, a nie wystraszony! Wówczas, ja również zwróciłam wzrok w stronę Riccarda. Niestety to nie był jednak dobry pomysł, bo troszeczkę się przestraszyłam widząc go. Don miał zmrużone oczy i zaciśnięte usta. Jeśli byłoby to możliwe, pewnie para wydostałaby się z jego uszu. Patrzył na mnie tak, że poczułam jak kurczę się przed nim. Zrobił krok w moją stronę, a ja mimowolnie cofnęłam się w tył. Napotkałam ścianę i już wiedziałam, że po mnie. Nagle, niczym jakiś gepard, Riccardo znalazł się tuż obok mnie. Rozłożył ręce pomiędzy moją głowę, pochylił się i przyszpilił mnie do ściany swoim ciałem. Jasna dupa, już całkowicie po mnie. Nie dość, że zginę zamordowana przez własną familię, to jeszcze pewnie spłonę z podniecenia. Skarciłam się za tą myśl, jednak trudno mi było myśleć o innej karze, kiedy czułam każdy jego mięsień. Riccardo jakby wyczuł o czym myślę, bo bardziej się do mnie docisnął. Sięgałam mu ledwo do brody, pomimo tego, że nie należałam do niskich dziewczyn. Poruszyłam się, żeby odzyskać trochę swobody i to był mój błąd. Podczas mojego wiercenia, otarłam się o jakąś wypukłość. Na to doznanie wstrzymałam oddech, a Riccardo cicho westchnął. Następnie odchylił się nieco, na co moje ciało zadrżało z niezadowolenia. A niech was szlag, pierwotne instynkty!

Camilla [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz