Pojechać czy nie?

192 11 5
                                    

Niedziela wieczór. Pojechać czy nie? Kłóciłam się z własnymi myślami. "2 tygodnie z rozwydrzonymi bachorami... Co ja narobiłam?"-myśli nie dawały mi spokoju. W normalnej sytuacji zrezygnowałabym, ale przecież nie mogłam zostawić Anki na lodzie... Sama w końcu ją namówiłam do tego, abyśmy zrobiły ten durny kurs na animatorki. "Wiem, zadzwonię do niej-rozmowa pomoże podjąć mi właściwą decyzję."-pomyślałam.

-Halo? Anka? - krzyknęłam od razu po rozpoczęciu połaczenia.
-No cześć. Jak tam? Spakowana? Ja już nie mogę się doczekać! Dzieci zawsze dodają mi mnóstwo pozytywnej energii! - mowiła Anka, a w jej głosie było słychać, że jest mega podekscytowana wspólnym wyjazdem.
-Yy... No tak już kończę się pakować...-odpowiedziałam niechętnie.
-Coś się stało? Masz jakiś dziwny głos.-odrzekła mi Anka
-Nie, no coś ty! Dzwonie, żeby ten...no... Żeby powiedzieć ci, że ja też już nie mogę się doczekać! Muszę kończyć! Narka!- zrozumiałam, że musze przestać myśleć negatywnie i wziąć się w garść.

Poniedziałek skoro świt. Stałam już z walizką przed autokarem oczekując na Ankę. Po głowie jednak wciąż krążylo mi pełno wątpliwości co do wyjazdu. Pod nogami plątały się rozwrzeszczane dzieciaki, których dość miałam już na sam widok. W końcu. Przyszła. Przy Ance musiałam udawać, że także uwielbiam te dzieci.
Wsiadłyśmy do autokaru. Okazało się, że na obozie będziemy jedynymi animatorkami z naszej Oazy. No świetnie. Władują nam jeszcze do pokoju jakieś wariatki i już w ogóle nie znajde miejsca, gdzie będę mogła odpocząć. Jaka ja byłam durna zgłaszając się na ten kurs. Przy Ance oczywiście udawałam, że wszystko jest w porządku, bo widziałam jak wiele radości sprawiała jej choćby sama podróż z maluchami.

Po 3, dla mnie bardzo długich, godzinach drogi byłam na miejscu. Gdy już dowlokłam się z walizką do naszego ośrodka, poszłyśmy z Anką zostawić bagaże, o dziwo, w naszym 2-osobowym pokoju. Od razu po zakwaterowaniu miałyśmy zjawić się na spotkaniu organizacyjnym dla animatorów. Szczerze mówiąc, Anka po tej jeździe też była już wykończona, choć dzień dopiero się zaczynał.

Stwierdziłam, że muszę zmienić swój humor na lepszy, bo zwariuję sama ze sobą, więc zaczęłam zagadywać Ankę wpominając nasze stare dzieje z podstawówki. Gatka, szmatka... Dotarłyśmy do sali. A tam oni. Spojrzałam na Ankę, która także była zszokowana. "Dlaczego my?"-wybuchłyśmy śmiechem.

_____________

Piszcie jak się Wam podobało i czy w ogóle. ;) Jeśli tak, wkrótce pojawi się rozdział drugi. :)) Jest to moja pierwsza historia, więc liczę na wyrozumiałość! :D

The campOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz