POV. Andrew
W LABOLATORIUM NA WYSPIE GODZINA 18:00.
Jest już póżna godzina dalej próbujemy badania nad tym wirusem, używamy do testu żywych tkanek a żywych miałem na myśli przykładowo króliki albo ptaki lecz niestety każde było porażką, moglibyśmy to wypróbować na żywym człowieku ale niewiadomo co by się stało z nim a nie chcemy mieć raczej krwi na rękach że przez nas umarł człowiek przez tego wirusa, dostałem wiadomość o spotkaniu w biurze z wszystkimi naukowcami tam się zebraliśmy i szef zaczął mówić.
Szef:Panowie wiemy że to jest bardzo męczące co do tego właśnie wirusa którego tworzymy jednakże nie możemy to odpuścić-powiedział lekko stukając ręką o stolik-dlatego ustaliłem byśmy wypróbowali badania tym razem nad żywym ludzkim organizmie.
To był dla nas szok mieliśmy tak nie robić, co mu strzeliło do głowy z tym!? wszyscy naukowcowie zaczęli głośno gadać i jeden z nich krzyknął.
N:To jest niedorzecznie szefie! jeżeli zaczniemy robić to na ludziach co jak rząd się dowie że to robimy!? nie zaakceptują tej broni wirusa tylko dlatego bo żeśmy robili testy na ludziach.
Szef:Posłuchaj! to będzie zależało od nas przyszłość! jeżeli wróg będzie miał taką samą broń jak my to wtedy cały kraj, to wykorzysta przeciw sobie, i to dlatego że jakiś jeden szpieg powiedział prezesowi o naszej broni to ma być w tajemnicy!-powiedział on już waląc raz o stolik ręką-coś jeszcze?.
N 2:Mi się to nie podoba właściwie chyba już stąd się zwolnie!-chciał on wyjść jednak szef wyciągnął pistolet i strzelił mu w głowe wszyscy byliśmy przerażeni nawet ja.
Szef:ktoś jeszcze chce się zwolnić? śmiało mówcie a jak nie chcecie to ruszcie dupe w troki i jazda!.
Minęło z godzinę aż żeśmy już się opanowali i kontynuowaliśmy badanie, musieliśmy robić to co on chciał nie robił sobie żartów i był wielkim ciężarem dla nas wszystkich, ten kto mu się sprzeciwiał lub coś do niego pyskował od razu został postrzelony w głowe i ekipa sprzątająca paliła zwłoki żeby to nie przeszkadzało, uuuuhhhh wciąż bym nawet czuł ten okropny zapach zwłok jak się palą na naszych oczach ale wracając do tematu szef nie myślałby żeby któryś z naukowców by coś robił za jego plecami, właściwie to ja robiłem innego wirusa który by było jako lekarstwo.
BIURO DO ROBIENIA W FIOLKACH RÓŻNE PRÓBKI GODZINA 21:00
Nareszcie! jest sukces z naszym wirusem okazało się że ten nasz 1 wirus na człowiek zadziałał pozytywnie, wyglądało na to że pacjent czuł się normalnie ale jednakże kiedy on miał broń i było mu danie tarczy do strzelania nie mógł pociągnąć za spust, to tak że jakby chciał odpuścić i się poddać, ja robiłem tym czasem drugiego wirusa który by było z lekarstwem powoli dawałem jedną próbkę na drugą wpisywałem na komputerze analizy czy wyszło dobrze ale wtedy nie wiedziałem że to się wtedy zacznie, BOOOM! nagle coś się stało że wybuchło mi podemnie że straciłem przytomność ocknąłem się kiedy już był alarm w całej placówce.
-Uhhhhh moja głowa co się dzieje!?-powoli wstałem i szłem w stronę komputera patrząc na kamery to co zobaczyłem się wystraszyłem to byli oni żołnierze w czarnym skafandrze znałem ich i to bardzo zaczęli ostrzeliwać do wszystkich naukowców, widziałem że zabili naszego szefa nie było mi go szkoda ale wiedziałem że jeżeli do mnie dotrą to ja też zginę!.
-Muszę uciekać i to szybko!-powiedziałem do siebie biegnąc do wyjścia jednakże usłyszałem za drzwiami wystrzały z broni nie mogłem tędy iść jedyną drogą co było to wentylacja wyrwałem to ledwo co się łapiąc za ręke i wskoczyłem idąc powoli żeby nie usłyszeli mnie ale słyszałem co oni mówili do siebie było ich 3.
???:Jaki jest status dorwaliśmy wszystkich?.??? 2:Tak sir jeden z nich próbował się bronić zabijając naszego jednego żołnierza.
???:takie rzeczy się zdarzają wyczyście tą okolice i ruszajcie-słyszałem że już odbiegli a ja dalej szłem przez wentylacje.
Dotarłem to miejsca gdzie była winda lecz niestety drzwi były uszkodzone i nie dało się jak ich otworzyć, poszłem na dół schodami kryjąc się kiedy widziałem tych żołnierzy, widziałem zwłoki mojego szefa i pistolet który miał powoli szłem zabierając jego pistolet sprawdziłem magazynek było tylko z 5 kul i tak to może mi pomóc, wróciłem się z powrotem i strzeliłem z 4 razy w drzwi windy dobrze że był ten alarm który ogłuszał moje wystrzały z pistoletu zostało mi tylko jeden nabój, drzwi do windy zacięły się tak że były otwarte na oścież spojrzałem się w dół i westchnąłem.
-Nie ma innej drogi niż tylko tam na dół-złapałem się za ten kabel windy i zjeżdzałem na dół szybko tak mnie bolało i piekło w diabli że to mi zostawiło ślad na rękach jakby ktoś mnie przejechał czymś metalowym gdy już byłem na dole wytrzepałem te swoje ręce z bólu na całe szczęścia była apteczka w szafie i owinąłem bandaże na moich rękach.
Szłem dalej aż nie dotarłem do toalet schowałem się bo mi się zdawało że słyszałem kogoś w toalecie wychyliłem się i.............CZY MNIE OCZY NIE MYLĄ CZY TEN ŻOŁNIERZ WŁAŚNIE KORZYSTA Z PISUARU!?, niewiem kto akurat wynajął tego gościa ale ja bym na jego miejscu nie korzystał z Pisuaru na takie akcje!!! ale dało mi jeden pomysł miałem ostatnią kulę w pistolecie wziąłem to i przycelowałem na niego spust był naciągnięty a kula poleciała na niego robiąc mocną dziurę w głowie, podszedłem na jego zwłoki i wziąłem potrzebne rzeczy z niego.
-Nieżle mam amunicje już i broń długą do obrony teraz pozostaje mi przejść tylko na jedno pomieszczenie-szłem dalej prosto aż nie dotarłem do głębi labolatorium wszystko się paliło i było tam niebezpiecznie to pomieszczenie było zakażone mocnym trującym wirusem w szafce przy wejściu była maska gazowa założyłem to i weszłem do środka nie mogłem wciąż w to uwierzyć że to wszystko tak to zostało wyniszczone usłyszałem wtedy pare kroków to byli oni! zaczęli do mnie strzelać!.
???:JEST JESZCZE JEDEN! NIE MOŻEMY POZWOLIĆ ŻEBY UCIEKŁ ROSTRZELAĆ GO!.
-O rany!-byłem mocno wystraszony ale nie aż tak bym mógł zacząć strzelać do nich.
Miałem i tak przerąbane mocno!, było ich sporo nieważne ile ich zabijałem czy dwóch trzech czterech to kolejni się pojawili aż nie było tak że powoli traciłem amunicje, już miałem akurat się poddać do nich kiedy nagle z góry ktoś zeskoczył! to nie był ich żołnierz ale ktoś inny!.
Ż:Przepraszam za spóżnienie!.
-Co!? niewiem kim ty jesteś ale pomóż mi!.
Ż:Nie martw się kryje twoje plecy.
Ten żołnierz naprawdę mi pomagał chociaż go nie znałem ale dzięki jego pomocy Nasz grad kul były mocno ze sobą dopasowane że przeciwnicy nie wiedzieli co się dzieje!.
Ż:Haha! Żryjcie to!.
-Przepraszam bardzo że was zabijam!. (wiem to taki lekki Joke)
To trwało to z kilka minut aż wszyscy żołnierze nie zaczęli się wycofać i krzyczał jeden z nich który umierał.
???:NIE MOŻEMY WALCZYĆ W TYM GAZIE! AAAAAAAUUUUUGHHHH.
Ż:To było zbyt łatwe jak na moje-po czym on się odwrócił do mnie a ja lekko upadłem z zmęczenia oddychając mocno przez moją maskę.
-Dzięki za pomoc ale sądze że nie na długo się wycofali musisz mi pomóc stąd uciec!.
Ż:Pomogę ci w tym-podał mi swoją rekę i się podniosłem-Ale mam jeszcze jedno pytanie.
CO SIĘ DZIEJE NA TEJ WYSPIE!? I CO SIĘ STAŁO Z MOIMI LUDŻMI TUTAJ!?.
CZYTASZ
Bohater Siły Uderzenia
Science FictionWszystko będzie na początku nie chce mi się tu pisać :/