9. Podejrzenia i spartolona randka

51 5 12
                                    

(Skylor)

- Chyba nie wierzysz w słowa autora kryminałów, co? - spytał mnie znowu Kai.

- Sama już nie wiem. Z jednej strony wiem, jakim cwaniakiem jest Lloyd, ale z drugiej strony on wyglądał jakby serio nie wiedział, co jest grane. Co, jeśli zostali odurzeni? - zasugerowałam.

- Tylko po co porywacz miałby zostawiać ich na regale? - spytał, czym zabił mi ćwieka, bo sama nie umiałam tego wyjaśnić.

- Sama nie wiem, czemu tak o tym myślę, widzę w tym wszystkim jakiś haczyk, choć to wszystko zdaje się nie mieć sensu...

- Skylor? - tutaj posłał mi czarujący uśmiech. - A może po prostu musisz odpocząć. - Powiedział. - Może pan Kent zgodzi się zabrać kogoś na twoje zastępstwo, żebyś mogła iść ze mną na kolację? - dodał.

Kurczę, Kai zaprosił mnie teraz na kolację, nawet nie wiedział, jak bardzo bym chciała z nim iść, był taki przystojny, miał taki magnetyzm, który w połączeniu z tym jego uśmiechem sprawiał, że coraz bardziej chciałam go pocałować i coraz trudniej było mi mu odmówić.

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł, tylko ja wiem, jakich świec zapachowych nie zapalać jednocześnie, żeby goście nie podusili się w spa. - Uprzedziłam go.

- Za późno, już do niego dzwonię. - Oznajmił. - Ustalone, o dziewiątej kończę zmianę  i o tej godzinie możemy się spotkać tutaj. Widzimy się o dziewiątej. - Powiedział, mrugając do mnie.

- Do dziewiątej. - Odpowiedziałam.

Idąc do pokoju, postanowiłam zajrzeć do pana Wu.

- U pana wszystko w porządku? - spytałam.

- W jak najlepszym, a u ciebie? - spytał.

- U mnie również. - Odpowiedziałam, choć nie do końca przekonana, co pan Wu musiał zauważyć.

- Co cię gryzie Skylor? - spytał.

Wiedziałam, że jemu mogę zaufać, więc wyłożyłam karty na stół.

- Ta sytuacja dzisiaj nie daje mi spokoju i tu mam pytanie do pana: Czy słyszał pan o porywaczu z Grand Hotelu? - spytałam.

- Nie słyszałem. - Odpowiedział Wu.

- To porywacz porywający dzieci dla okupu, z hotelów taki jak nasz. - Wyjaśniłam.

- I podejrzewasz, że dzisiejsza sytuacja mogła mieć z nim coś wspólnego? - spytał, na co przytaknęłam. - Niewykluczone, że to prawda, w końcu mamy tu wiele dzieci wartych okupu. - Dodał, za co byłam mu wdzięczna, ponieważ nie uznał tego od razu za coś wyssanego z palca.

- Stary Sparkie ostrzegał nas przed czymś złym, zastanawiam się, czy tym złem mógł być ów porywacz. - Wyznałam.

- Sparkie już tak ma z tymi proroctwami, nie należy ich traktować dosadnie. Ale jeśli podpowiada ci to twoja własna intuicja, zaufaj jej. - Poradził.

- Dziękuję. - Powiedziałam i uścisnęłam starszego pana, który odwzajemnił uścisk.

- Gdybyś potrzebowała wsparcia, wiedz, że możesz na mnie liczyć.

Postanowiłam nie zastanawiać się dłużej nad tym porywaczem, w końcu musiałam się uszykować na randkę z Kai'em. Wzięłam ciepły prysznic i odświeżyłam się. Ubrałam prosty biały sweter i dżinsy, uznałam, że z makijażu niewiele mi trzeba i pociągnęłam tylko rzęsy tuszem, a włosy po prostu rozpuściłam.

Tak uszykowana zeszłam na dół, gdzie Mako zastępował teraz Kai'a na recepcji.

- To z panią mój bratanek umówił się na kolację. - Zagadnął. - Właśnie poszedł po panią. - Dodał.

Perła przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz